3.23

20.2K 1K 276
                                    


⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐

.

.. - Hej Lia!

- Co ty tutaj robisz? - zagaduję go, po czym mówię do Pata - idź już do cioci.

- Pozbierałem się jakoś, ułożyłem sobie życie od nowa, mam żonę i córeczkę - tłumaczy.

- Gratuluję!

- Widzę, że ty też masz małego Garnera - śmieje się.

- No mam, mam.

- Muszę lecieć, bo na mnie czekają - mówi - miło było spotkać, do następnego razu!

- Cześć! - żegnam kolegę i idę do pozostałych.

Witam się z Cody'im oraz Vicky, a potem biorę małą Mię na ręce.

- Hej księżniczko - łaskoczę ją po brzuszku, co wywołuje uśmiech na tej małej buźce.

- Co tam? - pyta brat.

- W porządku, Nate wyjechał do Nowego Jorku, dostał dobrą sprawę do poprowadzenia, a u was?

- Też, po staremu chyba - odpowiada i cmoka swoją żonę w usta.

- Czas na zabawę - mówię, gdy zauważam podekscytowanie Patricka - ja stawiam.

- Nie musisz - moja przyjaciółka wywraca oczami.

- Ale chcę - posyłam jej powietrznego całusa, a następnie idę do kasy.

Wykupuję zabawę na trzy godziny, po kilku minutach wszyscy bawimy się razem z dziećmi. Gdy mija dobre pół godziny zabieram Vicks do stolika, Cody zostaje z maluchami.

- Co jest? - siadamy pijąc wodę.

- Mogę się urwać na jakieś pół godziny? Maksymalnie godzinkę - szczerzę się.

- Nie ma sprawy, a co?

- Chcę mamie zawieść ten wazon, co jej się podoba - wyjaśniam.

- Aaa, okej - odpowiada.

- Dzięki! To idę powiedzieć tylko Patrickowi i zmykam.

* Kilka minut przed jedenastą dojeżdżam do domu rodziców. Odruchowo spoglądam na dom Dallasa, który wygląda jakby ktoś w nim mieszkał. Może w końcu go sprzedał. Chwilę później dostrzegam nieznany mi samochód na podjeździe mojej matki.

Wychodzę z pojazdu i zabieram sporych rozmiarów wazon z bagażnika. Wchodzę do domu bez zbędnego dzwonienia, czy pukania. Od razu zmierzam w stronę salonu, czego po chwili żałuję.

Stoję nieruchomo z otwartą buzią, aż w końcu wazon wyślizguje mi się z rąk, po czym rozstrzaskuje na szarych kafelkach. Dwie pary oczu zwrócone są na mnie. Moja rodzicielka wraz z Blake'iem siedzą razem przy stole, na którym rozłożone są małe woreczki z białym proszkiem.

W panice zaczęłam łapać małe kawałki szkła, a po chwili uciekłam z budynku. Gdy zbiegałam po schodach na chodnik zobaczyłam, że całe dłonie mi krwawią. Przystanęłam obok auta.

- Kurwa - syknęłam z bólu.

- Lia? - już chcę wybuchnąć, ale dociera do mnie czyj to głos. Odwracam się i widzę Camerona, który wyciąga zakupy z auta - co ci się stało? - panikuje, rzuca siatki na drogę, a następnie podbiega do mnie sprintem.

- Piecze jak cholera - stwierdzam.

- Chodź - łapie mnie w talii.

Prowadzi nas do swojego domu, w pośpiechu szuka kluczy. Wchodzimy do łazienki, gdzie obmywam lekko dłonie, a następnie siadam na brzegu wanny. Cam wyciąga apteczkę i wspólnymi siłami robimy coś z moimi ranami. Lewa kończyna nie wygląda tak źle, o wiele gorzej jest z prawą.

- Ty to szkło chyba zgniotłaś - komentuje.

- Nie wiem, w tamtym momencie nie myślałam - wzruszam ramionami.

- A ja nie wiem, czy nie powinnaś mieć tego zszyte - wskazuje na jedno z przecięć.

- Poradzę sobie - wstaję na równe nogi - dziękuję za pomoc Cameron.

- Nie ma sprawy, większość by tak postąpiła.

- Muszę już jechać - oznajmiam.

- Zawieść cię?

- Nie, poradzę sobie Cam - mówię, a on uśmiecha się na "Cam".

- To chociaż cię odprowadzę - wychodzi jako pierwszy.

Szybko się z mężczyzną żegnam, po czym odjeżdżam z bólem dłoni i serca. Moja matka nawet za mną nie pobiegła, zero reakcji.

Draaaamaaa [wszyscy, którzy oglądali Skam niech wyobrażą sobie teraz Chrisa hahah]





New neighbour, old love 1&2&3 ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz