| 23 |

475 95 10
                                    

Następnego dnia Namjoon wziął Taehyunga na stronę. Chłopak tak szybko się spisał, a on nawet jeszcze nie zdążył zapytać Jungkooka, czy zgodzi się na ten rabat dla jego matki. Znowu dopłaci do interesu, ale czego się nie robi dla przyjaciół?

„Słuchaj, zadzwoniłem do niego i tak: po pierwsze, Seokjin nie widział, żeby ktoś inny poza listonoszem oraz rudym, małym chłopakiem odwiedzał Yoongiego. Spytałem go więc, czy może ma gabinet gdzieś poza domem, ale powiedział, że nie wie, o co mi chodzi."
„Rozumiem."
Sprawa była trochę dziwna, ale chyba nie miał się czym martwić – jego przyjaciel będzie musiał poradzić sobie z tym sam.

Kiedy wyszedł z pracy, Jungkook już na niego czekał. Taehyung pośpiesznie wsiadł do jaguara i przywitał się z chłopakiem czułym pocałunkiem – przyciemniane szyby miały swoje zalety.
„A więc jedziemy na zakupy?" zagadał brunet, wycofując z parkingu.
„Muszę kupić prezenty świąteczne dla rodziców, ale dla siebie też może coś znajdę."
Chłopak kiwnął głową, po czym nastawił radio. Jak dobrze było móc się w końcu odprężyć! Jungkook w skupieniu prowadził, Taehyung patrzył na świąteczne, kolorowe dekoracje. Światełka mrugały na witrynach sklepowych, lampach ulicznych oraz drzewach, nadając ulicom bajkową aurę.

„Tak sobie myślałem – nie chciałbyś pojechać na Święta do mnie do domu?"
„Nie wiem czy to dobry pomysł", odparł po chwili Jungkook, trochę zmieszany.
„Dlaczego? Moja mama już dawno mówiła, że chciałaby cię poznać, poza tym chcę spędzić ten czas z tobą, a nie mogę nie pojechać do rodziców."
„Nie wiem, muszę się zastanowić, Tae."
„Będziesz siedział sam jak co roku? Obiecuję, że nie będą cię o nic wypytywać."
Jungkook westchnął głośno.
„Okej, zgoda," odpowiedział, kiedy wjechali już na parking galerii handlowej.

Taehyung nigdy nie lubił chodzić na zakupy z innymi ludźmi – denerwowało go to, że musiał na nich czekać, kiedy długo mierzyli ubrania, albo pytali go czy wyglądają dobrze, a wcale nie wyglądali. Poza tym czuł wtedy presję, by samemu się śpieszyć – przecież nie wypada dziesięć minut oglądać jednej koszuli, a potem i tak jej nie wziąć. Z Jungkookiem jednak było inaczej. Może po prostu dlatego, że go kochał? A może dlatego, że do przebieralni wchodzili razem, kiedy nikt nie patrzył?

„Przymierz jeszcze to" - Taehyung podał brunetowi jasnoróżową koszulę.
„Przecież ja nie chodzę w różowym."
„No to nic, tylko przymierz."
Jungkook przez moment mierzył koszulę spojrzeniem, jakby czekał, aż ta coś do niego powie.
„Coś nie tak?"
„Nie, po prostu... nie mam nic pod spodem."
Ach, no tak, Jungkook i jego zakaz zdejmowania podkoszulka. Od czasu, kiedy tak na niego naskoczył, Taehyung nie próbował poruszać tego tematu. Każdy miał prawo do własnej przestrzeni, do której nikt inny nie miał dostępu. Nawet, jeśli trochę go to bolało.
„Już wychodzę", odparł i zrobił krok do przodu, ale brunet powstrzymał go, łapiąc mocno za jego nadgarstek.
„Zostań."
Tylko dlaczego Taehyung czuł, że wcale nie chce zostać? Poczuł nieprzyjemne ukłucie w podbrzuszu.
„To po prostu bardzo źle wygląda," wyjaśnił Jungkook, unikając jego wzroku.
„Nie musisz-"
„Muszę," puścił jego rękę i zaczął powoli odpinać guziki swojej granatowej koszuli, „a raczej chcę."

Skóra Jungkooka od wysokości mostka, aż do pępka miała kolor mlecznoróżowy i była lekko pomarszczona – bez wątpienia blizna po oparzeniu. Taehyung przełknął ślinę. Dotknął piersi opuszkami palców.
„Czy... czy to cię boli?"
Jungkook zaśmiał się pod nosem.
„Nie. Już nie boli."
Blondyn odsunął rękę, a wtedy chłopak ubrał się w różową koszulę, oglądając się z każdej strony.
„Wiedziałem, że będzie ci w tym ładnie."
„Tak mówisz?"
Taehyung pokiwał energicznie głową.
„No to biorę, ale ty płacisz", pstryknął go w nos.
„Dla ciebie wszystko, Kookie."

Ostatecznie oprócz różowej koszuli brunet kupił także trzypak puchatych skarpetek do spania, jak również na specjalne życzenie Taehyunga szare, jego własnym zdaniem zbyt obcisłe dresy. Blondyn dla siebie wybrał tylko jeden sweter – większość funduszu wydał na masażer do pleców dla rodziców, wielki kubek dla Jimina oraz książkę dla Hoseoka. Dobrze, że w grudniu dostawali zawsze dodatek do pensji, bo inaczej jego portfel nie wytrzymałby tego świątecznego szaleństwa.

Jungkook przełożył swoje zakupy do jednej ręki, wolną dłonią odnajdując jego własną. Taehyung splótł ich palce, machając złączonymi dłońmi w rytm kroków. Cieszył się, że jego chłopak w końcu się przed nim odsłonił – czuł się wyróżniony, bo dobrze pamiętał, że jeszcze kilka miesięcy temu była to bariera nie do pokonania. Co z tego, że miał wielką bliznę? Wciąż kochał go tak samo.

„Jungkook?"
Mężczyzna koło czterdziestki, w długim czarnym płaszczu, wyłonił się nagle z tłumu i niemal zagrodził im drogę. Musiał być ojcem jego chłopaka – podobieństwo faktycznie było dostrzegalne na pierwszy rzut oka. Facet wodził rozbieganym wzrokiem od ich złączonych dłoni, do twarzy Taehyunga, co wywołało w nim jakiś dziwny niepokój.
„Nie wiedziałem, że jesteś gejem", skrzywił się, „w dodatku masz gust jak twoja skurwiała matka Hye-"
„Zamknij się. Nie pytałem o twoje zdanie," brunet przerwał mu wpół słowa. Zastygł, jeszcze mocniej ściskając jego rękę. Gust jak jego skurwiała matka? Co to niby miało znaczyć? Wyminął mężczyznę, ciągnąc blondyna za sobą. „Nie jestem ci nic winien i nie wyładowuj na mnie swoich frustracji," wysyczał na odchodne.

Wyszli z galerii w milczeniu, Taehyung ledwo nadążał za szybkimi krokami Jungkooka. Był wściekły, nigdy nie widział go w takim stanie. Brunet wsadził zakupy do bagażnika i oparł się o maskę samochodu, oddychając głęboko. Zostawić go w spokoju? Pocieszyć? Czuł się taki bezradny.

„Już dobrze, jestem tutaj. Zawsze tutaj będę, Jungkook," zamknął ciało chłopaka w szczelnym uścisku, czując jak z sekundy na sekundę oddycha coraz spokojniej.

FIRE-HATER |vkook|Où les histoires vivent. Découvrez maintenant