Rozdział 1

6K 178 15
                                    

Spóźnię się, na bank się spóźnię... Cholera dlaczego ten głupi budzik mi nie zadzwonił... Wybiegłam szybko z akademika i kieruję do mojego auta.

Gdy odnajduję go wzrokiem, czuję jak w moim ciele wszystko się gotuje.

Oczywiście jakiś kretyn musiał mi go zablokować, tak że nijak nie wyjadę.

Miałam jeszcze 7 min czasu a do pokonania 2 km.

Stwierdziłam, że nie ma czasu na gapienie się i zaczęłam biec.

Musiałam zdążyć. Obiecałam Lucy, że się tym razem nie spóźnię.

Po pewnym czasie zorientowałam się, że nadal mam na sobie kapcie, krótkie spodenki i byle jaką koszulkę.

Do jasnej cholery!

Wróciłam czym prędzej do swojego mieszkania.

Panował w nim jak zwykle straszny bałagan. Nie chciałam tracić czasu, więc chwyciłam pierwszą, lepszą bluzkę.

Spojrzałam na zegar i zostało mi tylko 5 min.

Postanowiłam, że już zostawię te spodenki i pośpiesznie zajęłam kapcie i złożyłam trampki nie zawiązujac ich i czym prędzej wybiegłam z mieszkania.

Musiałam się gdzieś przebrać, ale gdzie... Dobra raz kozie śmierć.

Wyciągnęłam ręce z koszulki i nałożyłam tą drugą.

Czułam na sobie wzrok innych przechodnich.

Szczerze nie dziwię im się, gdybym to ja widziała kogoś takiego też bym się na niego gapiła jak na jakiegoś nienormalnego.

Ściągłam ten przeklenty
T-shirt i skacząc na jednej nodze próbowałam zawiązać sznurówki.

Już miałam kończyć, kiedy poczułam jak uderzam w jakieś ciało.

No nie jeszcze to.

Przypadek Where stories live. Discover now