Światło reflektorów Cz.4 - Chcę, by pozwolił zapomnieć

161 14 11
                                    




*Perspektywa Adama*

Minuty zaczynały się dłużyć, a odgłos pukania zaczął być przeze mnie wyczekiwany. Gdzie jest Stefan? Rozumiem, że potrzebuje czasu, ale jutro ruszamy z samego rana i chce być przytomny na kolejnym show, on też musi mieć formę.


Wstałem z miękkiego posłania, które było tak delikatne, że z niechęcią się z niego podniosłem. Byłem już w nocnych spodenkach i podkoszulku, który i tak potem zwale na podłogę. Wyszedłem na korytarz i ruszyłem do drzwi znajdujących się na samym końcu. Przystanąłem, gdy z windy wyszła moja mała blondynka.


-Hej Wiki, a ty nie w piżamie? - Spytałem, demonstracyjnie krzyżując ręce na klatce piersiowej i unosząc jedną brew.


-Przepraszam, ale musiałam zamówić sobie coś do jedzenia. Nie chce nikogo urazić, ale mogłabym skończyć w szpitalu po całym talerzu ich przekąsek. - Dziewczyna zaśmiała się wesoło. Nadal miała na sobie eleganckie ubrania z koncertu. Prawie każdy przed koncertem pytał, czy może zmieniłem orientacje... Nie powiem, trudno było mi odpowiadać uprzejmie, zwłaszcza, że wcale nie podoba mi się to, że tak wyrasta... Jasne, cieszę się, ale też nie do końca. - Adam, wszytko gra?


-Co? A, tak! Przepraszam, zagapiłem się na ciebie, bo ostatnio nie mogę uwierzyć, że tak się zmieniłaś. - Wyciągnąłem dłoń i pogładziłem jej długie włosy, nie mogłem powstrzymać czułego spojrzenia.


-Mam nadzieje, że na lepsze? - Popatrzyła na mnie uśmiechnięta i podeszła, obejmując mnie ramionami, a ja ją.


-Zaczynam dostrzegać w tobie moje cechy, więc pozwól, że nie odpowiem. - Zaśmialiśmy się donośnie na korytarzu, zapominając kompletnie o ciszy nocnej.


-No dobrze, ja idę się przyszykować. Tylko mógłbyś do mnie przyjść, jak skończysz rozmawiać ze Stefanem? - Pokiwałem głową z chęcią i nachyliłem się, by pocałować ją w czubek głowy. Wiele nie musiałem się starać, ostatnio dałem jej lekcje z chodzenia na szpilkach. Haha, nadal mam to przed oczami.


-Zaraz, a ty skąd niby wiesz, że do mnie przychodzi? - Wiktoria popatrzyła na mnie cwanie i uśmiechnęła się chytrze.


-Wyobraź sobie, że nawet mnie nie zauważyłeś. Byłeś zbyt zafascynowany pewną osobą. - Z tymi słowami mnie zostawiła i poszła dumnym krokiem w stronę swojego pokoju, który znajduje się tuż obok mojego.


-Niezła sztuka. - Zaśmiałem się pod nosem i poszedłem do pokoju gitarzysty.


Zapukałem mocno w drzwi, których dźwiękoszczelność trudno było przebić. Jednak po chwili uderzania pięścią w drewno doczekałem się dźwięku odblokowania zamka.


-Nie, nie uważam nas za sprawę drugorzędną... - Powitał mnie Stefan z telefonem przy uchu, wyraźnie poddenerwowany. Postanowiłem jedynie kiwnąć głową w stronę mojego pokoju, nie chciałem im przeszkadzać. Mężczyzna zatrzymał mnie jednak gestem ręki.


-Słuchaj, może to przyjemność, ale też praca, jak każda inna. Pogadamy jutro. - Po tych słowach wcisnął czerwoną słuchawkę tak szybko, że nawet nie zauważyłem tego ruchu. Odrzucił telefon na bok, na łóżko, jakby był to granat.


-Chyba ty też masz się z czego spowiadać? - Popatrzyłem na bruneta ze współczuciem.


-Z tego? A daj spokój! Kobieta ma urojenia i tyle! ,,Ty tylko się bawisz w szarpanie za druty". Ha! Też mi coś, ona by nawet tego nie zrobiła... Odrazu by pękły! - Mężczyzna wymachiwał rękoma, wykończony widocznie nie pierwszą taką kłótnią. Po chwili jednak jego chęć do złości zmalała, a on popatrzył w stronę telefonu z pewną tęsknotą, ale i urazą.


Druga Szansa - Adam Lambert Story (w trakcie popraw)Where stories live. Discover now