| 2 |

810 119 8
                                    

„Do jutra, pa!" rzucił w stronę krzątających się jeszcze kolegów, po czym wyszedł przed budynek, owijając szyję cienkim szalikiem. Wreszcie koniec służby! Czy powinien po drodze kupić jedzenie na wynos, żeby zaoszczędzić trochę czasu? Już miał skręcić w stronę chodnika, kiedy zauważył coś dziwnego - tuż przed bramą garażu stał czarny, lśniący jaguar, skutecznie blokując wyjazd. To z pewnością nie był wóz żadnego z jego kolegów, żaden z nich nie zaparkowałby zresztą tak bezmyślnie. Co za pacan, pomyślał, bez namysłu idąc w stronę auta. Przez przyciemniane szyby nie mógł niestety dojrzeć, czy ktoś jest w środku, gorąco jednak na to liczył. Już on mu wygarnie! Zapukał lekko w szybę i czekał, przybrawszy najgroźniejszy wyraz twarzy, na jaki było go stać. Po kilku sekundach szyba została opuszczona do połowy, a jego oczom ukazał się, dobry Boże! Jeśli tak nie wyglądają anioły, to chyba jednak pójdzie do piekła, wpierw zawłaszczając sobie kierowcę tego samochodu – biała koszula odsłaniająca wystające obojczyki, lekko opalona, gładka skóra, zmierzwione ciemne włosy. Serce Taehyunga zabiło naprawdę mocno - zapomniał, po co w ogóle podszedł.

„Słucham?" 
Mężczyzna podniósł wzrok znad ekranu telefonu i spojrzał na niego przenikliwym spojrzeniem. Spojrzeniem, które wywołało w Taehyungu nieprzyjemne mrowienie w podbrzuszu.
„Eh, no ten," zawiesił się na moment, szukając odpowiednich słów. Skąd ta nagła pustka w głowie? Miał mu tylko przekazać, żeby przeparkował swoje śliczne drogie auto. To nie przedstawienie szkolne, Tae - przestań się stresować. Wziął głęboki wdech i najpewniejszym głosem, na jaki udało mu się zdobyć, powiedział: „Tutaj nie można parkować, musi pan przestawić wóz albo wezwę komendanta i inaczej z panem porozmawia."
Kierowca uniósł brwi i spojrzał na niego z rozbawieniem. Chyba trochę przesadził z tym komendantem. Weź się w garść, Taehyung.
„Już dobrze, po co te nerwy, panie...?"
„Kim Taehyung, starszy aspirant tutejszej jednostki straży pożarnej," wyciągnął rękę do nieznajomego i wepchał ją niezręcznie przez na wpół otwartą szybę.
„Jeon Jungkook."
„Mogę panu w czymś pomóc, panie Jeon?"
Jungkook podrapał się po brwi, układając usta na kształt dzióbka. Wyglądał... przeuroczo. Dojrzale i dziecinnie za razem. Fascynująco.
„Właściwie to już niczego nie potrzebuję, będę się zbierał. Do zobaczenia, panie aspirancie."
Nim Taehyung zdążył cokolwiek odpowiedzieć, szyba zasunęła się, odbijając w czarnej tafli szkła jego zbite z tropu odbicie. Jungkook zwinnie wycofał i chwilę później jaguar zniknął za zakrętem, pozostawiając chłopaka samego na podjeździe. Co tu się właśnie stało?

Taehyung uśmiechnął się pod nosem i wyciągnął z kieszeni słuchawki, nastawiając w telefonie swoją jesienną playlistę pełną nastrojowych kawałków. Kruche liście na drzewach, wyglądające na usmarowane miodem i cynamonem, aksamitny głos Deana wpływający prosto do jego uszu, serce wciąż bijące odrobinę za szybko - wszystko nagle współgrało w słodkiej harmonii.
Mógł wrócić do domu tramwajem, ściśnięty niczym sardynka między starszymi paniami, jadącymi Bóg wie gdzie ze swoimi wypchanymi torbami, a dresiarzami słuchającymi przez głośnik agresywnych rapów z podziemia. Miał zbyt dobry humor, by zepsuła go taka błahostka, dlatego postanowił wrócić piechotą. Kiedy mieszka się samemu, a wszystkich znajomych spotyka się w swojej pracy, nie ma za bardzo gdzie się śpieszyć. Być może ktoś by stwierdził, że Taehyung czuł się samotny – nic bardziej mylnego. Uwielbiał swoje własne towarzystwo i to, że nie musi się nikomu tłumaczyć z tego, co robi – choć nie było to nic, co ktoś mógłby mieć mu za złe. Dlatego teraz bez wyrzutów sumienia szedł chodnikiem w ślimaczym tempie, pozwalając wymijać się wszystkim zabieganym przechodniom. Niskie, popołudniowe słońce świeciło mu prosto w twarz, przyjemnie grzejąc, a muzyka ze słuchawek roznosiła się po całym ciele, tak że chcąc, nie chcąc, zaczął kiwać głową w jej rytm, okazjonalnie strzelając palcami w kieszeniach. Nawet nie wiedział kiedy zaczął myśleć o chłopaku z samochodu. „Jeon Jungkook" – powtórzył jego imię kilka razy pod nosem, aby wryło mu się w pamięć. Co jeśli spotka go znowu, a zapomni jak się nazywa? To by było w jego stylu. Zastanawiało go, co brunet robił pod budynkiem straży, toteż zanotował w pamięci, by spytać o niego Jimina. Przyjaciel znał wielu mężczyzn, szczególnie ci przystojni krążyli często w jego orbicie. Z drugiej strony, wolał jednak by Jimin go nie znał – krążenie po orbicie Jimina zazwyczaj kończyło się, no cóż – czymś więcej, choć niekoniecznie poważnym na nieszczęście chłopaka.
Daj spokój, pewnie więcej się nie pojawi. W końcu powiedział, że załatwił swoje sprawy, pomyślał wchodząc na trzecie piętro swojego bloku.

FIRE-HATER |vkook|Where stories live. Discover now