Coś się kończy

192 18 15
                                    

Otworzyłam oczy, przez chwilę gapiłam się bezmyślnie w sufit.  W mojej głowie rozbrzmiewał głos Adama, a to odcinało mnie od całego świata.

*Welcome to my world of truth

I don't wanna hide any part of me from you

I'm standing here with no apologies

Such a beautiful release

You inside of me ...*

Underneath - Wewnątrz... Tylko teraz nie chcesz się przede mną otworzyć. Nie chcesz mnie wpuścić do środka, więc i tak nie masz za co przepraszać.

To słowo, to jedno słowo toczyło się po mojej głowie bez wytchnienia, aż nie dawało się wsłuchać w inne utwory. Istotnie, teraz ten tekst piosenki był zupełnym przeciwieństwem Adama, a ten człowiek ma w zwyczaju nigdy nie kłamać. Nie lubi tego, gardzi kłamcami, a ja słuchając jego głosu i tej melodii ewidentnie nie widzę szczerości... przynajmniej teraz.

Zdjęłam krwiście czerwone słuchawki z głowy i położyłam obok siebie. Leżąc na łóżku i wsłuchując się w muzykę zwykle zasnęłabym lub przynajmniej była znużona, lecz teraz nawet nie jestem w stanie znaleźć jednej, idealnej pozycji leżącej do odpoczynku.

-Ty nie kłamiesz, ty nie umiesz ukrywać... Więc czemu nie powiesz? - Szeptałam do siebie, lecz wiem, że odpowiedzi nie znajdę sama. Jestem świadoma tego, że w końcu będzie musiał to wyznać, ale za nic nie wiem jak sprawić, by zrobił to dobrowolnie. To go zniszczy prędzej czy później... On nie umie ukrywać.

*Puk* *Puk* *Puk* Wzdrygnęłam się na odgłosy pukania, wybiło mnie to z pewnej melancholii

-Proszę. - Usiadłam na łóżku oczekując twarzy gościa, pojawiła się we mnie nieoczekiwana nadzieja.

-Nie przeszkadzam ci? - Blond czupryna była tylko jedna w tym domu, a taka gęsta mogła należeć tylko do szczupłego basisty.

-Nie. - Odpowiedziałam krótko, ukrywając rozczarowanie, którego do końca nie rozumiem. Zacisnęłam na moment usta... Chciałam bez cienia wyrzutu odpowiedzieć ,,Tak".

-Dlaczego z nim nie jesteś? - Kroki, choć należące do osoby lekkiej, słyszałam z drażniącą intensywnością. Spojrzałam w górę, a gitarzysta uśmiechnął się dobrotliwie, co zmiękczyło nieco moją oziębłość.

-Adam mnie teraz nie potrzebuje. On potrzebuje tylko odpoczynku. - Wzięłam kosmyk włosów za ucho i odwróciłam wzrok od mężczyzny mimowolnie. Kipiała we mnie wściekłość na własną niezdolność do pomocy.

-Dobrze wiesz, że tak nie jest Wiktoria. Chcesz o tym pogadać? - Ukląkł przede mną i zniżył się na wysokość mojej twarzy. Spojrzałam na niego jeszcze raz. Nie umiałam się ani uśmiechnąć, ani opuścić kącików ust... Czułam, jakbym teraz nosiła maskę. Chcąc, nie chcąc moje teraz lodowate spojrzenie dało mu odpowiedź. - Okej.

I to jest jedna z jego zalet - umie się postawić w twojej sytuacji i zrozumie. Może czasem jest nabzdyczony, ale na pewno nie jest zapatrzony w siebie. Od teraz zawszę będę go za to cenić.

Podniósł się z wyraźnym trudem. Stęknął przy tym ciężko, po czym opadł obok mnie na łóżko.

-Mogę usiąść? - Zwrócił się do mnie po kilku sekundach milczenia, na co niezależnie od woli dyskretnie prychnęłam śmiechem.

-A jak powiem, że masz się wynieść, to to zrobisz? - Zerknął na mnie ze zgrywnym uśmiechem na różowych ustach.

-Jasne, że nie. Uwierzysz, że spytałem z grzeczności? - Po usłyszeniu osłupiałam, jak się okazało z lekko opuszczoną dolną wargą.

Druga Szansa - Adam Lambert Story (w trakcie popraw)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz