Rozdział 17

2.8K 108 6
                                    

Skończyłam się pakować i opadłam bezwładnie na poduszki, które znajdowały się na kanapie.

Leżałam twarzą zatopioną w poduszkach i czułam się jak w raju. 

Nagle z kuchni wyszedł Alan. Miał miskę z płatkami śniadaniowymi.

Gdy zobaczył, że każdy skrawek kanapy zajmuje jakaś moja kończyna, wzruszył tylko ramionami i usiadł na moich pośladkach niczym się nie przejmując.

Jeśli sobie cwaniaczek myślał że tak po prostu pozwolę mu tak sobie siedzieć to się grubo myślił.

Podniosłam biodra do góry tak gwałtownie, że całe mleko, które było zawartością miski wylało się na mojego brata.

- Ty... Ty zła kobieto... - Zaczęłam się śmiać. Tak samo mówił mi kiedy byliśmy młodsi.

Poszedł do łazienki się umyć, a ja wzięłam jego miskę i napełniłam ją na nowo.

Zrobiłam również jeszcze jedną dla siebie.

Alan wyszedł z łazienki i z uśmiechem wziął jedną z misek.

- Gdybyśmy się nie musieli za chwilę jechać to bym wylał to teraz na ciebie, żeby się zrewanżować. - Uśmiechnął się do mnie złośliwie jak zawsze kiedy chciał mi czymś dokuczyć.

- Zgaduję, że w przyszłości będziesz miał jeszcze dużo okazji do wyłania czegoś na mnie, więc nie martw się. -Zaczęliśmy się śmiać.

Właśnie tego mi brakowało. Tych śmiechów, wygupów, kłótni.

Straciłam je a teraz na nowo odzyskałam.

*

Po śniadaniu spakowaliśmy rzeczy do jego auta i poszłam się pożegnać z Lucy.

Oczywiście jak weszłam do jej pokoju spała jak zabita.

Chociaż w naszej paczce to ja byłam tym śpiochem, to Lucy nigdy nie dało się obudzić.

Choć Luc wiedziała, że wyjeżdżamy i że rano może zastać puste mieszkanie to nie chciałam zostawiać jej tak bez żadnego słowa.

Wzięłam pierwszy lepszy mały papierek i napisałam:

Wyjeżdżamy. Dam Ci znać kiedy będziemy na miejscu.
                                        Carly

Wyszłam z domu zamykając drzwi na klucz.

Przy samochodzie stał Alan i czekał na mnie.

Rozejrzałam się dookoła oprócz nas nie było nikogo, chociaż zdawało mi się, że widziałam kogoś za jednym z domów.

Zaczynałam się bać.
Nie było nocy, ale niebo nadal było ciemne.

Uśmiechnęłam się szeroko do mojego brata a on go odwzajemnił.

Wskoczyłam szybko do samochodu i ruszyliśmy do miejsca za którym naprawdę bardzo tęskniłam.

Jechaliśmy do domu.

*

Odkąd przyjechał Alan i podzielił się z mną wspaniałymi nowinami zastanawiałam się czy zadzwonić do rodziny i opieprzyć ich o to, że o niczym nie wiedziałam, ale ostatecznie postanowiłam poczekać aż przyjedziemy i zobaczyć ich głupie miny.

Przypadek Where stories live. Discover now