| 3 |

720 123 7
                                    

„Jeon Jungkook?" Jimin zamyślił się na chwilę, wertując archiwum swoich znajomości. „Nie znam nikogo takiego, a już na pewno nikogo z jaguarem," odpowiedział, patrząc na niego podejrzliwie. „Zresztą, gdybym znał, pewnie bym ci o tym wspomniał, nie?"
To prawda. Jimin nigdy nie szczędził mu opowieści o swoich miłosnych podbojach, a takiej twarzy jak Jungkook nie da się po prostu wyrzucić z pamięci.
„Szkoda," skwitował kwaśno, zbierając ze stołu puste plastikowe talerze, by wyrzucić je do kosza.
„Czekaj, a kto to w ogóle jest? Czyżbyś kogoś w końcu poznał?" 
Czerwonowłosy zatarł ręce i założył nogę na nogę, nachylając się konspiracyjnie w jego stronę.
„To nic takiego, zaparkował wczoraj na niedozwolonym miejscu, i ten, zwróciłem mu uwagę."
„I dlatego właśnie pytasz mnie z takim błyskiem w oku, czy go znam? Nie kręć, znam cię Kim." Taehyung westchnął głęboko.
„Chyba się zakochałem Jimin. Od pierwszego, pieprzonego wejrzenia."

***

Kiedy wrócił wieczorem do domu, od razu zrobił sobie zapas herbaty i włączył komputer. Czy to nie była przesada? Zawsze myślał, że ze szpiegowania obiektów westchnień w internecie wyrasta się co najmniej w szkole średniej, a jednak siedział teraz jak detektyw i wpisywał jego imię w google, licząc na cokolwiek. Zazwyczaj wystarczył sam facebook, teraz jednak nie było tam nic. Może go okłamał i wcale się tak nie nazywa? Dopisał do imienia i nazwiska „Seul", jakby to miało w czymś pomóc i przejrzał kilka stron, które wyskoczyły jako pierwsze. Musiał istnieć jeszcze jakiś inny Jeon Jungkook, będący co najmniej po czterdziestce, bo to jego dotyczyły wszystkie informacje. Już miał się poddać, kiedy zauważył link samym dole: „... wystawa prac malarskich młodego artysty, Jeona Jungkooka...". Klasnął w dłonie i szybko kliknął na nagłówek, który przekierował go na stronę galerii sztuki, co ciekawe, całkiem niedaleko od jego bloku. Zaczął czytać dalej. „...Jeona Jungkooka, obejmuje prace stworzone przez niego w ciągu kilku ostatnich lat. Można ją oglądać na poziomie pierwszym naszej galerii, do 15 listopada tego roku. W imieniu naszej galerii, jak i Stowarzyszenia Młodych Artystów, do którego należy Pan Jeon, gorąco zapraszamy!". Poniżej było jeszcze zdjęcie z otwarcia wystawy – jakieś obrazy w tle, trochę oglądających i na środku on, ściskający dłoń staruszka w garniturze, zapewne dyrektora placówki.
„Bingo," powiedział sam do siebie, zapisując zdjęcie na komputerze. Wspaniałym zrządzeniem losu miał jutro dzień wolny. Sprawdził jeszcze godziny otwarcia galerii, a potem wyłączył komputer.

Stwierdzenie, że Taehyung był podekscytowany, to mało powiedziane. Czuł się tak, jakby dzięki tym obrazom miał przejrzeć całą biografię mężczyzny i uzyskać wszystkie odpowiedzi. Przed wyjściem zadbał o to, by wyglądać elegancko, ale na luzie. Bordowa koszula, czarne jeansy i czarne buty, do tego delikatna srebrna zawieszka na szyi - zadowolony z własnego wyglądu, uśmiechnął się szeroko do swojego lustrzanego odbicia. Kiedy ostatni raz był w jakiejś galerii? Zapewne jeszcze z klasą, gdzieś we wczesnej młodości. Pewnie przekroczył próg budynku, przywitał się z panią w kasie i zakupił bilet, a potem wszedł na pierwsze piętro.

Czy tego się spodziewał? Ciężko stwierdzić. Prace Jungkooka były... zimne. To było pierwsze słowo, jakie przyszło mu do głowy. Obrazy były proste, nie do końca realistyczne, ale z pewnością przemyślane. Taehyung nie znał się na sztuce, ale potrafił powiedzieć, że każda kreska wydawała się mieć swoje miejsce. Barwy były stonowane, kształty nieruchome, a tło zazwyczaj mgliste i niewyraźne. Przyglądał się szczególnie długo dwóm pracom. Pierwsza przedstawiała wielkie pudło, leżące na betonowej podłodze. Karton był zaklejony szarą taśmą, a jeden z jego dolnych rogów był przesiąknięty krwią, tworzącą wokół pudła burą, nieregularną plamę. Najważniejsza w tym obrazie była zapewne zawartość pudełka, ta jednak była niewidoczna dla odbiorcy i znał ją pewnie tylko sam Jungkook. Na drugim obrazie namalowane było wielkie ognisko. Znaczy prawie ognisko – żadnego ognia, po prostu sterta gałęzi, patyków i zmiętych papierów ułożona w sporych rozmiarów kupkę. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie tytuł obrazu - „Autoportret". Wrócił się do pierwszej pracy, licząc na to, że tytuł podpowie mu, co było w pudle, ale ten jako jedyny nie miał żadnego podpisu.

Zrezygnowany opuścił wystawę i kiedy doszedł już do drzwi wyjściowych, zauważył znajome czarne auto zaparkowane na początku parkingu. Jeśli wyjdzie teraz, a Jungkook jest w aucie, zauważy go i zdemaskuje, a na to nie mógł sobie pozwolić. Zaraz, przecież było jeszcze drugie wyjście, z tyłu budynku! Taehyung, ty geniuszu. Blondyn stał jeszcze z pół minuty, rozważając co zrobić, w końcu jednak odwrócił się i zrobił krok do przodu, czując że wpada w coś twardego. Malutki krok do tyłu, spojrzenie do góry - trafiony, zatopiony.
„Nie wiedziałem, że lubi pan sztukę, panie Kim," Jungkook uśmiechnął się pod nosem, mierząc go czekoladowym spojrzeniem. Czy właśnie został zdemaskowany? Jestem taki żenujący, pomyślał, zagryzając wargę. „A może był tu jakiś pożar?" 
Brunet ewidentnie stroił sobie z niego żarty, a on nie umiał nawet się odgryźć. Bliskość mężczyzny onieśmielała go – ciemne oczy zdawały się patrzeć prosto w jego duszę, przy okazji wysysając z niego wszystkie pokłady racjonalnego myślenia.
„Nie jestem teraz na służbie, więc..." co on właściwie chciał powiedzieć? „więc..."
Kurwa.
„Więc co powiesz na wspólny obiad, Taehyung?"
Cóż, nie tego się spodziewał, ale też może być. Może był troszkę łatwy, ale co jeśli taka okazja się więcej nie powtórzy?
„Niech będzie. I tak miałem iść coś zjeść," wybąkał, robiąc kolejny krok do tyłu, po czym zwinny obrót na pięcie, który skończył się zderzeniem ze szklanym skrzydłem drzwi. Dobry początek. Tak trzymaj, Taehyung.

FIRE-HATER |vkook|Where stories live. Discover now