| 13 |

518 99 13
                                    

„Myślisz, że jak będziesz zmieniał temat, to zapomnę?" Taehyung zagrodził drogę Jiminowi, opierając się o framugę drzwi, „opowiedz mi jak było."
Czerwonowłosy wydał z siebie przeciągły jęk, pozwalając zaciągnąć się z powrotem do stołu.
„Nie ma o czym opowiadać," wydął wargi, nerwowo stukając palcami o blat, „nawet mnie nie pocałował, rozumiesz?"
„A więc to cię boli," zaśmiał się blondyn. „To co robiliście cały wieczór? Podobno wróciłeś do domu koło północy."
„Mhm, od czego by tu zacząć..."

Drzwi małego białego domku otworzyły się, jeszcze zanim Jimin zdążył dobrze zaparkować samochód na podjeździe. Przed wyjściem upewnił się, że w lewej kieszeni spodni ma schowany gaz pieprzowy – tak na wszelki wypadek oraz gumki w prawej – lubił być gotowy na każdą ewentualność. Yoongi wyglądał tak jak zawsze – ubrany w podarte jeansy i koszulę narzuconą na biały t-shirt, sprawiał wrażenie bardzo wyluzowanego tatuśka po trzydziestce, zbyt zajętego bawieniem dzieci i jednoczesnym mieszaniem obiadu, by przejmować się czymkolwiek.
„Cześć Jimin", rzucił tamten, zapraszając go gestem dłoni do środka. Rudzielec zdjął buty, podał kurtkę gospodarzowi i podreptał za nim do salonu, wodząc wzrokiem po wnętrzu. Ciężko było się na czymkolwiek skupić – jakby to ująć w skrócie, wszędzie było pełno wszystkiego. Książki, kwiatki, kocie kryjówki, najróżniejsze pocztówki i duperele, tworzące na ścianach i parapetach kolorową mozaikę. Zakręciło mu się w głowie.
„Trochę posprzątałem zanim przyszedłeś, Lulu potrafi narozrabiać," wskazał ręką na wielkiego persa rozłożonego na kanapie. Zwierzę obdarzyło ich spojrzeniem pełnym pogardy, po czym wróciło do czyszczenia futra.
„Musisz naprawdę kochać tego kota, ja bym chyba oszalał, gdyby sprawiał mi tyle kłopotów." Yoongi wzruszył ramionami.
„Ktoś mi go podrzucił jak był mały, nie miałem serca go oddać."

Całkiem dobrze im się rozmawiało. Zielonowłosy nie tylko słuchał tego, co Jimin miał do powiedzenia, ale także zadawał pytania, dzięki czemu unikali niezręcznej ciszy. Rudzielec trochę go podziwiał – sam nie potrafił tak dobrze się skupić i czasem odpływał myślami gdzieś indziej, wodząc wzrokiem po twarzy Yoongiego albo przypadkowych przedmiotach w pokoju. W pewnym momencie jednak zaczął tego żałować.
„... kiedy w końcu uda mi się włożyć, jestem naprawdę zadowolony. Co prawda to dość monotonne i chwilę trwa, zanim wsadzę w dobre miejsce, ale nigdzie mi się nie śpieszy, prawda? Lata praktyki nauczyły mnie, że liczy się końcowy efekt." Czerwonowłosy powoli pokiwał głową. Zaschło mu w gardle, ale nie wiedzieć czemu nie mógł nawet sięgnąć po filiżankę. Jeden głos w głowie kazał mu brać nogi za pas i uciekać, ale drugi kazał mu zostać, ciekawy jaki byłby efekt tegoż... wkładania. Yoongi skończył przeżuwać swój kawałek tarty z malinami i znowu otworzył usta.
„A ty, Jimin? Lubisz takie zabawy?"
Zabiję Taehyunga, pomyślał.
„Jasne, ale..."
Zielonowłosy klasnął w dłonie i energicznie wstał od stołu, sunąc krzesłem po drewnianej podłodze.
„To chodź, mam rozłożone jedne na stole w drugim pokoju – trzy tysiące elementów, Wielki Kanion o poranku. Może ty coś dopasujesz, bo ja już chyba oślepłem."
Co? Nie namiętny seks, a puzzle? Boże, jestem taki głupi, podrapał się w głowę i cały czerwony poszedł za chłopakiem. Nigdy wcześniej nie układał puzzli na randce.

Tak minęła im reszta wieczoru – Jimin naprawdę się przykładał, chcąc skończyć obrazek jak najszybciej, ale wszystkie elementy wyglądały tak samo. Wyszedł ze spotkania podirytowany, w dodatku zielonowłosy nie poprosił go nawet o numer telefonu.

„Miałem nosa co do niego," Taehyung poklepał przyjaciela po ramieniu, „wygląda niepozornie, ale to dobry gracz."
Jimin skarcił go wzrokiem - „gracz?"
„No pewnie. Założę się, że teraz masz na niego jeszcze większą ochotę."
„Może", skwitował obojętnie.
Rozmowę przerwał im dzwoniący telefon. Blondyn przyłożył komórkę do ucha, odchodząc od stołu.
„Jungkook?"; „Ale co się stało?"; „Twój ojciec ?"; „Rozumiem, powinieneś się z nim spotkać, pójdziemy na zakupy kiedy indziej."
Rozłączył się i przez chwilę próbował złożyć to, co powiedział mu jego chłopak, w sensowną całość. Po co jego ojciec miałby go odnaleźć po ponad dwudziestu latach milczenia?

FIRE-HATER |vkook|Where stories live. Discover now