Rozdział 18

2.6K 105 0
                                    

POV CARLY

Chrzciny były wspaniałe. Było dużo śmiechu i rozmów.

Naomi płakała tylko raz, ale tak ogólnie to była bardzo spokojna.

Podczas tego pobytu w domu bardzo dużo rozmawiałam z tatą.

Dowiedziałam się, że prace nad pałacem idą pełną parą.

Od czasu kiedy byliśmy tam minęły już 2 miesiące a za kolejne dwa Milian ma się tam wprowadzić.

Tęsknię za nim.

Chociaż znałam go krótko przywiązałam się do niego.

Chyba nawet naprawdę się zakochałam.

Ale cóż podobno miłość jest ślepa.

*

Mój czas w domu minął.

Alan miał mnie dzisiaj  odwieść do domu, wrócić i  zamieszkać tutaj na stałe.

Cieszyłam się że znowu jest z nami.

Obiecał mi nawet, że będzie mnie odwiedzać jak tylko będzie mógł.

Dotarliśmy w końcu pod drzwi do mieszkania. 

Lucy napisała mi, że będzie czekać na nasz powrót, ale zostałam zamknięte drzwi, co mnie bardzo zaniepokoiło.

Weszłam do środka.

Miałam nadzieję, że po prostu poszła się zdrzemnąć i zamknęła drzwi dla bezpieczeństwa.

Niestety i w tym przypadku odniosłam rozczarowanie.

Mieszkanie definitywnie było puste.

Wyciągnęłam telefon i modliłam się w duchu, żeby się nic nie stało.

Alan usiadł na kanapie i wpatrywał się w mnie z niepokojem.

Lucy odebrała po 3 sygnałach.

- Lucy gdzie ty jesteś? Nic ci nie jest?

- Mi nie... - Odpowiedziała i usłyszałam u niej płacz. - Ale Karo...

Za chwilę moje serce przestało bić.

- Co się stało z Karo? - Byłam bardzo zdenerwowana.

- Jesteśmy w szpitalu. Tym najbliżej naszej kamienicy. Nie wiem jaka to jest ulica. - Usłyszałam jej głośny szloch. - Przyjedz tutaj. Błagam!

Nie musiała mi drugi raz powtarzać.

- Zaraz będę. - Obiecałam i pociągnełam Alana do wyjścia.

Zamknęłam drzwi i powiedziałam mu gdzie ma się kierować.

Momentalnie poczułam łzy na moich policzkach.

***
Taki bardzo króciutki bonusik. 😉😁😀

Kocham was 💕
Karo1204


Przypadek Where stories live. Discover now