| 14 |

481 100 17
                                    

Wszedł do kawiarni dziesięć minut przed czasem, zajmując stolik w samym rogu. Zamówił herbatę z cytryną i czekał - sekundy zdawały się ciągnąć w nieskończoność. Nie miał pojęcia, co nagle mógł chcieć od niego ojciec. Żaden powód nie wydawał mu się wystarczająco dobry, by nagle zjawiać się po tylu latach nieobecności. Szkoda zresztą myśleć – za chwilę powinien się wszystkiego dowiedzieć.

Ojciec poznał go od razu – Jungkook również zauważył, że w zasadzie byli do siebie bardzo podobni. Czy to tak wyglądał jego ojciec, gdy zostawił jego i matkę? Wolał tego nie wiedzieć, wciąż lubił oglądać swoją twarz w lustrze bez obrzydzenia. Mężczyzna powiesił czarny, długi płaszcz na oparciu krzesła i bez słowa usiadł naprzeciwko, przez chwilę mierząc go wzrokiem. Ciężko było stwierdzić, co właściwie wtedy myślał.
„Jestem Jeon Jungkook, a pan?"
„Choi Seunghwan", przedstawił się, „zmieniłeś nawet nazwisko?"
„Długo się nie widzieliśmy," brunet upił łyk swojej herbaty, ignorując pytanie, „już jakieś... dwadzieścia trzy lata?"
„Przejdźmy do rzeczy," wymamrotał mężczyzna, nerwowo wiercąc się na krześle. „Chciałbym, żebyś oddał mi połowę pieniędzy ze sprzedaży domu."
Jungkook zaśmiał się na głos, kilka osób spojrzało w ich stronę. A więc to o to chodziło?
„Wybacz, ale dlaczego miałbym ci je oddać? Przez osiem lat nie zobaczyliśmy od ciebie z matką ani grosza, a po jej śmierci nie zabrałeś mnie nawet z domu dziecka." Ojciec prychnął pod nosem.
„Nie mam nawet pewności, czy jesteś moim dzieckiem."
Co za absurdalna wymówka. Może faktycznie nie jest jego synem? Mało możliwe, żeby jego ojciec był aż takim pajacem.
„Dlaczego miałbym nie być twoim synem?" westchnął. Było mu wszystko jedno, ten mężczyzna znaczył dla niego tyle samo, co obcy mijani na ulicy, ale w życiu cenił sobie fakty poparte dowodem, a nie gdybania.
„Widzisz, w końcu zadajesz odpowiednie pytania, Jungkook. Przykro mi to mówić o twojej zmarłej matce, ale był z niej kawał suki."
Brunet zacisnął zęby, ale nic nie powiedział. Skoro już się spotkali, wysłucha go, a potem przemyśli, czy wierzyć mu czy nie.
„Hye-Sun zdradzała mnie jeszcze zanim za mnie wyszła. Szkoda, że dowiedziałem się o tym dopiero po ślubie i po twoich narodzinach."
„Skoro tak, to dlaczego za ciebie wyszła?"
Ojciec podrapał się po brwi, układając usta w dzióbek. Nienawidził tego, że wyglądał w tym momencie dokładnie tak jak on.
„Sęk był w tym, że tamten facet miał żonę i najwidoczniej nie przeszkadzała mu gra na dwa fronty. Hye-Sun nie była głupia, wiedziała, że nie zostawi tamtej baby dla niej, a ty byłeś już w drodze." Zamyślił się na chwilę. „Gdyby to była jednorazowa zdrada, wybaczyłbym jej. Ale to ciągnęło się latami, Jungkook. Przed ślubem, w czasie małżeństwa i po rozwodzie też."
„Dowody?"
Ojciec jak gdyby tylko na to czekał, zanurkował w plecaku, wyciągając z niego sporych rozmiarów szarą kopertę.
„Długo udawało jej się to ukrywać," położył kopertę na szklanym blacie, „bo tak jakby przyjaźniła się również z żoną tamtego kolesia. Nie uważasz, że to okrutne?"
Wzruszył ramionami. Zaczynał mieć mętlik w głowie.
„Mówiła mi, że idzie do niej na ploteczki, a tak naprawdę włóczyła się po hotelach i restauracjach z nim. A potem faktycznie ją odwiedzała i wszyscy we trójkę pili radośnie herbatkę," skrzywił się. „Czułem, że coś jest nie tak i w końcu wynająłem detektywa." Jungkook sięgnął po kopertę i przez chwilę obracał ją w dłoniach. Wysypał zawartość na stolik. Matka na zdjęciach wyglądała tak, jak ją zapamiętał - musiały być robione przez dłuższy okres, bo miała na nich różne obrania, a nawet długości włosów. Były fotografie w zimowych kurtkach, letnich sukienkach, w bikini, ale kilka rzeczy pozostawało niezmiennych – szeroki uśmiech matki i jej rozanielony wzrok, utkwiony w dość wysokim brunecie o drobnej, znajomo wyglądającej twarzy.
„Wygląda na zakochaną," skwitował, nie wiedząc co innego powiedzieć. Był pewien, że gdzieś już widział tamtego mężczyznę. „Mogę wziąć jedno z tych zdjęć?"
Ojciec wzruszył ramionami, dając mu znać, że może wziąć nawet wszystkie.
„Zróbmy test DNA," zwrócił się do ojca. „Jeśli nie jestem twoim dzieckiem, oddam ci te pieniądze." Brunet dopił herbatę i zaczął zbierać się do wyjścia. Szkoda mu było czasu na rozmowy o niczym, „ale jeśli nim jesteś, nie dam ci ani grosza. Matka nie była w porządku, ale ja nic nie zrobiłem. Całe życie wszyscy kładą mi kłody pod nogi."
„Zgoda," powiedział po chwili namysłu ojciec, zanim Jungkook opuścił kawiarnię bez pożegnania.
Czuł się przytłoczony nadmiarem informacji - jedyne czego teraz potrzebował, to odprężenia i relaksu. Kogoś, kto go rozbawi, o ciepłych dłoniach i radosnym uśmiechu. Nie powinien był się tak przyzwyczajać, wciąż planował wcielić w życie to, co dawno postanowił, ale jeszcze nie dziś. Dziś jeszcze go potrzebował. Drugi raz tego dnia wybrał w telefonie numer podpisany od wczorajszego wieczoru jako „mój chłopak <3".

FIRE-HATER |vkook|Where stories live. Discover now