3.01

23.3K 1.3K 615
                                    

GWIAZDKUJCIE I PISZCIE CO MYŚLICIE!❤

*SZEŚĆ LAT PÓŹNIEJ*

- Cześć, mały brzdącu! - nachylam się nad różowym łóżeczkiem.

- Widzę, że ciotka się stęskniła - słyszę za mną.

- Żebyś wiedziała - wytykam Vicky język, z tego nigdy nie wyrosnę.

Vicky i Cody wzięli ślub dwa lata temu, a jedenaście miesięcy później przyszła na świat ich córeczka - a moja córka chrzestna - Mia.

Jest tak podobna do mamy, że to aż niedorzeczne, jedynie oczy ma po tacie. Mieszkają z moimi rodzicami, natomiast ja od dwóch lat wynajmuję mieszkanie.

- Muszę ją nakarmić - oznajmia brunetka, po czym siada z małą na rękach obok mnie.

- Ale cycki - komentuję.

- Zobaczymy jakie ty będziesz miała wielkie cyce po ciąży.

- Na razie nie planuję - wzdycham.

- Co tam u ciebie i Nate'a? Jak wam się układa?

- Powiem ci, że jest super - uśmiecham się szeroko - cały czas jest taki romantyczny i w ogóle.

- A wiesz, Cody ostatnio też jakiś romantyczny się zrobił - chichocze bratowa, zerkam na zegarek.

- Kurde! Za dwadzieścia minut zaczynam pracę - wstaje z kanapy i zabieram swoje rzeczy.

- To długo u nas posiedziałaś - wywraca oczami.

- Przepraszam! Wpadnę w sobotę razem z Nate'em - przytulam brunetkę - pa!

- Pa! Powodzenia! - krzyczy za mną.

Wsiadam do SUVa, którego dostałam od rodziców. Pamiętam czasy, gdy za nic nie chciałam zrobić prawa jazdy, a teraz proszę.

Odpalam silnik i wyjeżdżam na ulicę, kieruję się prosto do mojej pracy. Po kilku minutach jestem na miejscu.

- Dzień dobry.

- Dzień dobry - patrzy na mnie sekretarka - zrobić pani kawę?

- Tak, proszę.

- Dzisiejsza lista - pokazuje papier.

- Dzięki - posyłam kobiecie uśmiech i idę do gabinetu. W pomieszczeniu zastaje rudowłosą kobietę o imieniu Halsey, z którą mam przyjemność pracować.

Nie zostałam nauczycielką, nie zostałam psychologiem, nie zostałam dentystką. Zostałam architektem! Pracuję w dużej korporacji, projektuje hotele dla naszych klientów. Jeśli masz potencjał, to i w młodym wieku zajdziesz daleko.

*Około godziny 17 wróciłam do mieszkania, gdzie przywitał mnie mój narzeczony.

- Hej, kochanie - Nate skrada mi buziaka.

- Hej - przytulam go, po czym kieruję się do salonu i zajmuję miejsce na sofie - jestem wykończona.

- Ja też, takiego nieznośnego klienta mam, że szkoda gadać. Chcesz wina?

- Z chęcią - zdejmuję szpilki, które lądują na kremowym dywanie.

Brunet dołącza do mnie chwilę później. Dwa kieliszki stawia na stoliku i zajmuje się otwarciem butelki. Bacznie go obserwuję.

Jego niebieskie jak ocean oczy skupione są na szkle, dłonie majsterkują przy korkociągu a pełne, malinowe usta wykrzywione w uśmiechu.

Na ten widok sama zaczynam się szczerzyć. Nie wiem co bym zrobiła bez tego mężczyzny. Od przeklętej soboty, od cholernych sześciu lat jest przy mnie, wspiera mnie na każdym kroku. Kocham go tak mocno.

Camerona przez te sześć lat widziałam tylko raz, na weselu Cody'iego. Rozmawialiśmy normalnie, jak gdyby nigdy nic. Wtedy dowiedziałam się, że skończył już studia i gra w jakimś znanym zespole. Podobno mieszka w Portland razem z Graysonem.

Z zamyśleń wyrywa mnie Nate podając kieliszek.

- Dzięki.

- Obejrzymy coś? - proponuje.

- Jasne - całuję go - ostatnio chciałam obejrzeć Legion Samobójców - patrzę na niego proszącym wzrokiem.

- Niech będzie - ulega, na co chichoczę.

- Kocham cię, wiesz?

- Wiem - przywiera do mnie ustami.

Awwww

Mam nadzieję, że będziecie ze mną do samego końca! ❤

New neighbour, old love 1&2&3 ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz