Rozdział 30

2.9K 107 7
                                    

Za chwilę ma się zacząć wystąpienie.

Stoję za kulisami i patrzę kto przybył.

Widzę, że przedstawiciele najbardziej znanych gazet w kraju się zjawili, razem innymi reporterami.

Jest też moja rodzina, James, Cosima no i oczywiście kamery.

To co za chwilę powiem będzie mógł usłyszeć każdy obywatel Tale.

Nadszedł odpowiedni czas.

James spojrzał na mnie a ja pokiwałem głową, na znak, że może zaczynać.

Wyszedł na środek sceny i poprosił wszystkich o powstanie.

A wtedy na scenę wszedłem ja.

- A teraz król Maksymilian odpowie na państwa pytania. - Powiedział James i usunął się w cień zostawiając mnie samego na scenie.

Podszedłem do mikrofonu.

Od razu zaczęły się pytania.

- Dlaczego król zdradza narzeczoną?

- Co łączy króla z Carly Evans?

- Czy chce król porzucić narzeczoną dla córki architekta?

Spojrzałem w stronę gdzie siedziała moja rodzina.

Moje rodzeństwo miało Kwaśne miny, natomiast mama uśmiechnęła się do mnie zachęcająco.

- Odpowiem ma wszystkie pytania, ale proszę nie krzyczcie wszyscy jak opętani.

W sali zrobiło się już trochę spokojniej.

- W takim razie Wasza królewska mość co łączy Ciebie z Carly Evans?

- Ja kocham ją a ona nie. - Odwiedziłem bez zastanowienia.

- To znaczy, że zdradza król Lady Cosime i wyrzeka się dziecka? - Zapytał ktoś w oddali.

- Moi drodzy możecie mi wierzyć lub nie, ale to dziecko nie jest moje.

- Jasne. Co z ciebie za król? Robisz dziecko jednej, potem się go wypierasz i lecisz do drugiej. - Usłyszałem z tyłu czyiś głos.

Później takich komentarzy usłyszałem więcej.

Co ja mam niby zrobić, żeby mi uwierzyli?

Cokolwiek powiem oni stwierdzą, że kłamie.

Nagle na pomoc przybyła mi osoba, którą nigdy bym nie podejrzewał o to.

Cosima stanęła prze mikrofonem wypychajac mnie na bok.

- To prawda. - Powiedziała a na sali nagle zapanowała niesamowita cisza.

Zdumione oczy wszystkich były zwrócone w jej stronę, moje również.

- Ojcem dziecka nie jest Maksymilian. Tylko jego kuzyn książę Mike. - Spojrzała na mnie z łzami w oczach i znowu wróciła wzrokiem na tłum ludzi. - Mój matka za wszelką cenę chciała abym została królowa. Zmuszala mnie do robienia różnych rzeczy, ale nie działały, ponieważ Max od początku był zakochany w Carly. Dlatego moja matka zmusiła mnie, żebym zaszła w ciążę i sprawiła,  że wszyscy uwierzą w to, że to Max jest ojcem. Z tego miejsca chciałam wszystkich przeprosić, a przede wszystkim Ciebie Max. - Znów spojrzała na mnie.

Widać było w jej oczach żal i skruche.

Podszedłem do miej i mocno przutulilem.

Cosima znowu odwróciła się w stronę mikrofonu.

- Więc nie uważajcie go za złego człowieka. Tak na prawdę on jest wspaniałą osobą i wierzę, że będzie równie wspaniałym królem. - Uśmiechnęła się do mnie i usiadła z powrotem na swoje miejsce.

- Wasza królewska mość czyli zamierza król poślubić Carly Evans? - Zapytała inna kobieta n przodzie.

- Przecież to nie możliwe. Król musi poślubić kobietę z tytułem. - Odpowiedział jakiś mężczyzna.

- Powiem jedno. - Zacząłem. - Nie obchodzi mnie czy Carly ma tytuł czy go nie ma. Dla mnie jest idealna. I jeśli nie zaakceptujecie jej jako królowej to jedno znacznie nie akceptujecie mnie jako króla. Gdy tylko Carly wyzdrowieje to ożenię się z nią bez względu czy będę mieć koronę czy też nie. Myślę, że powiedziałem już wszystko. - Obrucilem się i już chciałem zejść z sceny, kiedy usłyszałem gromkie oklaski i wiwaty.

Odwrocilem się ponownie do zgromadzonych. Wszyscy stali i bili brawo.

- Niech żyje król Maksymilian! Niech żyje królowa Carly! - Zaczął ktoś krzyczeć a reszta dołączyła do niego.

Uśmiechnalem się szeroko do poddanych i zszedłem z sceny.

Udało się.

Ludzie znają prawdę i zaakceptowali Carly jako królowa.

Teraz wystarczy, że Carly się obudzi i już bez przeszkód możemy być razem.

Ale nie udałoby się to bez jednej osoby.

Szukałem Cosimy, aż w końcu ją znalazłem.

Rozmawiała z jakim reporterem.

Poszedłem szybko do niej.

- Cosima. - Na dźwięk swojego imienia odwróciła się. - Chciałem Ci podziękować. Dzięki tobie ludzie nie uważają mnie za dupka. Mogłaś siedzieć i nic nie mówić a jednak postanowiłaś powiedzieć prawdę. Dziękuję.

- Czytałam gazety i poczułam wyrzuty sumienia. Przez mnie i moją matkę wszyscy uważali cie za kogoś kim nie jesteś. Przez mnie cały kraj uważał cie za ojca dziecka, które tak naprawdę nie jest twoje. Zrobiłam tobie i Carly tyle świństw a ty i tak pozwoliłes mi zostać do porodu. Nie zasłużyłeś na to aby wszyscy myśleli, że jesteś złą osoba, bo jesteś tak doskonały, że aż za bardzo. Carly to prawdziwa szczęściara. Przepraszam Cie i gdy Carly się obudzi ja też przeprosze, a później obiecuję, że już nigdy mnie nie zobaczycie.

Cały ten czas działała pod presją matki tak samo jak ja pod presją mojego ojca.

Doskonale ja rozumiem.

Teraz gdy oni nie żyją w końcu możemy być sobą.

- Zostań tu w pałacu. Chcę zobaczyć jak dziecko mojego kuzyna dorasta. - Zrobiła zdziwione oczy, ale ja tylko przutulilem się do niej.

Odwzajemnila uścisk i staliśmy wtuleni w siebie jak przyjaciele przez kilka minut.

- No, a teraz - odsuneła się. -  Jesteś wolny, więc leć do swojej dziewczyny i opowiedz jej o tym co się stało przed chwilą. Zgaduje, że każdy obywatel oglądał ta transmisję, więc skoro ona ma w przyszłości zostać królowa to niech nie będzie zacofana.

Pocałowałem ją w czoło i poszedłem powiedzieć Jasper'owi, że jedziemy do Carly.

***
Cześć!!!

Wszystko się wyjaśniło i teraz trzeba czekać, aż Carly się obudzi, ale czy to się stanie?

Kocham was 💕
Karo1204 💗

Przypadek Where stories live. Discover now