*Perspektywa Adama*
-Prze-Przepraszam... Ja... Ja nie chciałem. - Z walącym sercem mówiłem do dziewczyny, ale ona tylko na mnie patrzyła z kamienną twarzą, ale oczami pełnymi strachu. Jej jasna cera pokryła się czerwonymi strużkami krwi, a dookoła niebieskiej tęczówki utworzył się czerwony rozlew... Co ja zrobiłem? Przecież nigdy bym jej nie skrzywdził! Przysięgam...! Ale czy mogę teraz wierzyć samemu sobie?
Zrobiłem krok w stronę czternastolatki, ale ku mojemu zdziwieniu ona gwałtownie szarpnęła się w tył. Wlepiała we mnie przerażone spojrzenie, a ja bezradnie wyszeptałem ,,Przepraszam"...
Patrzyła na mnie jak na potwora, a teraz rzeczywiście nim byłem. Ukląkłem przed nią na kolano, po czym wyciągnąłem w jej stronę trzęsącą się dłoń, co wywołało u niej nagłe spięcie.-Nigdy bym cię celowo nie skrzywdził... Wiesz o tym, prawda? - Uśmiechnąłem się smutno, starałem się ją przekonać. Chciałem, by chwyciła moją dłoń, dała sobie pomóc... Przebaczyła.
Wiktoria przeniosła ciężar na jedną rękę, a drugą uniosła ku twarzy. Dotknęła miejsca rozcięcia, przy czym lekko zaszlochała, lecz nie roniąc ani jednej łzy. Popatrzyła na świeżą krew na palcach, a potem spojrzała na mnie. Jej wzrok mnie sparaliżował, bo był przepełniony brakiem zaufania i pogardą... oraz rozpaczą.
-Nie wierzę ci. - Pokręciła głową, a jej oczy zalśniły szklanym blaskiem.
-Daj sobie pomóc... Proszę cię mała. - Błagałem w desperacji nie mogąc znieść myśli, że może mnie znienawidzić, traktować jak zwykłego brutala.
Po chwili dziewczyna chwyciła niepewnie moją dłoń, a ja powoli postawiłem ją na nogach. Już rozłożyłem ramiona, by uściskać nastolatkę, ale ta niemalże natychmiast odwróciła się na pięcie i stawiała niewyraźne kroki w stronę schodów, przy tym zakrywając dłonią zranione oko.
-Wiktoria musisz to opatrzeć. Proszę wróć tu. - Starałem się dotrzeć do nastolatki, ale ona nawet się nie odwróciła. Zatrzymała się tylko na pierwszym schodku i obróciła twarz na bok:
-Poradzę sobie. Zajmijcie się Jagodą. - Powiedziała odwrócona bocznym profilem, po czym postawiła kolejny krok na marmurowych schodach. Widać u niej smutek. Teraz jej zaufanie do mnie jest cienkie jak nitka.
-Ale... - Już chciałem do niej podejść, ale przeszkodziło mi uczucie silnego uścisku na nadgarstku. Jak wyrwany z transu obróciłem głowę.
-Adam, daj jej spokój. Już dość zobaczyła... Ma racje, Jagoda teraz nas bardziej potrzebuje, a jej ranami zaraz się zajmiemy. Daj jej chwilę. - Tommy odwrócił się od nieprzytomnej Jagody. Wiktoria się na niego spojrzała i ledwo zauważalnie kiwnęła głową, jakby w podziękowaniu, co on również zauważył.
-Wiki... - Wyszeptałem do siebie widząc, jak dziewczyna osłabionym ruchem idzie do góry. Poczułem się paskudnie. Jakbym właśnie został uderzony niewyobrażalną stratą, a ta myśl mocno ścisnęła mi serce. Spojrzałem na swoją prawą dłoń, a na jej palcu nadal był ten pierścień. Ten, który rozciął delikatną skórę niemal do kości... Jak do tego doszło? Nigdy nie miałem problemów z samokontrolą, aż do dzisiaj. A do tego dowiedziałem się o tym krzywdząc ją... Moją rodzinę.
-Adam. Wiem co cię trapi, ale ja nie poradzę sobie sam. Proszę cię. - Prosił mnie niemal błagalnym tonem blondyn, a ja dopiero po chwili zorientowałem się, że mężczyzna zaczyna wpadać w coraz większą panikę.
-Co? Ah tak. Spokojnie, tylko powiedz co mam robić? - Przykucnąłem obok szczupłego chłopaka, a ten głośno wciągnął i wypuścił powietrze z ust.
-No dobrze. Na początek przeniesiemy ją na sofę.
********************
ΔΙΑΒΑΖΕΙΣ
Druga Szansa - Adam Lambert Story (w trakcie popraw)
FanfictionBohaterka traci rodziców, nagle sam gwiazdor Adam Lambert postanowił ją przygarnąć... Dlaczego? To się okaże. Spotykają ich przygody L.A, trudna miłość Adama, nowy rodzic bohaterki, inny niż pozostali... Oboje wciąż się zaskakują, czasem mało rozumi...