25. Wrócę stary

317 40 6
                                    

Justin:
- Nie wierze, że byłaś tak bardzo głupia! - Krzyczałem na Barbarę całą drogę do bazy, którą przebiegliśmy sprintem.

- Nie miałam pojęcia, że zabiorą Sylvie. - Powiedziała, gdy szliśmy korytarzem do Jacoba.

Nagle się zatrzymałem, a rozpędzona Barbara nie wyrobiła i wpadła na mnie.

- Dałaś mu dostęp do danych na temat naszej broni. - Wskazałem na nią palcem i szepnąłem głośno w jej twarz. - Co ci tym razem obiecał? Że porzuci wszystko i wróci do nas? Jak się z nim kontaktowałaś? Sprawdzam wszystkie twoje połączenia.

Barbara spuściła głowę i podłapała się po ręce. Widziałem ją w takim stanie tylko raz, kiedy Francisco odszedł. Szybko się domyśliłem, jak się z nim porozumiewała.

- Boże, Barbara. Spotkałaś się z nim!

- Nie krzycz...

- Przysięgałaś, że nigdy więcej nie będziesz się z nim kontaktować.

- On jest moim bratem. Nie mam nikogo prócz niego. Ty akurat powinieneś wiedzieć, jak to jest stracić wszystkich.

Przez chwilę nie wiedziałem co powiedzieć. Wiedziałem, że Barbara straciła rodziców trzy lata temu, ale nigdy nie przypuszczałem, że to może być powód dla którego spotkała się z Francisco.  Nie było jednak czasu na zastanowienia, Sylvia jest w niebezpieczeństwie. Złapałem Barbarę za ramie i zmusiłem żeby na mnie spojrzała.

- Franicsco nie jest taki jak kiedyś. - Zacząłem spokojnie. - Dla niego już nie liczy się rodzina. On przez cały czas cię wykorzystywał.

Barbara patrzyła chwilę na mnie po czym się wyprostowała, spojrzała w dół po czym otarła twarz ręką i się wyprostowała.

- Zamierzasz powiedzieć.... - głos jej się załamał jakby nie widziała co ma powiedzieć. - Zamierzasz im powiedzieć, prawda?

Zamierzałem.

- Nie. - Odpowiedziałem, a ona spojrzała na mnie zdziwiona. - Ale musisz mi powiedzieć wszystko, co powiedziałaś Francisco.

Sylvia:

Francisco przez cały czas mnie podtrzymywał, a ja próbowałam nie myśleć o złamanej ręce, o tym, że jestem trzysta metrów nad ziemią, ani o tym, że od Francisco zależy moje życie. Kiedy Camila wyszła, zaczęłam płakać. Nie ryczałam, po moich policzkach po prostu spływały łzy. Czułam, że umrę. Nie miałam już nadziei na to, że Justin się tu pojawi. To okropne wiedzieć, że zostało ci mało czasu, a ty spędzisz go w męczarniach.

- Przestań. - Odezwał się Francisco wypełniając głuchą ciszę.

- Co mam przestać? - Nie rozumiałam.

- Przestań płakać, doprowadza mnie to do szału.

Nie rozumiałam jakim cudem wiedział, że płaczę skoro ani jedna łza nie spłynęła na podłogę, a moje usta nie wydały żadnego dźwięku. Powstrzymałam się na kilka minut po czym znów zaczęłam płakać, kiedy ponownie złapał mnie ból złamanej ręki.

- Coś ci chyba powiedziałem. - Powiedział zdenerwowany, ale jednocześnie zachowując przy tym kompletny spokój.

- Boli mnie ręka. - Powiedziałam, a chwilę pózniej poczułam strach, że znów mnie z siebie zrzuci, a łańcuchy wbiją się w moją skórę i kości.

Zdjął mnie z siebie i chwycił moje uda. Próbowałam nie myśleć o bólu, który zaraz poczuje. On jednak objął mnie jedną ręką w pasie, a drugą sięgnął do łańcuchów. Byłam w tym momencie przyciśnięta do jego klatki piersiowej, a głowa, którą skierował do góry, była na wprost mnie. Po chwili poczułam znów ból w mojej ręce na co posunęłam.

Szanti Pisze //Mam Dla Was Nową Plotkę//    //JB\\Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz