To mnie wypala... Cz.3 - Pulsujące blizny przeszłości

228 21 10
                                    

-Adam, budź się. - Potrząsnąłem delikatnie ramieniem śpiącego mężczyzny. Chciałem dodać coś od siebie, by go zbudzić, ale obecność Wiktorii przy piosenkarzu odwodziła moje ,,żartobliwe" pomysły.

-Co? Ah Tommy... Co tutaj robisz? Coś się stało? - Zmierzył mnie zaspanym wzrokiem, a jego oczy zdradzały ostatnio niespokojny sen.

-Trzeba zacząć działać, a sami sobie nie poradzimy. Sprowadziłem więc moją dobrą przyjaciółkę, która pomoże nam się nim zająć. - Na moje słowa w oczach Lamberta pojawiła się wdzięczność.

-Nie wiesz jak się ciszę. O której dokładnie przyjedzie? - Spytał leżąc na posłaniu, ze śpiącą nastolatką przy boku.

-Będzie tutaj za dwadzieścia minut. Dałem wam trochę pospać, bo dzwoniłem dwie godziny wcześniej. Nie dziękuj. - Uśmiechnąłem się zadziornie, a Lambert uniósł jeden kącik ust do góry.

-Nie to nie, sam chcesz. Niczego nie trzeba przygotować na przyjście...?

-Hani. - Dodałem spokojnie - Nie, raczej z tym nie będzie problemu, ale ty chyba dawno nie widziałeś lustra. - Podparłem się na ręce, by wyjąć telefon z ciasnych spodni. Nie włączając ekranu podtrzymałem go wokaliście przed oczami lekko się śmiejąc, a Adam wykrzywił usta w nieładnym, zniesmaczonym grymasie.

-Nie mogłeś od razu powiedzieć? Ale tak w sumie, to będzie to problem, jeśli raz nie będę piękny? A poza tym nie chcę budzić Wiki. - Uśmiechnął się mimo poddenerwowania, ale potem jego twarz znowu przybrała smutny, zamyślony wyraz.

-Sam wiesz, że zawsze jesteś piękny. Inaczej kogo bym nazywał divą? - Spojrzał na mnie ze zmarszczonymi brwiami i rozbawioną miną. - Idź do łazienki i zmyj ten tusz, a ja zostanę z Wiktorią.

-Dziękuję. - Zaczął się powoli podnosić, a dłońmi asekurował bezwładie leżącą głowę dziewczyny, po czym odłożył ją delikatnie na białą kołdrę. Nastolatka lekko się poruszyła, lecz potem dalej śniła. Adam odetchnął z ulgą.

-Tylko potem nie karz na siebie czekać. - Cmoknąłem za jego plecami, a Adam nie odwracając się pokazał mi środkowy palec i leniwie wyszedł z pokoju. Zaśmiałem się pod nosem kręcąc głową.

Jak ja lubię się z nim drażnić! Mogę to nawet uznać za moje uzależnienie. Odwróciłem głowę i spojrzałem na śpiącą czternastolatkę. Na początku nie wierzyłem w tę historię o córce, ale teraz nie mam wątpliwości, że Adam i ona naprawdę się kochają. Mam tylko nadzieję, że teraz jej wsparcie mu wiele da, może nawet zadecyduje o powodzeniu tego całego przedsięwzięcia, bo w końcu on chcę widzieć samego Adama... I nikogo przy nim. Teraz strach zaczyna ściskać moje gardło.

Nagle poczułem wibracje w dłoni, gdzie nadal znajdowała się moja komórka.

-Halo? Gdzie jesteś? - Dzwoniła Hania. Wstałem z łóżka i wyszedłem z pokoju, by przypadkiem nie obudzić Wiktorii.

-Czy u was naprawdę tego nie słychać? Chyba dzwonię do drzwi od pięciu minut Tom! - Skrzywiłem się przez wybuch jej krzyku w słuchawce. Ta to potrafi huknąć... Ucho mi pęka.

-Nie mów do mnie To... Eh. Dobra, czekaj tam. - Wysyczałem i bez rozłączania wcisnąłem telefon do kiszeni dżinsów.

*******************

-Co to ma znaczyć?! Nie prosiłem cię o porady psychologiczne! - Skrzyżowałem ręce na piersi, a dziewczyna przede mną strzeliła we mnie rozzłoszczonym spojrzeniem.

-Ale to nie ty decydujesz! On musi sobie sam z tym poradzić, a chyba to ty mówiłeś, że zaczynasz się o niego martwić w tej kwestii? - Moja twarz złagodniała, bo miała racje...

Druga Szansa - Adam Lambert Story (w trakcie popraw)Where stories live. Discover now