| 32 |

427 104 31
                                    

a/n: dziekuję za 1000 gwiazdek, kocham Was! <3

„Dlaczego poprosiłeś mamę, żeby wyszła?"
Taehyung wsunął dłonie w rękawy swetra – były całe mokre od potu i chyba trochę się trzęsły. Cisza była ciężka i narastała z sekundy na sekundę, jedyne co słyszał to swój przyśpieszony oddech. Ojciec otworzył usta, z powrotem je zamknął, potem przez dobrą chwilę obserwował intensywnie swoją kołdrę.
„Tato?"
„Źle postąpiłem, Taehyung."
„W jakiej sprawie?"

Ojciec westchnął głęboko i zamknął oczy. Kiedy tak leżał, ze skórą zbliżoną kolorem do szpitalnej pościeli, widać było siatkę fioletowych żył na jego powiekach i kościach policzkowych. Wyglądał o wiele starzej niż powinien na swoje czterdzieści dziewięć lat.

Taehyung nienawidził wszystkiego, co teraz się działo. Tego, że pomiędzy każdym słowem ojca następowało kilka sekund ciszy, podczas których napięcie jeszcze bardziej narastało, rozsadzając mu serce strumieniami pulsującej krwi. Nienawidził tych ogólnikowych stwierdzeń, z których nic nie rozumiał. Nienawidził tego, że musi tu być.

„Byłem zaślepiony, myślałem tylko o swojej krzywdzie."
„Ale co to ma wspólnego ze mną? Przepraszam, ale naprawdę nie wiem, o czym mówisz."
„Hye... Hye-Sun-"

Ojciec otworzył oczy i spojrzał w jego stronę, ale jego wzrok padał gdzieś indziej - patrzył na wskroś, gdzieś dalej, jakby jego tu wcale nie było. Przez całe życie go nie zauważał i teraz też, wcale go nie dostrzegał. Taehyung ruszył głową, próbując złapać jego spojrzenie, ale nie otrzymał żadnej reakcji.

„Tato?"

Dotknął jego dłoni, ale one również były nieruchome.

„Tato..."

Taehyung nienawidził tego, że do samego końca nie usłyszał słów, na które czekał przez całe życie.

***

„Napisałem ci, żebyś nie czekał."
„Wiem."

Taehyung usiadł na zimnym siedzeniu pasażera, ściskając w dłoniach foliowy worek z osobistymi rzeczami jego ojca. Nie było tego zbyt dużo, ani nie miało żadnej szczególnej wartości – z pewnością nie miał ochoty tego zatrzymać. Przy najbliższej okazji odwiezie to do rodzinnego domu, kiedy tylko jego matkę wypiszą z obserwacji – po usłyszeniu wiadomości dostała ataku szału i zostawiono ją na noc z kroplówką uspokajającą.

„Jedziemy do domu?"

Blondyn pokiwał głową i zgasił małe światełko nad lusterkiem między siedzeniami. Najchętniej zostałby teraz sam, ale nie miał takiej możliwości. Ciemność po części rekompensowała brak odosobnienia. Spojrzał na zegarek – dochodziła pierwsza w nocy. Za cztery godziny będzie musiał wstać do pracy. Pomimo iż ulice były puste, Jungkook wcale się nie śpieszył – jechał przez miasto irytująco wolno, ale Taehyung nie dbał o to. Dopóki jechali, nie musiał robić nic innego. W sumie mógłby przejeździć tak całe życie.

„Kiedy zmarła twoja mama, jak się czułeś?"
Samochód zatrzymał się na skrzyżowaniu, światło sygnalizacji odbijało się w kroplach na szybie tysiącem małych, czerwonych drobin.
„Naprawdę chcesz wiedzieć?"
Jungkook włączył wycieraczki i zacisnął dłonie na kierownicy.
„Ja po prostu nie wiem, co teraz czuję. Powiedz mi, co to jest."
„Wmawiałem sobie, że to wszystko nieprawda. Ale nie wiem, co czułem. Prawdopodobnie wszystko. A może nic?"

Taehyung obrócił głowę w stronę bocznej szyby. Strużka deszczu spływała po szkle, z każdą przyłączoną kroplą płynąc szybciej.

„Strata boli, szczególnie gdy ktoś zabiera ci cały świat, jakim w moim przypadku była matka. Czasem płakałem po nocach, ale nie było nawet nikogo, kto podałby mi chusteczkę. Opiekunki potem krzyczały, że mam obsmarkane rękawy. Szybko przestałem."

Twarz Taehyunga odbijała się w szybie, obok strużki deszczu płynęła druga, ciepła i słona. Blondyn wytarł ją szybko wierzchem dłoni, nim Jungkook mógł to dostrzec.

„Wszystko płynie, Tae. Czas zabiera jedne rzeczy, a daje drugie. Nic nie zastąpi ci ojca, ale kiedyś wszystko znajdzie się na swoim miejscu, nawet jeśli teraz nie ma to sensu."
Światło zmieniło się na zielone. Na pustym skrzyżowaniu stał jeden czarny jaguar.
„On chciał mi coś powiedzieć. Zaczął i nie skończył. Umarł w połowie zdania, Jungkook. Jaki to ma sens?"
„Co powiedział?"
„Hye-Sun."
Na ten jeden ułamek sekundy Jungkook poczuł, jak stoi obok siebie i patrzy na wszystko z boku. Zachłysnął się powietrzem.
„Mówił o mo-, o kim?"
Ponieważ ktoś zaczął na nich trąbić, brunet ruszył ze skrzyżowania, gwałtownie wciskając gaz. Opony zapiszczały na mokrym asfalcie.
„To ktoś, kto od dawna nie żyje."

***

W objęciach Jungkooka wszystko bolało mniej - wtulił głowę w zagłębienie jungkookowej szyi, podczas gdy dłonie bruneta błądziły wzdłuż jego pleców. Gdyby mógł, przywarłby do niego każdym centymetrem ciała. Naprawdę musiał wstać za trzy godziny do pracy? Nie może zostać tu cały dzień, wdychając zapach jego skóry i udając, że świat poza tym łóżkiem nie istnieje? Tak byłoby o wiele prościej...

„Właśnie zdałem sobie sprawę z czegoś okropnego, Tae."
Blondyn uniósł głowę i spojrzał na swojego chłopaka – ten wpatrywał się w niego intensywnie, z całkowicie poważną miną.
„Z czego?"
„Też jest coś, czego nigdy ci nie powiedziałem, a już dawno powinienem."
Ze wszystkich możliwych rzeczy w głowie Taehyunga pojawiły się same najgorsze scenariusze. Zacisnął mocno dłonie na koszuli nocnej bruneta.
„Powiem ci, zanim będzie za późno."
Świat kolejny raz tego dnia zatrzymał się, a razem z nim jego serce.
„Kocham cię, Taehyung."

a/n 2: wszyscy myśleli, że to już, a to jeszcze nie już, I'm sorry :(

FIRE-HATER |vkook|Waar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu