Rozdział 21

2.9K 104 4
                                    

POV. CARLY

Od razu z uczelni pobiegłam do szpitala.

Gdy dotarłam do sali Karo zobaczyłam ją zaskakująco szczęśliwą i uśmiechniętą.

Nigdzie nie widziałam mojego brata co mnie trochę zdziwiło.

Podeszłam do mojej przyjaciółki i uśmiechnęłam się do niej.

- Carly. Cieszę się, że cię widzę. - Teraz zaczęłam się bać.

- Wszystko w porządku? Jesteś jakąś aż dziwnie szczęśliwa.

Momentalnie jej twarz posmutniała a mnie zaczęły ogarniać wyrzuty sumienia.

- Tak... Znaczy się wiesz nadal przeżywam to,że nigdy go nie zobaczę, ale wiem, że teraz jest w zdecydowanie lepszym świecie. - Posłała mi smutny uśmiech.

Chciałam zmienić temat.

- Dzwoniłaś do swoich rodziców?

- Tak. Bardzo się zmartwili i nawet chcieli przyjechać, ale im powiedziałam, że to nie potrzebne. W końcu mam was a oni mieszkają na drugim końcu kraju.

- A gdzie Alan? Pojechał już do domu?

- Nie. On... - Przerwała i spojrzała na coś za mną co sprawiło, że na jej twarz znów powrócił ten sam uśmiech jakim mnie przywitała.

Odwróciłam się i zobaczyłam mojego brata, który szedł w naszą stronę z butelką wody w jednej ręce i babeczką w drugiej.

Nawet mnie nie zauważył tylko cały czas wpatrywał się w Karo.

- Przeniosłem ci tą wodę i poszedłem jeszcze do piekarni za rogiem, żeby Ci kupić coś słodkiego. Pytałem się lekarza czy możesz zjeść coś słodkiego a on się zgodził więc nie musisz się o nic martwić. - Podał jej wymienione rzeczy i dopiero teraz odwrócił wzrok i spojrzał na mnie.

- O Carly już przyszłaś. Nie zauważyłem cię.

Zorientowałam się. - Chciałam mu powiedzieć, ale szybko ugryzłam się w język.

Przyjrzałam się jego twarzy. Już od bardzo dawna nie widziałam u niego tyle radości.

Co tu się stało kiedy mnie nie było?

Uśmiechnęłam się.

- Siedzisz tu cały czas? Nie miałeś wracać do domu? - Spojrzałam na niego z wscipskim spojrzeniem.

- Tak, ale zadzwoniłem do mamy, przedstawiłem jak wygląda sytuacja i powiedziałem że zostanę tutaj dłużej.

Pokiwałam powoli głową na zrozumienie.

- A kiedy cię z tąd wypuszczają - Zwróciłam się do Karo.

- Jeśli wszystko będzie w porządku, to za dwa lub trzy dni, wiesz chcą mnie zatrzymać na obserwacji.

- A gdzie zamieszkasz? Przecież podobno zerwałas z Emilem. A u Lucy się wszyscy nie zamieścimy. - Złapałam ją za rękę, zmartwiona.

- Ja przenocuję w jakim hotelu a wy zajmiecie się Karo. - Posłał jej uśmiech a ona złapała go za rękę.

Cholera jasna. Wystarczyło parę godzin, żeby zapomnieli o całym świecie i nie umieli od sobie wzroku oderwać.

Nawet nie zwracali na mnie uwagi.

Za to ja cały czas na nich patrzyłam.

Na mojej twarzy nadal widniał uśmiech szczęścia.

Karo po tym wszystkim przez co przeszła przez ostatnie dni potrzebowała swojego księcia na białym koniu a nikt nie byłby lepszym takim księciem niż Alan.

Przypadek Where stories live. Discover now