To mnie wypala... Cz.4 - Obrzydliwy dotyk

164 19 5
                                    


Ciemność odebrała mi częściowo zmysły, ale słyszałem ciężkie kroki na miękkiej wykładzinie. Chciałem otworzyć oczy, ale powieki nadal pozostawały zaciśnięte.
Nagle poczułem wilgotny podmuch na moim policzku. Napiąłem mięśnie, a tylko to byłem w stanie zrobić. Rozpaczliwie szukałem rozwiązania, ale byłem uwięziony we własnym ciele...

-Tyle minęło, a twoja skóra nadal jest taka delikatna. - Charlie przejechał palcami po moim ramieniu, po czym pogładził mój policzek.

Postarałem się o nie ładny grymas na mojej twarzy, ale udało mi się to tylko w połowie.

-Zostaw mnie. - Wysyczałem z wysiłkiem.

-Jakoś wtedy ci to nie przeszkadzało... Ale teraz twoje zdanie mało znaczy, bo sam jeszcze nie wiesz, że tego chcesz. - Dotknął niecierpliwie moich ust swoimi. Nie myślałem, że będzie taki bezpośredni.

Przytrzymał moje czoło ręką, a klatke piersiową przygwoździł swoim ciężarem do sofy... Chciałem krzyczeć! Chciałem uciekać! Chciałem o nim zapomnieć...

Czułem, jakby usiłował mnie zabić szalonym pocałunkiem, bo inaczej nie da się tego nazwać. Dotykał mnie dłońmi po całym, nieruchomym ciele. Czułem, jak skóra piecze po jego mocnych ruchach, jakbyś usiłował sunąc kolanami po szorstkiej wykładzinie. Najczęściej dotykał szyi, a ja jęczałem bezradnie z bólu.

-Nareszcie wróciłeś. Tyle nocy o tobie myślałem Adam, a teraz mam cię na wyłączność. Kamery są zniszczone, więc nic mi nie przeszkadza. - Wydyszał do mojego ucha, a ja starałem się powstrzymać szloch.

Łza pociekła w bok po skroni, a mężczyzna nadal zajęty był jednaniem naszych warg. Dopiero gdy kolejna jakimś cudem poleciała ku moim ustą, to zaprzestał i otarł ją dłonią. Usłyszałem cichy śmiech nad uchem.

-Taki twardziel i płacze? Nie spodziewalem się tego. Zwykle to ty grasz tego na górze - Poczułem ręce na skroniach. - ale teraz to mi przypadnie ten zaszczyt.

-Czemu mi to robisz? - Spytałem zrospaczony.

-Jeszcze to jest nie jasne? Bo zasługujesz na większe wrażenia, niż ten blondyn umie ci dać. Przyznaj, że emocji ci nie brakuje? - Szarpnąłem się nerwowo, a ucisk na klatce się zwiększył.

-Mnie i Tommy'ego nie łączy nic, poza przyjaźnią. - Zacisnąłem zęby z wysiłku, a na czole poczułem małe kropelki potu.

-Przestań kłamać lub żyć w kłamstwie! Historia miłosna piosenkarza i jego gitarzysty... - Zaśmiał się gorączkowo. - Może na początku się tylko bawiłeś, ale potem zacząłeś traktować go nie jak kumpla, ale mężczyznę! Nie jestem głupi!

-Jesteś w błędzie. Ja...

-Nawet mnie podrzuciłeś dla niego! Kocham cię, ale i tak nie mogłeś znieść myśli, że nie jestem nim! Myślisz, że nie znam waszych ,,niewinnych'' żartów? - Słyszałem narastającą złość w jego drżącym głosie.

-To przyjaciel... - Wyszeptałem niepewnie.

Wiedziałem, że nie wytrzyma. Usłyszałem świst powietrza przy uchu, a potem policzek zapiekł z potworną siłą. Uderzenie było silne i brutalne.

-Przepraszam, ale nie znoszę kłamców. Teraz, gdy jesteśmy sami, to wreszcie możesz porównać mnie z nim. Wybór jest oczywisty. - Pokręciłem przecząco głową i napiąłem mięśnie twarzy.

I wtedy poczułem władzę nad powiekami... Otworzyłem pieczące oczy. Patrzyłem chwilę jak przez mgłę, ale potem obraz nabrał kształtów.

-Ah... Lek przestał działać. - Przetarł moje oczy delikatniej, rozmazał przy tym rozmoknięty już tusz, bo poczułem lepiące się rzęsy. - Ale teraz chociaż mogę popatrzeć na twoje oczy, a ty możesz smakować te chwile również wzrokiem.

Druga Szansa - Adam Lambert Story (w trakcie popraw)Where stories live. Discover now