Rozdział 25

2.8K 108 18
                                    

POV. MILIAN

Leżymy na ziemi w ciszy, wtuleni w siebie i cieszymy się swoim towarzystwem.

W końcu ciszę przerywa jej głos.

- Dlaczego myślałeś, że Alan to mój chłopak? - Słyszałem jej rozbawienie w głosie.

- No, bo któregoś dnia pojechałem sobie na przejażdżkę i potem poszedłem się przejść. - Zaśmiałem się z swojego zachowania. - No i zobaczyłem jak jakiś chłopaka czeka przy samochodzie a potem ty wychodzisz z kamienicy no i zobaczyłem jak się do siebie uśmiechacie no i tak jakoś do głowy mi przyszło...

Zaśmiała się i mocniej w mnie wtuliła.

- Zaraz, zaraz czyli to byłeś ty. To ciebie widziałam.

- Czyli jednak mnie zauważyłaś... - Pocałowałem ją w czoło. - Moje sokole oko.

Zaśmiała się.

- Wiesz... Chyba musimy już iść. Bo zaraz będą się zbiegać i nas szukać. - Stwierdziłem z niechęcią.

Wstałem i podałem jej rękę, żeby jej pomóc.

Gdy chwyciła moją dłoń to pociągnąłem ją mocno do siebie tak, że wstała i uderzyła w mnie a ja ją w tym czasie pocałowałem.

Uśmiechnęła się do mnie i chwyciła mnie za rękę.

Weszliśmy z powrotem do pałacu i szliśmy korytarzem w stronę sali balowej, kiedy usłyszałem znajomy mi głos.

- Chodź tutaj. - To był głos... mojego ojca?

- Nikogo tutaj nie ma? Nikt nas nie zobaczy? - To był też głos, który znam.

Damski, ale nie należał do mojej mamy.

- Przecież wszyscy są na przyjęciu.

Zatrzymałem się i dałem palec na usta dając znać Carly, że ma być cicho.

Pokiwała głową na zrozumienie.

Podszedłem do zakrętu i uchyliłem lekko głowę i to co zobaczyłem prawie zbiło mnie z nóg.

Mój ojciec całował się z matką Cosimy.

Co???

Co to ma być?

Odwróciłem głowę.

Nie chciałem na to więcej patrzeć.

Ta... Parę dni temu mówiłem, że mój ojciec przynajmniej dla mojej mamy nie jest dupkiem.

Jednak to cofam. Dla niej to on jest największą świnią.

Oparłem się o ścianę i zamknąłem oczy chcą zapomnieć o widoku, który przed chwilą widziałem.

W końcu spojrzałem na Carly a ona od razu bez szelestnie znalazła się obok mnie.

Złapała mnie za ramię i spojrzała w oczy z pytaniem.

Kiwnąłem głową w stronę zakrętu.

Delikatnie się wychyliła i zatkała sobie usta ręką.

Spojrzała na mnie z przykrością i mocno przytuliła.

- Nie powinniśmy tego robić. Już jutro będę teściową twojego syna. - Rozmawiali dalej.

- Cieszę się, że choć my nie mogliśmy być razem to przynajmniej oni będą.

Mój ojciec i ona?

No tak moja mama mówiła mi, że ojciec też miał kogoś.

Ale że to była matka Cosimy to bym się nie spodziewał.

Przypadek Where stories live. Discover now