Rozdział 3

5K 171 23
                                    

- Spóźniłaś się.

- Też się cieszę, że cię widzę - mówię, formując na swoich ustach przepraszający uśmiech i odwracam się do niej.

Zrobiłam wielkie oczy nie wiedząc o co chodzi.

Myślałam, że jej wyraz twarzy będzie wykazywał złość i niezadowolenie. Ona jednak miała uśmiech na twarzy.

- Co się stało? Mam coś na twarzy?

Zaczęłam się śmiać, kiedy zaczęła się macać po twarzy.

- Nie po prostu byłam pewna, że będziesz na mnie zła, że znów się spóźniłam, choć obiecałam, że będę punktualnie.

Jej wzrok znowu złagodniał.

- Carly gdybyś się nie spóźniła to nie byłabyś sobą - zaśmiała się.

Podeszłam do jej stolika i usiadłam naprzeciw niej.

- Byłabym na czas gdyby nie jakiś kretyn, który zablokował mi auto i facet co stanął sobie na samym środku chodnika...

- I niech zgadnę nie mogłaś go wyminąć jak zwykli ludzie tylko musiałaś na niego wpaść - przerwała mi i zaczęła chichotać.

- Tak, skąd ty... To aż taki oczywiste? - Spytałam z skruszoną miną i poczułam jak się rumienię.

- Tak to bardzo w twoim stylu. I znając ciebie na pewno zaczęłaś wszystko zwalać na niego. Czyż nie? - Nie przestała chichotać.

Uśmiechnęłam się niewinnie. Jeśli ktoś znał mnie lepiej niż ja sama to właśnie Lucy.

- Dobra opowiedz mi wszystko dokładnie ze wszystkimi szczegółami. - Powiedziała z wielkim uśmiechem na ustach. Przechyliła się do przodu, przybliżając tym samym swoją twarz do mojej.

Zamówiłyśmy kawę i zaczęłam opowiadać.

Kilka minut później

- I co tak po prostu pozwoliłaś mu odejść? - Spytała oburzona i jednocześnie zdumiona Luc.

- A co miałam zrobić? Przyczepić go do smyczy jak jakiegoś psa, czy wołać jak jakaś kretynka na cały chodnik Come Back...
Jak ta laska z Titanica?

Zaczęłyśmy się razem śmiać.

- Opisz mi jeszcze raz jak on wyglądał - nalegała.

Przewróciłam oczami. Nie lubiłam, kiedy dałam komuś odpowiedź a on znowu pyta o to samo. Tak jak miała w zwyczaju Lucy. Ale cóż nie mogę być na nią zła. Taka już po prostu jest, musi wszystko wiedzieć, dokładnie i ze szczegółami.

- Przecież ci mówiłam, że miał kaptur i tylko dosłownie przez chwilę widziałam jego oczy. To tyle - próbowałam brzmieć spokojnie.

- Jesteś pewna, że nie miał jakiś znaków szczególnych? - Nie dawała za wygraną.

- No przecież ci mówię, że nie miał - odpowiedziałam już z irytacją.

- No dobra - odpuściła. -Muszę Ci coś powiedzieć, normalnie nie uwierzysz...

Czasami jej miłość do plotowania przyprawia mnie o ból głowy, no ale cóż ja się zawsze spóźniam i znając ją nie jest zachwycona tym, że zawsze na mnie czeka, więc jesteśmy kwita.

Nie jesteśmy idealne, ale właśnie to czyni nas i naszą przyjaźń czymś wyjątkowym.

Rozmawiałyśmy jeszcze tylko jakaś godzinę, bo Lucy musiała gdzieś jeszcze jechać.

Po skończonym spotkaniu zaczęłam powoli wracać do mieszkania wspominając o czym gadałyśmy.

Zaczęłam wracać pamięcią do oczu nieznajomego i spostrzegłam, że gdzieś już je widziałam, ale nie umiałam sobie przypomnieć.

Tak się zamyśliłam, że nie zorientowałam się, że jestem już pod akademikiem.

Ciekawe czy Karo już wróciła. Już miałam wejść do budynku, ale przypomniałam sobie mój samochód i geniusza, który zaparkował istnie genialnie i byłam ciekawa czy już sobie odjechał.

Ruszyłam w stronę auta.

Samochód tego głąba nadal stał jak dziś rano tylko, że teraz miał otwartą maskę i zlokalizowałam ciało ruszające się po jej drugiej stronie.

Czyli, że on się zepsuł...

Upsss...

Jak można wywnioskować z mojego całego życia to bardzo lubię oceniać książki po okładce.

Przyjrzałam się dokładniej temu autu.

To była niebieska Corvette Z06.

Żeby mieć takie cacko musiałabym zacząć odkładać dziś i nie wiadomo, kiedy bym skończyła

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Żeby mieć takie cacko musiałabym zacząć odkładać dziś i nie wiadomo, kiedy bym skończyła.

Podeszłam do niego zapytać się czy nie potrzebuje pomocy.

- Hej wszystko w porządku? Potrzebujesz pomocy, czy coś...- Zapytałam, ale gdy spojrzałam na właściciela myślałam, że zjadę.

***

Przypadek Where stories live. Discover now