2.43

33.4K 1.8K 282
                                    

*KILKA DNI PÓŹNIEJ*
*CAMERON*

Dzisiaj nasz wielki mecz. Jestem podekscytowany, bo gramy z jakąś uczelnią z Nowego Jorku. Od poniedziałku trenowałem wieczorami, żeby na tym spotkaniu wypaść nienagannie. Podobno ma na nim być jakiś "poszukiwacz talentów".

Widziałem układ Maddie i muszę powiedzieć, że jest naprawdę zajebisty. Dziewczyny musiały włożyć w niego sporo pracy, ale wyszło im to tylko na dobre.

- Cam! - słyszę wołanie - hej - Maddie dogania mnie.

- Cześć - przytulamy się - podekscytowana? Bo ja jak nigdy.

- Ja też, ale nie ukrywam, że trochę się stresuje - odpowiada.

- Daj spokój, nie masz czym. Ten układ jest totalny.

- Dzięki - lekko się rumieni.

- Burak - droczę się.

- Spadaj - wybucha śmiechem - idziemy do Pizza Hut, idziesz z nami?

- Nami?

- Chris, Grayson, Jake, Nate i ja - wyjaśnia.

- Ok.

Na szczęście pizzeria znajduje się blisko budynku szkoły i doszliśmy tam w kilka minut. Wszyscy już na nas czekali w loży.

- Siema - witam chłopaków, odpowiadają mi tym samym. Wspólnie składamy zamówienia.

Podczas gdy reszta gada o meczu, ja wpadam w złość po obejrzeniu snapów Lii. Nie dość, że na prawie każdym zdjęciu jest z nią Nate, to są na plaży. Spoglądam na datę - wczoraj. Z zazdrości kusi mnie, żeby w pewnym sensie się odegrać.

- Maddie - zwracam uwagę brunetki - selfie.

Dziewczyna szybko się odwraca i robimy zdjęcie z filtrem pieska.

- Słodkie - komentuje.

- No ba - przewracam teatralnie oczami, towarzystwo zaczyna się śmiać.

*Po spotkaniu ze znajomymi pojechałem do bractwa, by zostawić plecak i zabrać torbę na mecz, która czeka już od kilku dni.

Trener kazał przyjechać o 15, bo godzinę później zaczyna się już mecz, a mężczyzna chce wszystko ostatni raz omówić, no i musimy się rozgrzać.

Parkuję samochód przed szkołą, po czym kieruję się do szatni. Witam trenera i siadam pomiędzy Chrisem a Graysonem.

- Wszyscy są? - rozgląda się po pomieszczeniu około trzydziestoletni facet.

- Tak - odzywamy się chórem.

- Omówimy wszystko ostatni raz, wtedy pójdziecie na rozgrzewkę, tylko nie ubierajcie na nią już strojów, jasne?

- Jasne - odpowiadamy.

Dwadzieścia minut później wychodzimy na boisko w samych spodenkach, w których zazwyczaj ćwiczymy. Trybuny powoli zaczynają się zapełniać. Za nami wchodzą przeciwnicy.

Robimy dokładnie całą rozgrzewkę, po czym wracamy z powrotem do szatni, by przebrać się w te 'oficjane' stroje, połączone trzema kolorami - niebieskim, żółtym i białym.

Gdy już chcę wychodzić słyszę dźwięk sms-a. Wracam się do torby, a następnie wyjmuję iPhone'a.

Kochanie<3:
Muszę ci coś powiedzieć...

Ja:
Lia..?

- Powodzenia kochanie - odwracam się i widzę swoją dziewczynę. Wygląda idealnie, zresztą jak zwykle. Ubrana w obcisłe, jeansy z wysokim stanem, crop top ze sznurkami na dekolcie, a do tego jasne vansy. Na jej szyi widnieje wisiorek, który dałem jej na święta w zeszłym roku.

Bez słowa odkładam telefon i idę do dziewczyny, przytulam ją mocno, a następnie daję buziaka.

- Dziękuje - uśmiecham się figlarnie.

- Podziękuj Chrisowi, to jego zasługa, że tutaj jestem - chichocze.

- To później, teraz pora rozwalić Nowojorczyków. Idź na trybuny i przyjdź po meczu tutaj, ok?

- Dobrze - staje na palcach, by mnie pocałować.

Odbieram od dziewczyny walizkę i stawiam przy mojej szafce, po czym się rozchodzimy.

Dzięki niej mam jeszcze większą motywację. Mam dla kogo wygrać ten mecz.

No i wygraliśmy 79:68.
Teraz czas to uczcić imprezą w bractwie.

Wena chyba wróciła, ale nie wiem na jak długo :D

New neighbour, old love 1&2&3 ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz