| 29 |

524 90 25
                                    

Kiedy Taehyung naciągał koc na ramiona, materiał odsłaniał gołe stopy Jungkooka. Brunet westchnął i setny raz tego wieczoru nachylił się, żeby przykryć je z powrotem, jednocześnie zsuwając biały polar ze swojego chłopaka.
„Spędzamy Sylwestra jak para emerytów," zachichotał blondyn. Napchał do ust garść orzechowych chrupek, po czym wtulił się mocniej w Jungkooka.
„Jak mi upaćkasz pościel tymi maseczkami do twarzy, to ci nie wybaczę," jęknął, „poza tym Tae, to strasznie ściąga twarz, ledwo ruszam ustami."
„Teraz to ty marudzisz, to jest domowe spa!"
Jungkook przewrócił oczami, ale nic nie powiedział – w gruncie rzeczy wolał przytulać się w łóżku z błotem na twarzy, niż nudzić się teraz na jakimś drętwym bankiecie w garniturze.
„Gdyby nie to, że nie możesz ubrać spodni, wyciągnąłbym cię po tym spa na jakieś kluby," powiedział brunet rozmarzonym głosem.
„I przeleciałbyś mnie w łazience?"
W lustrze naprzeciwko łóżka odbił się kwadratowy uśmiech Taehyunga. Wyglądali śmiesznie – blondyn z małą palemką na czubku głowy i on z włosami założonymi za uszy. Tylko czekać, aż spod łóżka wyjdzie szaman ich plemienia, aby odprawić na nich tajemny rytuał inicjacyjny.
„Jesteś za głośny, cały klub by nas usłyszał," pstryknął palcami w jego kucyka.

O północy pooglądali fajerwerki przez okno i wypili po symbolicznej lampce szampana, choć zdaniem Taehyunga do kanapek z szynką bardziej pasowałaby zwykła herbata.
Jaki Nowy Rok, taki cały rok – Jungkook uśmiechnął się pod nosem. Może i z własnej woli nie włączyłby sobie do kolacji jakiegoś serialu, którego koniec przewidział już po dziesięciu minutach oglądania, ale skoro jego chłopak to lubił, to mógł się poświęcić. Teraz to był również jego dom.

Cały rok takich przytulnych wieczorów? Wchodzi w to.

***

Jimin cieszył się, gdy Yoongi zaproponował mu wspólne spędzenie Sylwestra. Po tym, jak zielonowłosy odwiedził go w mieszkaniu, wrócił na terapię – spotkania chyba przynosiły efekty, bowiem całkiem stracił ochotę na skoki w bok. Żył od wizyty do wizyty, zaczął nawet zastanawiać się nad swoim poprzednim stylem życia, w efekcie czego usunął połowę kontaktów z telefonu. Nie potrzebował numerów mężczyzn, z którymi kiedyś spał. Nie potrzebował innych mężczyzn. Pacjentami Yoongiego się nie przejmował – w końcu to on idzie z nim dzisiaj na przyjęcie.

„Dobrze wyglądasz," skomplementował go terapeuta.
Jasna sprawa, że dobrze – wydał w końcu niemałą sumkę na garnitur i fryzjera.
„Ty też," odparł, biorąc chłopaka pod rękę. Pewnie wkroczyli na salę.

Jimin nie miał pojęcia, ile kosztowały bilety na tego rodzaju imprezę, ale jeśli jego towarzysz zakupił je z pensji seksuologa, to musiał mieć naprawdę wielu klientów. Wystrój sali mówił sam za siebie – włożono tu dużo pieniędzy. Girlandy z żywych kwiatów pod sufitem, mieniące się kryształami lampy i purpurowe obrusy, kontrastujące z wypolerowaną zastawą. Kosze z egzotycznymi owocami, trunki o przejrzystych barwach – ciekawe czy te drobinki na dnie butelek to złoto? Z tyłu sali ochroniarze w garniturach pilnowali porządku, na niewielkim podeście z przodu zespół muzyczny przygrywał pierwsze kawałki.

Powoli zaczęli przesiąkać atmosferą miejsca, dobrą zabawą i alkoholem. Nigdy wcześniej nie tańczyli razem, nigdy też wspólnie nie pili. Wszystko dzisiaj było nowe – czuł się jak męski Kopciuszek zabrany na bal. Czy Yoongi okaże się jego księciem? Tutejsze trunki były naprawdę dobre, choć jak potem stwierdził, spróbowanie wszystkich jednego wieczoru było sporym błędem.

„Uwielbiam twoją dupę," wyszeptał Yoongi, wbijając palce w jego pośladki podczas tańca.
„Nie przy ludziach," odparł rudzielec, chociaż tak naprawdę nie miał nic przeciwko. Chyba już czas, żeby opuścili parkiet albo zaraz narobią sobie wstydu.

Zanim doszli na balkon po stromych schodach, Yoongi potknął się na nich ze trzy razy, a teraz niebezpiecznie wychylał się przez barierkę. Słaby z niego zawodnik, pomyślał Jimin, którego mroźne powietrze nieco oprzytomniło. Podszedł do zielonowłosego i odsunął go od balustrady.
„Jimin, kochanie" - chłopak chwycił go w pasie, jego głowa bezwiednie opadła na jiminowe ramię.
„Ależ nieprofesjonalnie, panie terapeuto," zaśmiał się rudzielec. Kochanie – jak ładnie. Podobał mu się ten obrót spraw.
„Chuj, a nie tyre-tery-terapeuta," wybełkotał, „nie mam o tym b-bladego pojęcia."
„W jakim sensie?"
Yoongi podniósł głowę i lubieżnie oblizał wargi.
„Czytam w kiblu psychologiczne gazety, to wszystko," wzruszył ramionami. „Ale całkiem dobry w tym byłem, co nie?" - wyraźnie zadowolony z siebie, znów uwiesił się na zszokowanym Jiminie, który może i czasem bywał naiwny, ale to zrozumiał nad wyraz dobrze – zrobiono go w chuja.
„Okłamywałeś mnie?"
„Cel uświęcił środki."
Drobna dłoń Jimina zderzyła się z rumianą od mrozu i alkoholu twarzą Yoongiego, zostawiając na niej soczysty ślad.
„Nie musiałeś mnie okłamywać, jeśli chciałeś mnie przelecieć," rzucił na odchodne, choć bardziej pocisnął tym samemu sobie, niż jemu.

Zanim Jimin wyszedł z imprezy, zjadł jeszcze kilka smakołyków ze szwedzkiego stołu. Wyglądały na cholernie drogie – kto wie, czy kiedyś jeszcze ujrzy na własne oczy takie bogactwo.
„Moje zdrowie" – wychylił trzeci pod rząd kieliszek wina, nie zważając na obruszone miny niektórych gości. Każdy Kopciuszek musi w końcu opuścić bal, czy nie tak to szło?
Zostawił za sobą Yoongiego, pełną przepychu salę i zespół grający właśnie Modern Talking. Fajerwerki oglądane z chodnika, na opustoszałej ulicy, wyglądały w tym roku wyjątkowo smutno.

FIRE-HATER |vkook|Where stories live. Discover now