Blondyn...

347 34 8
                                    


*Perspektywa Adama*

-Czyli jest sławny? - Dalej dopytywała Wiktoria, a Nadia wywróciła oczami.

-Ile jeszcze razy mam ci to powtarzać?! Nic ci nie powiem! - Podniosła głos dziewczyna o ciemnych włosach, przez co ta o jasnych się oburzyła.

-Dziewczyny, bo będę miał wyrzuty sumienia, że z moją pomocą się pogryzłyście. - Zaśmiałem się rozbawiony, przez co dziewczyny popatrzyły na siebie i również się zaśmiały.

Szczerze nie mogę się już doczekać reakcji Wiktorii... z drugiej strony jednak się denerwuje, ale to pewnie tylko moje głupie obawy. Poznałem ją na tyle, że spodziewam się po niej wielkiej radości, ale to się okażę. Ta dziewczyna nadal jest dla mnie zagadką, ale chętnie ją poznam, bo coś czuję, że będzie to cis wyjątkowego... Fakt, nie planowałem... nowego członka rodziny... ale widać było mi to pisane, było jej pisane... Nie zawiodę  jej, bo tak szczerze, to już raz tak jakby ją zawiodłem... Nie może o tym wiedzieć, a ja nie mogę tego wspominać... Zapomnij.

-Adam? - Głos Wiktorii przedarł się do mojej głowy, przez co się wzdrygnąłem.

-Co? Przepraszam... Pytałaś o coś? - Spojrzałem w lusterko, a dokładniej w odbicie jej oczu w nim.

-Nad czym tak myślałeś? Wołałam cię z pięć razy...

-Przepraszam mała, moje obowiązki zaprzątają mi głowę. O co chciałaś wcześniej zapytać?

-Ile zajmie nam jeszcze droga? Oczy same mi się zamykają.

-To nie walcz z tym, bo jeszcze trochę będziemy jechać. Prześpij się... Obudzimy cię, jak dojedziemy na miejsce.

*Perspektywa Wiktorii*

-Wiki, już dojechaliśmy. - Cichy szept przerwał moje sny, dziwne sny... O przeszłości, więc tym bardziej się cieszę, że już nie śpie. Teraz nawet zasypianie jest dla mnie w pewnym sensie straszne... - Wszystko dobrze? Pobladłaś.

-Nie, nie... Wszystko w porządku, dzięki Nadia. - Uśmiechnęłam się wymuszenie do przyjaciółki, czego na szczęścia nie zauważyła i również odpowiedziała uśmiechem.

Auto podskoczyło, przejeżdżając przez krawężnik. Zatrzymało się przed bramą, wokalista zgasił silnik, po czym odwrócił się do nas.

-Nasz znajomy już czeka w środku. Wole uprzedzić. - Adam uśmiechnął się radośnie, a to wystarczyło, bym dała sobie zapomnieć o dręczących mnie koszmarach.

-Uważasz, że mogłabym się wystraszyć jego widoku? - Spytałam rozbawiona, a muzyk spojrzał się na mnie cwanie.

-Nie. Uważam, że mogłabyś mi po prostu zemdleć. - Zachichotał pod nosem, a Nadia nie powstrzymała śmiechu.

-Ha, ha. Jesteście siebie warci!

Wysiedliśmy z wozu, a ja najszybciej opuściłam pojazd. Stanęłam na pustej, ciemnej ulicy mieszkalnej Los Angeles, a moje serce wali jak młot kowalski o kowadło. Ciekawość zżera mnie od środka, ale równocześnie myślę, że nie powinnam mieć tak wygórowanych oczekiwań... Pewnie to po prostu sympatyczny znajomy Adama, o którym pewnie nawet nie słyszałam. Wszystkie inne opcje raczej nie mogą mieć tutaj miejsca. Serio, myślałam o wszystkich tych, którzy chcieliby pociechę, ale raczej nie wiele osób z grona znanych mi znajomych Adama pasuje...

-Wiki, idziesz? - Wzdrygnęłam się, gdy poczułam na ramieniu silną, ale zarazem czułą rękę Adama.

-Tak, przepraszam... Tylko trochę się stresuje.

przyznam, nie spodobało mi się jak wtedy się uśmiechnął.

-My się chyba nie znamy?

-Wątpię.

-Wyluzuj Wikuś, to tylko ja.

-Proszę. - Powiedziałyśmy jednocześnie.

-Możemy?

-Tak. - Odpowiedziałam smętnie, a do pokoju weszło dwóch mężczyzn, wysoki brunet i nizszy blondyn, no więc wiadomo kto.

Wika mocno się spięła, gdy za blondynem do pokoju wszedł Adam. Szczerze, to też byłam na niego lekko zła, ale nie tak jak ona.

-Możecie nas na chwilę zostawić samych? - Powiedział mój braciszek patrząc na Wikę.

-OK. - Wstałam i razem wyszliśmy z pokoju, gdzie zostali Adam i Wiktoria.

Nie wiedziałam co mam mówić... Bałam się na niego choć by spojrzeć.

Zeszliśmy po schodach z powrotem do salonu w kompletnym milczeniu. Usiedliśmy na kanapie. Byłam bardzo spięta, bałam się że Tommy jest na mnie wściekły.

Przysunął się do mnie i objął ramieniem, oparłam o niego głowę. Cieszę się że nie jest ani troszkę na mnie zły. Kamień spadł mi z serca...


*Perspektywa Adama* *W tym samym czasie co rozmowa Jagody i Tommiego*

-Mogę usiąść?

-Tak. - Powiedziała krótko i patrzyła wszędzie, tylko nie na mnie...

-Wikuś... Przepraszam za to. Obiecuje to wynagrodzić, jak tylko chcesz. Tylko proszę, chociaż na mnie popatrz. - Odgarnąłem jej długie blond włosy za uch, od razu odwróciła ode mnie głowę.

-Nic nie rozumiesz. - Usłyszałem wreszcie jej głos, ale był on załamany, bliski płaczu.

-Ale, czego mała?

-Że się bałam, ale tylko o ciebie. Że znów stracę wszystko... Wszystko co kocham.

Druga Szansa - Adam Lambert Story (w trakcie popraw)Hikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin