Rozdział 31

2.9K 96 27
                                    

W kilka minut znaleźliśmy się pod szpitalem.

Poszedłem co zwykle tym samym korytarzem i wszedłem do jej sali.

Wokół jej łóżka siedziała cała jej rodzina i oglądała moje przemówienie w telewizji.

Byli odwróceni wszyscy tyłem do drzwi, więc nawet nie zauważyli mojego przyjścia.

Byłem zdziwiony, bo przecież od przemówienia minęło kilkanaście minut.

Po chiwili wszystko się wyjaśniło.

To nie leciało na żywo tylko w wiadomościach.

Teraz głos zabrała spikerka.

- Jak przed chwilą państwo słyszeli król Maksymilian oświadczył, że jak tylko Carly Evans się obudzi to weźmie z nią ślub. Co więcej w razie konieczności postanowił zrzec się dla niej tronu.

- Jestem ciekawa czy na prawdę tak zrobi. - Stwierdziła Sara nie odkrywając wzroku od telewizora.

- Jeśli tylko Carly się zgodzi to owszem. - Odezwałem się przez co przestraszyłem wszystkich w pomieszczeniu.

Patrzyli na mnie w szoku.

- Kochani czy moglibyście zostawić mnie na chwilę samego z królem? - Zapytał ojciec dziewczyny nie odbywając od mnie wzroku.

Zacząłem się powoli bać.

Nie musiał powtarzać dwa razy, bo od razu zasili telewizor i wszyscy wyszli.

W pomieszczeniu zapanowała grobowa cisza. Było słychać tylko pracę aparatury Carly. W końcu mężczyzna się odezwał.

- Powiedz mi. Ty na prawdę chcesz się ożenić z moją Carly?  - Spojrzał krótkim, opiekuńczym wzrokiem na córkę i znów wrócił do moich oczu.

- Tak. Kocham ją.

Pokiwał głową.

- Wiem. Zauważyłem. Jesteś dobrym facetem. Moim zdaniem jesteś najlepszym kandydatem dla niej i to nie dlatego, że jesteś królem,ale dlatego co dla niej robisz, Co chcesz dla nie zrobić. Zgaduje, że nie każdy król zdobyłby się zrzec tronu dla zwykłej dziewczyny. - Uśmiechnął się do mnie. - Macie moje błogosławieństwo, ale pamiętaj wybór należy do niej. - Powrócił wzrokiem na córkę.

Ja także na nią spojrzałem i zastanawiałem się czy kiedykolwiek będę miał okazję zadać jej to ważne pytanie.

*

Od wystąpienia minęło 5 dni.

Dziś jest wigilia, a jutro święta.

Cały kraj ma nadzieję, że zdaży się świąteczny cud i Carly w końcu się obudzi, ale niestety lekarze zaczynają się już niecierpliwić i postanowili poczekać do końca roku.

Jeśli Carly się do tego czasu nie obudzi odepną ją od aparatury i pozwolą jej spokojnie odejść.

Łatwo im mówić.

Dla nich nie ma różnicy kim jest pacjent, ale ja nie pozwolę, żeby odłączyli ją i pozwolili jej tak umrzeć.

Walczy tak długo to powalczy jeszcze trochę.

Wierzę w nią.

Ponieważ dziś wigilia musiałem wygłosić świąteczną przemowe, którą zwykle wygłaszał mój ojciec.

Przypadek Where stories live. Discover now