Uczucie na dnie

170 23 17
                                    


-Usiądź może? Zasłużyłeś. - Charlie zaśmiał się lekko złowieszczo, a ja jak pies spełniłem jego prośbę. Spokojnie. Jeszcze tylko kilka minut, a to zakończy się na zawsze, a ja znów zostanę... Zostanę... sam.

Powoli usiadłem w dalszej odległości od ciemnowłosego mężczyzny. Spojrzał na mnie pobłażliwie, po czym podparł się i złapał mnie za wytatułowane ramie. W jednej chwili byłem uwięziony w jego objęciach. Szarpnąłem się niespokojnie, lecz wtedy uścisk był niemal zabójczy.

-Wyluzuj się, a zrobię to samo... Masz na mnie duży wpływ. - Szepnął mi do ucha przychylając moją głowę do swoich ust. Spojrzałem na niego. Nie wyglądał, jakby żartował. Poddałem mu się... - Bardzo ładnie.

Jego pieszczoty mnie nie podniecały, ale obrzydzały i doprowadzały do obłędu, w złym znaczeniu tego słowa. Muskał moją skórę, a ja gniotłem zębami dolną wargę ze złości. Moja godność teraz zniknęła, nie ma jej. Poszła się najzwyczajniej je*ać.

Po chwili Charlie zaczął się nudzić, więc jego dłonie wybrały inny cel. Chyba nie muszę mówić jaki? Muszę go zająć, bo inaczej zechcę prawdziwego zbliżenia, a to najgorsza opcja z możliwych.

-Co zamierzasz potem? - Spytałem cicho, z wzrokiem wbitym w podłogę.

-Ja? Raczej my Adam. - Uśmiechnął się tak, że przeszył mnie wewnętrzny dreszcz.

-A co my planujemy? - Starałem się zachować spokój w głosie, ale z trudem wypowiedziałem te słowa.

-Po pierwsze, nowe miejsce. Niekoniecznie będzie to Ameryka, ale do tego jeszcze wrócimy. Po drugie, twoja kariera. Chcę, by twoi fani wiedzieli o naszej miłości - otworzyłem szeroko oczy i napiąłem mięśnie - a po trzecie, twoi bliscy.

-Co z nimi?! To znaczy... A co jest z nimi nie tak? - Poprawiłem się zestresowany.

-Ten blondyn mnie denerwuje, więc w subtelny sposób go spławię. Ta czarnowłosa nie zostaje tu na stałe, a blondynka... Cóż, twoja córka jest całkiem słodka i myślę, że jestem w stanie ją pokochać jak naszą. - Zgrzytnąłem zębami i użyłem całych sił, by obrócić się i spojrzeć mu w te obrzydliwe ślepia.

-Nigdy jej nie dotkniesz, nigdy się do niej nie odezwiesz, nigdy nawet jej nie poznasz... Dopilnuje tego. A do Tommy'ego się nie zbliżysz, bo sam cię wykończę su*insynu. I wiesz co? Masz racje. Pożuciłem cię dla niego! - Z całych sił wgryzłem się w przedramię mężczyzny, a ten krzyknął z bólu i złości. Wykorzystałem moje położenie i z całą furią uderzyłem swoim czołem o jego.

Oszołomiony poluzował żelazny uścisk, a ja szarpnąłem się do przodu. Już miałem dopaść klamkę od drzwi, gdy poczułem dłoń na swojej kostce. Szarpnął nią do tyłu, a ja straciłem równowagę i poleciałem na wykładzinę, dodatkowo uderzając o nią głową. Tępy ból spowolnił moje ruchy. Mężczyzna szybko się podniósł i przygniótł mnie do ziemi siadając na moim torsie. Trzymał moje nadgarstki, był silniejszy...

*Perspektywa Wiktorii*

-Musimy coś zrobić! Nie możemy czekać! - Traciłam kontrolę, ciągle myślę o najgorszym. Blondyn chwycił mnie za ramiona, nakazując patrzeć na siebie.

-Jest nieobliczalny! Może ma broń! Nie możemy ryzykować. Adam mi nie wybaczy twojej krzywdy. - Rzekł całkiem poważnie Tommy patrząc mi w oczy. Dostrzegłam w jego spojrzeniu cień strachu, co mnie wcale nie zdzwiło. Takiej przyjaźni nie spotyka się codziennie.

-Wybaczyłby tobie wszystko. Zaufaj mi. Ale masz racje... Tylko ja... Ja strasznie się o niego boję. - Zacisnęłam powieki, a moje serce zaskomlało rozpaczliwie. Gitarzysta zbliżył się do mnie i mocno mnie przytulił. Z ulgą odwzajemniłam uścisk.

-Boję się tak samo jak ty, ale musimy zachwać trzeźwe myśli. Wszystko się dobrze skończy, obiecuje. - Uspokoił mnie opanowanym głosem, a ja przytaknęłam wtulona w jego T-Shirt, gdyż był ode mnie o głowe wyższy.

Postaliśmy tak chwilę, po czym oparliśmy się o ścianę budynku i czekaliśmy na powrót funkcjonariuszy, w tym Hani, która dużo nam pomogła w całej sprawie. Jestem jej niewypowiedzianie wdzięczna. Boje się... Jesteśmy na tyle klubu, w którym przetrzymywany jest Adam. Jeszcze dalej za nami stoją wany policyjne, jeden z otwartymi drzwiami, aby wprowadzić tam tego wariata. Uzbrojeni funkcjonariusze wbiegli niemal sekunde temu do budynkiu, a my mieliśmy zostać i czekać na ich powrót... z Adamem. Te kamery... Całe szczęście, że Adam miał ten przycisk, inaczej nie chcę myśleć co by było.

*ŁUP* Usłyszeliśmy mocny huk. Zaraz za nim kilka wystrzałów i głośne krzyki.

-Chodź tu. - Tommy objął mnie ramieniem, a ja zesztywniała dałam mu się przyciągnąć. Czuje, jak trzęsą mu się ręce.

*RUSZAJ SIĘ!* Usłyszeliśmy donośny wrzask jednego z policjantów.

Zaraz potem ujrzeliśmy pierwszych mundurowych z bronią w dłoniach.

-ZOSTAWCIE MNIE PSY! - Kolejni dwaj wyprowadzili półnagiego mężczyznę o ciemnych włosach, jego szalony wzrok błądził gdzie popadnie, ale zatrzymał się dopiero na Tommy'm.

-Ty! To przez ciebie on mnie nie chce! TWOJA WINA SK*RWIELU! ZAPŁACISZ MI ZA TO! WSZYSCY ZAPŁACĄ! ZABIJE CIĘ! - Wyrywał się jak zwierzę, a policjanci ledwo go utrzymywali. Potrzebowali jeszcze dwóch, by poprowadzić go dalej ku wanowi. Blondyn stał sparaliżowany, ale czy ze strachu, czy ze zszkowania, to już tylko on wie.

-Gdzie jest Adam?! - Pomyślałam ze zgrozą, a nogi się pode mną ugięły. Zaczęłam się wyrywać z objęć basisty, ale ten nie odpuszczał. Nawet nie wiem, co do mnie mówił...

Wtedy z budynku wyprowadzono drugiego mężczyznę... Wysokiego, szarowłosego mężczyznę, owiniętego białą kołdrą. Moje oczy wylały potok łez. Jest tutaj.

-Adam! - Krzyknęłam i pognałam w jego strone. Przylgnęłam do niego całą sobą, pozbywając się trosk i strachu. Te kilka godzin było wiecznością.

-Hej malutka. - Wyszeptał wyczerpany okrywając mnie ramionami wraz z pościelą. Jego twarz zdradzała zmęczenie, ale oczy były pełne radości.

-Nareszcie! Masz mnie więcej tak nie straszyć Lambert! - Zaraz podbiegł do niego Tommy i mocno go do siebie przycisnął, na co Adam mocno się uśmiechnął. Lecz coś było nie tak. Wokalista jakby słabł.

-Adam? - Spojrzał na niego zaniepokojony blondyn, a ten już osunął się na ziemię.

-Adam! - Upadłam przy mężczyźnie na kolana, zaczęłam gorzko płakać widząc jego nieobecny wzrok i ciężki oddech.

*Dziękuje każdemu czytelnikowi... Za motywacje i ciepłe słowa. Za znajdywanie weny w tych ciężkich momentach. Za samo zaglądanie na karty tej historii! Ta opowieść jest dla mnie czymś żywym, realnym. Wspierając ją, wspierasz i moją wyobraźnię i marzenia :') Ten kto nie pisze, ten nie wie, ile znaczy dla twórcy komentarz i głos... Waga większa niż złoto. ,,Thank you. Thank you Glamberts, I love you"*

Druga Szansa - Adam Lambert Story (w trakcie popraw)Where stories live. Discover now