| 12 |

551 112 14
                                    

Stał przed drzwiami jakieś trzy minuty, zanim usłyszał w końcu dźwięk zbliżających się kroków, a potem przekręcanego zamka.
„Cześć mamo," wszedł do środka, przytulając kobietę na przywitanie, „obudziłem cię?"
„Nie, nie," pokręciła głową, ale Taehyung dobrze wiedział, że było inaczej. Taka już była – albo zbyt zmęczona i przed drzemką, albo rozespana zaraz po niej.

„Ojca nie ma?"
Usiadł w fotelu w salonie, kładąc stopy na pluszowej narzucie.
„Ktoś z firmy do niego dzwonił, nie wiem kiedy wróci," matka posłała mu przepraszające spojrzenie. „Co u ciebie słychać? Nie nudzisz się sam?"
„Ostatnio się z kimś spotykam," odparł z nutą dumy w głosie.
„Powinieneś ją przyprowadzić," zasugerowała.
„Ma na imię Jungkook."
Udał, że nie usłyszał westchnięcia matki i postanowił jej o nim trochę poopowiadać. Lubił się nim chwalić, ale za bardzo nie miał komu poza Jiminem czy Hoseokiem.
„Więc to twój chłopak, tak? Ten cały Jungkook."
Przytaknął, ale nie był do końca pewien, czy taka była prawda. Nigdy tego nie ustalali, po prostu chodzili na randki. Matka nie drążyła tematu i reszta obiadu przebiegła w milczeniu - żadne z nich nie było nigdy szczególnie rozmowne.

„Mogę cię o coś spytać, mamo?"
„Oczywiście skarbie," odparła. Siedzieli obok siebie na kanapie, w telewizji leciało jakieś głupie reality show dla zabicia czasu. Nie chciał żeby siedziała sama, poza tym nie miał na dziś planów. Mogą ponudzić się razem.
„Kochasz mnie?"
Matka obróciła głowę i spojrzała na niego zszokowana.
„Oczywiście, Taehyung. Dlaczego miałabym cię nie kochać? Jesteś moim synem," przytuliła go do siebie, przyciągając jego głowę do swojej piersi. Już nie pamiętał, kiedy ostatni raz objęła go w ten sposób i do teraz nie zdawał sobie sprawy, że tak tego potrzebował.
„Przez to, co wtedy zrobiłem," wymamrotał. Tamten dzień był w ich domu tematem tabu - podejrzewał, że matka w ten sposób chciała go chronić, zatuszować wszystko milczeniem, udać, że nic się nie wydarzyło. Ale to nie mogło zmienić prawdy.
„Miałeś dziesięć lat," odpowiedziała łagodnie, gładząc jego włosy, „nie chciałeś tego zrobić."

Usłyszeli krzątanie się w przedpokoju i po chwili ojciec wszedł do salonu. Taehyung wyswobodził się z uścisku matki, której mężczyzna posłał pytające spojrzenie.
„Przepraszam, że wyszedłem, drobne kłopoty w firmie." Blondyn kiwnął głową ze zrozumieniem. „Cieszę się, że w końcu nas odwiedziłeś, wszystko u ciebie w porządku?"
„Tak, po prostu jestem zapracowany-"
„-i zakochany," dodała matka, uśmiechając się dziwnie.
„Czyli w końcu doczekamy się wnuków?"
Ojciec rozsiadł się w fotelu, zakładając nogę na nogę. Niektóre rzeczy nigdy się nie zmienią.

Wyszedł od rodziców wczesnym wieczorem, trzymając w rękach reklamówkę z dżemami, którą siłą wcisnęła mu mama. Był w nostalgicznym nastroju. W powietrzu pachniało zbliżającą się zimą, zapach dymu z kominów i opadłych liści leżących na skraju chodników. Może to dlatego nie lubił często odwiedzać rodziców? Zawsze po wyjściu od nich czuł się taki rozklejony. Usiadł na przystanku i sprawdził rozkład autobusów – na swoją linię w stronę Mapo-Gu musi czekać jeszcze z piętnaście minut, ale za to za trzy minuty jechało coś kończące trasę w Seongdong-Gu, gdzie mieszkał Jungkook. Bez namysłu wszedł do niemal pustego autobusu, zajmując miejsce z samego tyłu pod oknem. Oparł reklamówkę o siedzenie obok i wyciągnął telefon. Powinien dać mu znać, że wpadnie? Wysłać SMS-a? Albo zadzwonić? Jeśli zadzwoni, na pewno zacznie się jąkać. Po prostu zrobi mu niespodziankę.

Nerwowo nacisnął przycisk domofonu, licząc na to, że nie pomylił numeru mieszkania. Był tu tylko raz, więc mogło mu się coś poplątać.
„Kto tam?" odezwał się znajomy głos.
„To ja, Taehyung," odpowiedział szybko. Po kilku sekundach usłyszał bzyczenie zamka. Pchnął lekko drzwi i wszedł do jasnej klatki schodowej. Zanim winda wjechała na szóste piętro, zdążył jeszcze poprawić włosy w lustrze i upewnić się, że nie ma resztek obiadu między zębami. Trochę się jednak denerwował. Od kiedy to był taki spontaniczny?

„Gdybyś zadzwonił, bym się trochę ogarnął," powiedział przepraszająco, wskazując na swoją upaćkaną farbami koszulkę.
„Po co? Wyglądasz dobrze." Taehyung wytarł zieloną smugę z policzka bruneta. „Mogę zobaczyć co malowałeś?"
„To nic wielkiego, czasem robię obrazy na zlecenia. Portrety okolicznościowe, reprodukcje znanych obrazów," wyjaśnił, prowadząc go do pokoju na końcu korytarza, „średnio to lubię, ale płacą, a to najważniejsze." Otworzył drzwi, wpuszczając blondyna przodem do swojej pracowni.

Może dlatego całe mieszkanie wyglądało tak pusto? Gdyby spędzał całe dni w tym kolorowym królestwie, też miałby dosyć - wodził wzrokiem po sztalugach, stojakach pełnych farb oraz pędzli, podłodze wyłożonej gazetami.
„Ile kosztuje taki portret?" wskazał na ślubny portret dość sporych rozmiarów.
„Około 300 tysięcy won," odparł. To by wyjaśniało takie mieszkanie, pomyślał Taehyung, toż to jedna piąta mojej pensji.
Jungkook na minutę zostawił go samego, wracając w czystym ubraniu.
„Naprawdę ładnie malujesz," skomplementował go, „sam się tego nauczyłeś?"
Wrócili do salonu oświetlonego teraz tylko przez lampki z akwarium. Refleksy falującego światła na ścianach tworzone przez wodę, wyglądały niesamowicie.
„Nauczyłem się w domu dziecka," odpowiedział, jak gdyby nigdy nic. „Kiedy nikt nie słucha tego, co mówisz, szukasz innych sposobów."
Czerwona rybka pływała bez celu w tą i z powrotem.
„Twoi rodzice nie żyją?" zapytał, zawieszając wzrok na akwarium.
„Tylko mama. Ojciec zostawił nas, gdy miałem dwa lata, znam go tylko ze zdjęć," skrzyżował ręce na piersi, „podobno dom dziecka próbował się z nim kontaktować, ale bez skutku."
„Co za dupek," skomentował Taehyung, „z całym szacunkiem."
Jungkook zaśmiał się cierpko pod nosem.
„Szkoda wieczoru na smutki, skąd ta nagła wizyta?"
„Mam być szczery czy dyplomatyczny?"
Brunet zaśmiał się ponownie, tym razem bardziej żywo - „bądź dyplomatyczny" - oparł się na łokciu o oparcie kanapy.
„Akurat jechał autobus w twoją stronę, więc pomyślałem, że wpadnę."
Jungkook zmrużył powieki, lustrując go uważnie.
„Nie przekonałeś mnie, lepiej bądź szczery."
„Tak szczerze, to się stęskniłem," odpowiedział nieśmiało. Brunet przez chwilę nic nie mówił, raczej patrzył na niego z delikatnym uśmiechem na ustach. Poruszony? Rozbawiony? Zażenowany?
„Przepraszam, zawsze gadam głupoty," wybąkał.
„Dlaczego zawsze przepraszasz mnie, kiedy to co mówisz nie jest nawet głupie?" Przysunął się bliżej, zimne dłonie dotknęły jego szyi wywołując dreszcz. „Lubię, jak jesteś taki szczery." Wargi Jungkooka były równie zimne, ale smakowały jak gorąca czekolada w deszczowy dzień i tak jak ona wywoływały w nim słodkie poczucie szczęścia tuż pod językiem.

„Mama dała mi trochę dżemu, sam tego nie zjem, może zrobimy kanapki?"
Przytulali się na kanapie od kilku dobrych kwadransów i prawdę mówiąc, mógłby tak spędzić całą noc, ale jego brzuch zaczynał wysyłać już słyszalne sygnały.
„Jasne," odpowiedział Jungkook, wyswobadzając go z uścisku.

Niedługo potem siedzieli już w kuchni, pochłaniając grubo posmarowane truskawkowym dżemem kromki.
„Mogę ci zadać ostatnie głupie pytanie?" Brunet tylko kiwnął głową, ponieważ miał usta pełne chleba. „Czy ja jestem twoim chłopakiem?"
„Wow, tym razem to faktycznie głupie pytanie," odparł, wycierając wargi serwetką, „oczywiście, że nim jesteś."

Dżem truskawkowy nigdy nie smakował Taehyungowi lepiej.

FIRE-HATER |vkook|जहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें