Być tak ślepym na uczucie

252 32 9
                                    




*Perspektywa Adama*

Cholera, co oni tam robią?! To już za długo trwa... Minęło ponad dziesięć minut odkąd straciłem czarnowłosą dziewczynę z oczu. Raczej czas najwyższy działać.

-Wiki? Jesteś w stanie pomóc mi i Jagodzie z Tommym? - Spojrzałem pytającym wzrokiem na smutną dziewczynę. Ją też dotyka to całe zdarzenie, lecz ja wcale się nie dziwię, bo sam jestem bardzo zdenerwowany, wręcz przestraszony...

-Tak. Myślę, że powinniśmy po nich iść. Coś jest nie tak. - Mówiła oziębłym tonem, myślami odbiegała daleko od mojego towarzystwa. Gdy popatrzyłem na jej wyraz twarzy, to już mogę zgadywać, że nie myśli ona o radosnych sprawach...

-Czemu od razu nie tak? Może chcieli pogadać na osobności... O nich. - Skrzywiłem się nieco na myśl o ich związku, ale co mogę zrobić? Nagle Wiktoria spojrzała mi głęboko w oczy, bił od niej niepokój.

-Adam. Znam Jagodę znacznie dłużej niż ty i wiem, że pierwszą osobą, jaka dowiedziałaby się o życiu Tommiego byłbyś ty! Jeśli ona zwleka z powiedzeniem tobie o czymkolwiek, to z Tommym wcale nie jest dobrze. - Zesztywniałem po jej słowach, ale niestety wiem, że może mieć racje...

Musimy ruszać.

-Dobrze... W takim razie nie możemy czekać, chodź mała. - Już odpiąłem pasy i zamierzałem wysiąść, gdy nagle poczułem na nadgarstku delikatną dłoń.

-Adam. Zanim pójdziemy, to musisz mi zaufać i wezwać wcześniej karetkę.

-Ale po co?! Przecież...

-Ufasz mi?

-Tak, ale on nie...

-Proszę, wezwij najpierw karetkę.

Posłuchałem, zrobiłem jak chciała.


**********************************


-Daj nogę, podsadzę cię. - Uklęknąłem przy drucianej siatce, utworzyłem z moich dłoni podsadzkę dla czternastolatki. Wzięła rozbieg, po czym ze zwinnością sarny przeskoczyła zgrabnie na drugą stronę ogrodzenia. Dzięki mojemu wzrostowi nie miałem problemu z tą przeszkodą... Ale teraz, gdy stoimy tutaj pośród grobowej ciszy, to moje serce zaczyna skowyczeć z niepokoju.

-No dobrze. Ty idź w prawo i przeszukaj tamtą okolicę. Ja zajmę się lewą stroną, a jeśli cokolwiek zauważysz, to od razu mnie wołaj. - Blondynka nawet nie dała mi nic do dodania, ponieważ od razu ruszyła na swój obszar poszukiwań. Nigdy nie widziałem jej takiej... poważnej. Jakbym patrzył na zupełnie inną dziewczynę... Ostatnie wydarzenia mocno na nią działają.

Po chwili ledwo już widziałem jej szczupłą sylwetkę w okropnej czerni nocy. Odwróciłem od niej wzrok i poszedłem w swoją stronę.

Oglądałem wszystko pod metalowymi, olbrzymich rozmiarów literami, nie chcę, by cokolwiek mi umknęło, każdy szczegół się liczy...

Litra ,,Y" - Nic

Litera ,,W" - Nic

Litera ,,L" - Ni... Zaraz. Podszedłem bliżej obiektu mojego zaciekawienia. Na początku wyglądało to niewyraźnie, ale po dotknięciu się zorientowałem...

-To materiał kurtki Tommiego. - Popatrzyłem ze smutkiem na oderwany kawałek skóry, który wybudzał we mnie okropne uczucie, okropny niepokój o przyjaciela. Blondyn wpadł na ogromną blachę, ale ta miała ostre odstające elementy... Zadrżałem, bo w miejscu gdzie dotknąłem tkaniny na moich dłoniach zostały czerwone plamki... Ku*wa! Gdzie on jest?!


-ADAM! SZYBKO! - Podskoczyłem oszołomiony donośnym głosem dziewczyny. Wiem co to oznacza... Tyle ile sił w nogach pobiegłem do źródła jej głosu. Gdy byłem coraz bliżej, to tym wyraźniej słyszałem jej szloch, aż serce mi się zacisnęło. Szukałem wzrokiem trzech sylwetek, ale gdy dobiegłem, to zastałem tylko jedną klęcząca, a pozostałe na ziemi... bez ruchu.

Podbiegłem najpierw do Ratliffa, Wiktoria klęczała przy Jagodzie cała we łzach... Popatrzyłem ze szklanymi oczami na bladą twarz Tommiego, sprawdziłem puls... ... ... ... To koniec.

Wstałem i podszedłem do nastolatki, odciągnąłem ją od młodszej dziewczyny leżącej na ziemi. Wiktoria szalała z rozpaczy, nie dała się dotknąć więc użyłem siły. Przycisnąłem ją do swojej piersi, by nie patrzyła na ten straszny obrazek. Płakała wtulając się we mnie, a ja nie mogłem pozwolić jej się oglądać. Zamknąłem oczy i przyłożyłem twarz do jej głowy...Teraz jestem tylko ja i ona...

Jagoda, Tommy... Czemu nam to zrobiliście? Czemu mi to zrobiliście...?

Nagle usłyszeliśmy w oddali syreny karetek, ale czy nie są za późno...


*****************************************************************



-Niech pan to trzyma pod czas drogi, ale postara się trzymać na jednej wysokości! - Polecił mi ratownik kontrolujący tętno czarnowłosej dziewczynki... Teraz karetka pędziła przez ulice nocnego Los Angeles, a ja mam pustkę i cierpienie w mojej głowie...

Wiktoria pojechała karetą z Tommym... Obiecała go doglądać, ale nie wiem czy jest już po co to robić. Mój przyjaciel... on... dlaczego właśnie on...

-Jagoda... czemu po mnie nie przyszłaś, przecież bym pomógł, był przy tobie... - Pogłaskałem wolną dłonią jej zimny policzek. Nie wstydziłem się płakać, mam swoje powody. Szlochałem przy mojej małej siostrzyczce. Co ja bez niej zrobię? Stała się dla mnie jak rodzina... A teraz leży tu pół martwa.

To moja wina. Czemu byłem taki ślepy?! Nadaje się tylko jako marionetka show biznesu, tylko tym jestem! Nawet jej nie wsparłem, mogłem z nią przecież iść... Uprzeć się, cokolwiek!

*Piiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii* Nagle pojawił się donośny dźwięk z maszyny*

-Co się dzieje?! - Popatrzyłem przerażony najpierw na ratownika, potem na nieprzytomną dziewczynę.

-Proszę się odsunąć! - Odsunąłem się szybko, a mężczyzna wyciągnął z torby jakąś maszynę. To był reanimator...

-Kontakt! - Ciało podskoczyło porażone prądem. Czuje te porażenia na własnej piersi, a łzy płyną z nieubłagalną siłą.

Druga Szansa - Adam Lambert Story (w trakcie popraw)Where stories live. Discover now