Hamuj się

218 24 10
                                    

*Perspektywa Wiktorii*

-Pytałeś co u nich? Może dom nawet już nie stoi? - Zaśmiałam się idąc żwawo koło Adama, który odpowiedział mi półuśmiechem, ale potem się roześmiał.

-Spokojnie mała, przecież znam Rattlifa i wiem, że Jagodzie włos z głowy nie spadnie. A poza tym zaraz sami się przekonamy. - Lambert wyciągnął z kieszeni dżinsowej kamizelki kluczyki od samochodu. Usłyszeliśmy dźwięk otwierania zamków gdzieś na drugim końcu parkingu...

-Adam...

-Oj dobra! Czasem zapominam gdzie parkuje... - Lambert podrapał się zakłopotany po perfekcyjnie ułożonych włosach przez charakteryzatorów, przez co naruszył ich idealny kształt, ale mało się tym przejął.

-Dlaczego mnie to nie dziwi? - Powstrzymałam ręką śmiech, a Adam skrzyżował ręce na wypiętej piersi.

-Bo jesteś moją córką? To dość dobry powód. - Uśmiechnął się pod nosem.

-Tja... Twoja pierworodna może się wszystkiego spodziewać Adaś.

********************

-Musisz mnie tak w ogóle częściej zabierać ze sobą! - Podekscytowana zajęłam miejsce pasarzera w samochodzie piosenkarza, a ten zadowolony się zaśmiał.

-Kiedy tylko chcesz mała. Nawet mi przyjemniej z kimś przy boku. - Mężczyzna zapiął pas na piersi, po czym uruchomił warczący silnik, który odgłosami przypominał sportowe auto pierwszej klasy.

-A ja nadal nie mogę uwierzyć, że mogę mieszkać z moim ukochanym artystą. - Adam spojrzał na mnie z politowaniem.

-Nie musisz mnie na każdym kroku wychwalać Wiki, bo zaczynam się czuć niezręcznie. - Wywracając stalowymi oczami nacisnął pedał gazu, a ja tylko się zaśmiałam.

-Ty i niezręczność? Teraz to przegiąłeś. - Zaśmialiśmy się oboje, po czym mój wzrok utkwił w krajobrazie na szybą luksusowego auta...

Po chwili w samochodzie zapadła grobowa cisza, tylko prócz lecącej muzyki z radia... Bardziej zajęłam się własnymi myślami, niż rozmową z gwiazdorem, a przede wszystkim dzisiejszym dniem. Dzisiaj się tyle działo! Poznałam masę ludzi! Pracowników, menadżerów, operatorów kamer, osobistości i dalej nawet nie pamiętam! Przede wszystkim zależało mi na poznaniu Laleh, która okazała się bardzo miłą kobietą. Gadało nam się świetnie na temat twórczości muzyków i na temat samego śpiewania, a jej wiedza mnie spiorunowała! Niby cicha woda, ale jednak charakterem przypominała w pewnych momentach Adama...

-Nad czym tak rozmyślasz Wiki? - Podskoczyłam na siedzeniu, a mój łokieć, na którym miałam podpartą głowę, obsunął się z klamki i walnęłam o nią z całej siły czołem.

-Ała... - Warknęłam pod nosem. - Musisz mnie zawszę straszyć?! - Spojrzałam z ogniem w oczach na prowadzącego auto mężczyznę.

-Masz rewanż za twoje wczorajsze wejście. - Spojrzał na mnie nie odwracając głowy, a różowe usta przybrały jego sławny uśmieszek.

-Tamto? Ale to nie moja wina, że nadal się z nim maziarz. - Wzruszyłam ramionami, a facet szybko się obrócił w moim kierunku. Zrobił wielkie oczy, a ja patrząc na drogę się zaśmiałam.

-Wcale nie miziam młoda! On zawszę jest taki... - Opadł na oparcie poddenerwowany. Zauważyłam, jak jego palce zaczynają bieleć na kierownicy z odpływu krwi.

-Na serio? Nie widziałam, żebyś się sprzeciwiał. Powiedziałabym, że nawet ci się to podobało. No co? Mówię co widzę. - Na pokrytej kosmetykami twarzy pojawiło się zmieszanie, a wzrok Lamberta powędrował w stronę bocznego okna samochodu.

Druga Szansa - Adam Lambert Story (w trakcie popraw)Where stories live. Discover now