Bliski kocha, ale miłości nie rozumie.

320 17 11
                                    

*Perspektywa Tommy'ego*


Otworzyłem oczy, obudzony przez słońce, wkradające do pokoju przez niedokładnie zasłonięte okno. Od razu poczułem, jakbym przed snem posłużył komuś za worek treningowy. Wszystko mnie boli! A do tego to cholerne łupanie w czaszce... Która godzina? Mam nadzieję, że nie zaspałem. Zostałbym zabity na miejscu za kolejny raz.


Chciałem się podnieść, by sprawdzić godzinę na wyświetlaczu komórki, ale przeszkodziło mi kilka rzeczy... w zasadzie dwie najważniejsze. Po pierwsze, ból nie pozwala mi się jeszcze ruszyć, a po drugie, nie jestem tutaj sam... Dopiero teraz to zobaczyłem. Mało tego, ten ktoś nie jest nawet w odległości paru milimetrów ode mnie, bo jestem do niego cały przyklejony. Właśnie - do niego.


Serce szybciej zabiło w mojej piersi, teraz zacząłem wyczuwać istotne szczegóły. Jego dłoń w moich włosach, jego dotyk na moich plecach, jego miętowy oddech na mojej skroni, który tak uzależniał swoim ciepłem i zapachem. Nasze nogi były splecione, a moja głowa unosiła się i opadała wraz z jego piersią. Albo to sen, albo umarłem.


-Już nie śpisz? Myślałem, że będę musiał cię sam ściągać z łóżka. - uniosłem spojrzenie, tym samym natykając się na szaro-błękitne oczy Adama, nie umiejętnie skrywając zaskoczenie. Czarnowłosy mężczyzna uśmiechnął się przez ten widok.


-Lubię robić niespodzianki... - mruknąłem skrępowany, ale również się uśmiechnąłem, czując lekkie pieczenie na twarzy.


-Wiem, czasem aż za dobrze ci to wychodzi. - Lambert zaśmiał się sztucznie, ale potem nie umiał już nawet udać uśmiechnąć. Popatrzyłem w dół. Przełożył dłoń z moich pleców na swój brzuch. Chwyciłem ją delikatnie, wplatając moje palce w jego. Dużo nie myślałem.


-Powiedz mi, co się stało. Czy ja... no wiesz, znowu przesadziłem? - spojrzałem w górę, a Adam uśmiechnął się do mnie smutno. Zaczynam pamiętać... alkohol. Dużo alkoholu. - Powiedz, ja nic nie pamiętam. Chcę wiedzieć, za co pewnie chcesz mnie wywalić z kapeli. 


Mężczyzna wzdrygnął się, po czym ścisnął  mocniej moją dłoń. Zabrał rękę z moich włosów, chwytając nią za to mój podbródek, bym popatrzył na niego. Spoważniał, zmarszczył brwi, pogładził jeszcze kciukiem mój policzek. Zesztywniałem...


-Zapamiętaj to raz na zawsze... Ja nigdy nie chciałbym twojego odejścia, nigdy. Jak już, to tylko dla twojego dobra. Obiecaj, że gdy opowiem ci o wczorajszych wydarzeniach, to nie będziesz miał wyrzutów sumienia. Nie ważne co, ale zapomnimy o tym... Wszyscy. - Jego głęboki głos przeszył mnie od stóp do głów. Pokiwałem posłusznie, starając ukryć się zafascynowanie postawą mężczyzny... To dziwne uczucie, gdy wiesz, że komuś zależy na twojej obecności. Przynajmniej dla mnie.


-Było aż tak źle? - Spytałem, gdy piosenkarz zaczął opuszczać wolno mój podbródek. Zaczynam czuć strach przed informacjami, które zaraz usłyszę... Wiem, że nie mam hamulców na trzeźwo, ale po piciu lub ćpaniu... nie mam nawet ręcznego.


-Na pewno nie była to z tych łagodniejszych akcji. Nadal nie rozumiem twojego zachowania, bo w końcu coś cię zawsze do czegoś pcha. Tamten koleś w Nowym Jorku denerwował cię swoim stosunkiem do twojego makijażu, więc po alkoholu przestałeś to tolerować...Tamta dziewczyna w Waszyngtonie cię podniecała od początku, więc po alkoholu ją...


-Okej! Pamiętam...! - zarumieniłem się - Co więc takiego ,,niezrozumiałego'' zrobiłem?


Adam zamarł na chwilę. Mocno zaciskał usta, aż te powoli stawały się blade. Mój wzrok zaczynał przypominać wręcz błagalny. Rozchyliłem lekko wargi. Widok takiego zakłopotania u niego nie jest tym codziennym... Odwróciłem w końcu spojrzenie od mężczyzny.


You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Mar 13, 2020 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Druga Szansa - Adam Lambert Story (w trakcie popraw)Where stories live. Discover now