Rozdział 24 (bonus)

2.7K 99 0
                                    

POV. CARLY

Po skończonej melodii zeszliśmy z Jamesem z parkietu.

Nagle zaczęła mnie dość mocno boleć głowa i zrobiło mi się duszno.

- Wszystko w porządku? Jesteś strasznie blada. - James spojrzał na mnie z troską w oczach i dotknął mojego czoła.

- Trochę źle się czuję. Pójdę się przejść.

- Mam iść z tobą?

- Nie. Zostań i się baw. Jak się lepiej poczuje to wrócę. - Pocałowałam go w policzek i wyszłam z sali balowej.

Szłam przed siebie tą samą drogą, którą przyszłam zastanawiając się gdzie się udać, aż znalazłam się przed drzwi do ogrodów.

Wyszłam na zewnątrz i czułam się jak nowo narodzona.

Dzięki świeżemu powietrzu poczułam się zdecydowanie lepiej.

Szłam przed siebie aż zobaczyłam jakąś ławkę, na której usiadłam i moją uwagę przykuł księżyc w pełni, który był tutaj doskonale widoczny.

Patrzyłam na niego myśląc o Milianie.

Chciałam, żeby był mój, ale co ja mam mu powiedzieć?

Hej Milian wiem, że jutro bierzesz ślub, ale kocham cię. Zostaw Cosime i bądź z mną.

Przecież to się kupy nie trzyma.

- Mogę się dosiąść? - Byłam tak zatracona w własnych myślach, że przestraszyłam się słysząc czyiś głos, przez co podskoskoczylam i spadłam z ławki.

Usłyszałam najpiękniejszy męski śmiech jaki kiedykolwiek słyszałam i czułam jak jego ręce pomagają mi wstać.

- Ale mnie przestraszyłeś. - Zaczęłam się sama z siebie śmiać i usiadłam z powrotem na ławkę, a on obok mnie. - Ty nie na przyjęciu?

- Zauważyłem, że wychodzisz i poszedłem za tobą.

Pokiwałam głową nie wiedząc co powiedzieć i znowu spojrzałam na księżyc.

- Dlaczego za mną pobiegłeś? - Zapytałam nie patrząc na niego.

- Chciałem z tobą porozmawiać.

- O czym?

Wziął głęboki wdech i zaczął mówić.

- Rozmawiałem parę dni temu z moją mamą i powiedziała mi bardzo ważną rzecz... Mam walczyć o swoją miłość, a nie dać jej odejść. - Odwróciłam się do niego z szeroko otwartymi oczami. O czym on mówi?

- Już raz dałem Ci odejść, więcej tego błędu nie powtórzę.

Otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, ale mnie zatrzymał.

- Nie przerywaj mi... - Posłał mi udawane stogie spojrzenie i kontynuował - Chcę, żebyś wiedziała, że ja naprawdę nie jestem ojcem tego dziecka. Zależy mi tylko na tobie...

- Ale... - Chciałam mu wyjaśnić, że mu wierzę, że to nie jest jego dziecko, ale znowu mi przerwał.

- Nie przerywaj... I choć wiem, że masz już kogoś innego to wiedz że...

- Kogoś innego? Ja... - Chciałam się dowiedzieć o co mu chodzi.

Jak kogoś nowego? Skąd mu taki pomysł wpadł do głowy?

- Carly kocham cię. - Moje serce na chwilę stanęło. - Wiem, że tam na sali jest twój nowy chłopak, a jutro biorę ślub, ale moich uczuć nie zmienię. Nie chce zmieniać. Kocham cie odkąd pierwszy raz cię zobaczyłem i kocham do teraz.

W moich oczach zaczęły gromadzić się łzy.

Milian mnie kocha.

Ja się chyba przesłyszałam.

To chyba jest tylko sen.

Przepiękny sen.

- Moje serce należy i będzie należeć do ciebie zaw... - Już nie dałam mu dokończyć.

Położyłam mu jedną rękę na karku i pociągnełam go do siebie, łącząc nasze usta z sobą.

Przez chwilę nic nie robił.

Zapewne był zaskoczony moim czynem, chociaż ja też byłam zaskoczona, że się na to zdobyłam.

Na szczęście oddał pocałunek i zapomnieliśmy o świecie wokół.

W końcu zrobiliśmy sobie przerwę na oddech i oparliśmy swoje czoła o siebie.

- Też cie kocham. - Powiedziałam z pewnością w głosie.

Widziałam na jego twarzy szczerą radość, która później zmieniła się w... niepewność?

- A ten chłopak, który przyjechał z tobą i z twoją przyjaciółką? Kochasz go?

Próbowałam się nie rozśmiać, więc tylko się szeroko uśmiechnęłam.

Dlaczego on pomyślał, że Alan to mój chłopak?

Mój głupiutki Milian.

Ale, podrażnię go trochę.

Tak kocham go... - Zrobiłam krótką przerwę a on spojrzał na mnie z smutkiem.

-... W końcu jest moim bratem. - Dokończyłam.

Wyszczerzył na mnie oczy, na co wybuchłam już niepochamowanym śmiechem.

- To jest twój brat? - Niedowierzał.

- Tak, to jest mój brat Alan.- Zaśmiałam się na co on mnie znowu pocałował.

Przywarł do mnie jeszcze mocniej przez co spadlismy na ziemię.

- Kocham cię - Powiedział mi w usta.

Cholera. Przecież to jeszcze nie koniec.

To, że wyznalismy sobie miłość nie zmienia faktu, że jutro on bierze ślub a jego narzeczoną nadal jest ta suka.

- Milian... - Przerwałam odsuwając go od siebie.

- Tak?

- Kocham cie, ale to co robimy nie jest w porządku. Ty jutro bierzesz ślub a... - Przerwał mi pocałunkiem.

- Nie biorę żadnego ślubu, no chyba że to ty będziesz moją panną młoda. - Jego głos brzmiał aż dziwnie poważnie, jak na niego .

- A twój ojciec? Wścieknie się.

- To niech się wścieka. To moje życie a nie jego, a nawet jeśli to co mi może zrobić. Przykuje mnie do Cosimy? Może mnie wydziedziczyć a wtedy już nic nie będzie mi stać na przeszkodzie, żeby być z tobą. - To było zbyt piękne, żeby mogło być prawdziwe.

On mógłby zrezygnować z tronu byleby być z mną.

Chociaż nie chce, żeby przez mnie jego relacje z ojcem były jeszcze bardziej napięte niż teraz i żeby zostawił  tron, który się mu należy, to nie chce się teraz z nim o to  kłócić.

Byłam zdziwiona, że chociaż przeszliśmy razem dużo, aby być razem to on nadal chce  walczyć.

Będzie walczyć.

Przyciągnęłam go do sobie i już więcej nie odepchnełam.

***
Cześć 😁😁😁

Tak jak napisałam w wcześniejszym rozdziale teraz mamy scenę napisaną oczami Carly.

Podoba wam się?

Kocham was 💕
Karo1204

PS. Jeśli myślicie, że za jakieś dwa rozdziały już będzie koniec opowiadania, to niestety muszę wam powiedzieć, że jesteście w błędzie i jeszcze się z mną pomęczycie 😉😉😉.

Kocham 💗💗💗

Przypadek Where stories live. Discover now