Rozdział 32

2.9K 111 23
                                    

Matka Carly zaczęła głośno płakać, jak każda z dziewczyn, które były na korytarzu.

- Nie, nie, NIE! Ona musi żyć! - Zacząłem szlochać.

- Przykro mi Wasza Wysokość, ale nie udało się. Reanimowaliśmy ją ponad pół godziny i nic się nie zmieniło. Proszę przyjąć moje... - Ja już go nie słuchałem.

Wyminąłem go i wparzyłem do sali.

Pielęgniarki i inni lekarze spojrzeli na mnie z współczującym wzrokiem i nic nie mówiąc wyszli z pomieszczenia.

Jeszcze nie zdążyli odpiąć Carly od monitora, więc ta przeklęta linia nadal była i kuła mnie w oczy.

Ona nie żyje.

Teraz patrzę na martwe ciało dziewczyny, która skradła moje serce.

Straciłem ją już na zawsze.

Rozpłakałem się jeszcze bardziej.

Nie umiałem już ustać na nogach dlatego uklękłem przy jej łóżku łapiąc ją za lodowatą rękę.

Zauważyłem na jej stoliczku kartkę.

Wziąłem ja do ręki i zorientowałem się, że jest to akt zgonu.

Była na nim godzina 23.58.

Przynajmniej nie zmarła w święta.

Spojrzałem na zegar na ścianie.

Wskazywał dokładnie północ.

Zwróciłem wzrok z powrotem na dziewczynę.

- Wesołych świąt kochanie - przybliżyłem się do niej i bardzo delikatnie załączyłem nasze usta.

Odsunąłem się od niej i nagle usłyszałem ciche pikanie na monitorze.

Puls jej wrócił.

Znów spojrzałem na nią, a jej oczu zaczynały się powoli otwierać.

- Carly - wyszeptałem.

Obudziła się.

Do sali z powrotem wpadł lekarz z pielęgniarkami.
Miał zdumione oczy.

- Proszę wyjść, za chwilę do króla przyjdę. - Lekarz popchał mnie w stronę drzwi, a ja nawet nie czułem, że on to robi.

Cała moja uwaga była skupiona na niej.

Znowu widzę jej piękne oczy za którymi codziennie tęskniłem.

Było widać, że jest trochę zdezorientowana.

Nawet nie spostrzegłem jak już znajdowałem się na zewnątrz a lekarz zamknął mi drzwi przed nosem.

- Co się stało? Ten lekarz tam wpadł tak nagle... - Zapytał Alan zza moich pleców.

- Ona się obudziła. - Odwróciłem się do nich.

W oczach wszystkich można było wyczytać zdumienie, ale także promyczki nadziei.

- Ale jak to się obudziła?  - Zapytała Laura.

Nie zdążyłem odpowiedzieć, bo drzwi za moimi plecami się otworzyły.

Lekarz wpatrywał się w mnie z zdumieniem.

- Jak ty to zrobiłeś? - Chyba z wrażenia zapomniał o tym, że mówi do króla. - Przez 20 lat już tu pracuje i jeszcze nigdy mi się nie zdążyło, żeby osoba, którą reanimujemy po prawie pół godziny odżywa. Cu ty zrobiłeś?

- Nic. Po prostu ją lekko pocałowałem i wtedy otworzyła oczy. - Czuje, że się rumienię.

- Panie doktorze to znaczy, że nasza córka żyje? - Zapytała pani Evans.

Przypadek Where stories live. Discover now