| 9 |

589 113 15
                                    

Taehyung otworzył oczy i ze zdziwieniem stwierdził, że jest we własnym łóżku. Nie to, by było w tym coś nienormalnego – od zawsze budził się we własnym łóżku, nigdy nie zdarzało obudzić mu się w cudzym, choć czasem o tym marzył. Po prostu nie pamięta momentu, w którym wrócił do domu i szczerze mówiąc, dziwił się nawet temu, że do niego trafił. Ostatnie co pamięta to namiętne pocałunki na środku parkietu, po tym jak opuścili toaletę – późniejsza część wieczoru owiana była mroczną tajemnicą. Co jeśli powiedział coś głupiego, a Jungkook wszystko pamięta i nie zechce go dłużej znać? Albo co gorsza, co jeśli posunęli się jednak za daleko, a on to przegapił? Powoli zsunął się z łóżka. Wygląda na to, że cały wolny dzień spędzi lecząc kaca, ale czyż nie było warto? „Było warto," odpowiedział sam sobie, wypijając naraz pół butelki wody.

W codziennym życiu blondyna nie było zbyt wielu czynności, których by nie lubił. Nie miał nic przeciwko domowym porządkom, szczególnie że nie miał ich aż tak dużo, żyjąc w pojedynkę. Lubił też mozolne, monotonne zajęcia, pochłaniające wiele godzin – mógł w tym czasie bez wyrzutów sumienia rozmyślać o czym dusza zapragnie, nucąc pod nosem. Istniała jednak jedna rzecz, której naprawdę nie znosił i było to rozmawianie przez telefon. Dźwięk sygnału oczekiwania wywoływał w nim niepokój. Fakt, że nie widzi twarzy rozmówcy ani emocji, które się za nią kryją, irytował go. Bóg musiał zesłać na niego dzisiaj prawdziwą telefoniczną plagę, zapewne jako karę za wczorajsze grzeszki. Strach pomyśleć co by było, gdyby poszli na całość! Pewnie wyrzuciliby go ze straży i musiałby się zatrudnić na jakiejś dennej infolinii...

„Taehyung, żyjesz!?" Jimin wydarł się do telefonu, „odkąd wstałem, czekamy z Hoseokiem na wieści z twojego pierwszego razu, a ty nic, cisza!"
„Jakiego pierwszego razu, idioci."
„Nic? Serio? Wyglądał na takiego, co by nie miał nic przeciwko."
Taehyung opowiedział Jiminowi wszystko co pamięta, łącznie z tym, co wydarzyło się w łazience. Poniekąd był nawet z siebie dumny.
„Poszalałeś, kochany. Myślę, że masz go w garści."
„Tak myślisz?"
Jego głos brzmiał co najmniej desperacko.
„Jasne," rudzielec odpowiedział bez namysłu, „rzuciłeś na niego przynętę."

Chwilę po tym, gdy skończył rozmawiać z przyjacielem, telefon znowu zadzwonił. Wahał się, czy odebrać, w końcu jednak przejechał palcem po zielonej słuchawce.
„Witaj tato, wszystko w porządku?"
„Cześć Taehyung, nie przyjechałbyś do nas dzisiaj na obiad?"
Szczerze mówiąc, nie miał ochoty. Nawet kiedy siedzieli przy jednym stole, Taehyung czuł, że pomiędzy nim, a ojcem jest gruba ściana, przez którą nigdy nie udało mu się przebić. Nie to, by traktował go źle – bardziej chodziło o to, że nie traktował go w żaden sposób, który by wskazywał na to, że jest jego synem. Matka od dawna żyła we własnym świecie, cicha i odległa, a mimo to już nawet przy niej czuł się lepiej. Skończy się tak jak zawsze - wymienią kilka zdań pomiędzy przeżuwaniem posiłku, matka pewnie spyta go, kiedy w końcu doczeka się wnuków, chociaż oboje z ojcem wiedzą, że jest gejem, a na koniec powiedzą mu, żeby wpadał częściej. Bolała go głowa. Nie miał na to dzisiaj ochoty.
„Dzisiaj nie dam rady tato, źle się czuję. Wpadnę do was za tydzień, dobrze?"
Ojciec przez sekundę milczał, a Taehyung w głębi serca liczył na to, że spyta go chociaż o to, dlaczego czuje się źle.
„W porządku, do zobaczenia."
„Pa, pozdrów mamę."
Rzucił telefon na drugi koniec kanapy, patrząc jak odbija się od obicia i ląduje z cichym pacnięciem na dywanie. A niech sobie leży, pomyślał. Dobrze było w końcu posiedzieć w ciszy, porozkoszować się przyjemnym chłodem jesiennego popołudnia. Dobrze było mieć w głowie wspomnienie słodkich ust najprzystojniejszego mężczyzny na ziemi. Dobrze było w końcu poznać kogoś, dla kogo był czystą kartą.

Jakież było jego zdziwienie, gdy wieczorem ktoś zadzwonił do jego drzwi i był to nikt inny, jak Jungkook.
„Mogę wejść?" zapytał, uśmiechając się nieśmiało. Wyglądał na trochę zmarnowanego, tak jak i on, ale trzymał w dłoniach wielkie pudełko z pizzą, co stanowiło pewną rekompensatę.
„Jasne," odsunął się tak, by tamten mógł wejść, „ale skąd ty masz mój adres?"
Jungkook przerwał na chwilę rozwiązywanie sznurówek i obdarzył go zdezorientowanym spojrzeniem.
„Odprowadziłem cię wczoraj do domu, nie pamiętasz?"
Taehyung poczuł, że robi mu się gorąco.
„Szczerze mówiąc... to nie pamiętam wielu rzeczy."
Jungkook usiadł przy stole, a blondyn poszedł do kuchni nastawić wody na herbatę.
„Ciekawe, ja pamiętam wszystko," wyszczerzył się do niego, gdy ten wrócił, „to co w takim razie pamiętasz?"
„Ugh," no dalej Taehyung, przestań zachowywać się jak dziecko, „pamiętam, gdy całowaliśmy się w łazience i potem ten, no..." przełknął ślinę, widząc skupione spojrzenie bruneta, „potem poszliśmy z powrotem na parkiet, tańczyliśmy, znowu się całowaliśmy..." Zaczął nerwowo gryźć wargę, nie bardzo wiedząc, co jeszcze powiedzieć, „i to chyba tyle."
Jungkook pokiwał głową.
„Nie martw się, nie wchodziłem wczoraj do środka, podprowadziłem cię tylko pod próg. Mam nadzieję, że nie żałujesz tego, co się stało?"
Taehyung odetchnął z ulgą.
„Nie, Jungkook," dosięgnął jego dłoni przez blat stołu, splatając ich palce, „myślę, że chciałbym całować się z tobą nawet na trzeźwo."
Czy to nie zabrzmiało zbyt patetycznie? Nie dbał o to. Jedyne co miało znaczenie to to, że Jungkook wtedy podszedł do niego, objął dłońmi jego twarz i naprawdę to zrobił.

FIRE-HATER |vkook|Where stories live. Discover now