| 20 |

510 103 21
                                    

Na granicy snu Taehyung wyciągnął rękę przed siebie, ale wbrew temu czego się spodziewał, nie natknął się na ciało bruneta. Niechętnie otworzył oczy – miejsce obok faktycznie było puste.
„Jungkook!?"
Czyżby wyszedł? Sięgnął po telefon z szafki nocnej. „Kookie: przeoaszam ze whszedkem tsk szubko, cod mi wyoadlo. dostarczono o: 3:40". Wypadło? Chyba palce ze stawów, pomyślał. Było mu przykro, że jedyne co zastał z rana po swoim pierwszym razie z chłopakiem, którego kochał, to niedbały SMS. Odłożył komórkę z powrotem na stolik, nie dając żadnej odpowiedzi.

Humor blondyna poprawił się trochę, kiedy odsłonił rolety – przez noc napadało tyle śniegu, że wszystkie inne barwy poza białą stały się tylko wspomnieniem. Jak dobrze, że miał dziś wolne. Pierwszy dzień zimy oznaczał zawsze ręce pełne roboty, w końcu „zima zaskoczyła kierowców" jak co roku. On planował nie wychylać nosa za próg, zresztą nawet jakby chciał, po wczoraj był trochę obolały i daleko by nie zaszedł.

„Spadł śnieg, a co to oznacza? Świąteczne piosenki!" klasnął w dłonie, po czym trochę zażenowany nastawił Mariah Carey na cały regulator. Właśnie dlatego lubił mieszkać sam – mógł bezwstydnie śpiewać pod prysznicem „All I want for Christmas is you" w połowie listopada.

Dlaczego telefony dzwonią zawsze, kiedy jest w trakcie kąpieli? Owinął się szybko ręcznikiem, żeby nie nalać wody na panele i potruptał do sypialni, przy okazji ściszając muzykę. Jimin? Gdyby wiedział, że to nie Jungkook, nawet by nie wychodził z łazienki, ale skoro już wyszedł... „Halo?"; „Szczerze mówiąc, to nie. Ale jak chcesz, to przyjdź do mnie"; „Tak za godzinę? Okej, przynieś jakieś jedzenie"; „No papa, cześć."
Goście – tego mu było dzisiaj potrzeba.

Czterdzieści pięć minut później rudzielec stał już w jego przedpokoju.
„Nie uwierzysz, co się stało!" wrzasnął, wciskając mu dwa pudełka z chińszczyzną.
„Zawsze tak mówisz, a ja zawsze ci wierzę," odparł spokojnie Taehyung.
„Wziąłem sobie twoją radę do serca, żeby się trochę uspokoić," usiadł na kanapie, podskakując z emocji. Chyba nie podziałało, pomyślał blondyn.
„No i co?"
„No i poszedłem na masaż."
„Niech zgadnę," przerwał mu Taehyung, „okazało się, że Yoongi jest masażystą, wymasował cię, a potem przeleciał na stole."
Jimin rzucił w niego poduszką.
„Mówiłem ci kiedyś, że chodzę na masaże tylko do kobiet, bo boję się, że mi stanie." Zrobił kilka sekund pauzy, jakby dając mu czas na przetrawienie tej istotnej informacji. „No więc pani Yeon wymasowała mnie jak zawsze, faktycznie się odprężyłem, myślę sobie – no dobra, może faktycznie przesadzam, po co się tak nakręciłem, to wciąż tylko dziwny facet z kotem." W sumie zaczynał być ciekawy, jaka jest puenta tej opowieści – pokiwał głową, wsadzając sobie do ust porcję ryżu. „Już miałem wychodzić, ale kątem oka dostrzegłem to" - tu Jimin sięgnął ręką do torby, wyjmując z niej rulon śliskiego papieru. Ściągnął szybko gumkę recepturkę i rozłożył na stole plakat - „czytaj kurwa."
„Psycholog dla par i seksuolog, Min Yoongi: porady indywidualne, terapie dla par i zagubionych singli. Czujesz, że twoje życie seksualne wymyka się spod kontroli? Twoja dziewczyna czy chłopak wciąż narzeka, że coś z tobą nie tak? A może wciąż samotnie masturbujesz się pod prysznicem? Skończ z tym i odwiedź mój gabinet," przeczytał.
Zielonowłosy patrzył na nich ze zdjęcia przez grube oprawki okularów, uśmiechając się profesjonalnie w granatowym garniturze. Taehyung zwinął plakat z powrotem i oddał go Jiminowi, który rozjuszony grzebał pałeczkami w swoim pojemniku.
„On mnie przejrzał, Tae. Wie o mnie wszystko, pewnie ma mnie za napalonego erotomana."
„E tam, nie przesadzaj," blondyn przewrócił oczami. Jak można tak dramatyzować? „Nie zapominaj, że latał za tobą trzy miesiące, zanim zgodziłeś się na obiad. Zadzwoń do niego, zaproś go na kawę i po prostu bądź sobą."
„Tak myślisz?"
„Mhm... czekaj, ty zdarłeś ten plakat z tablicy ogłoszeń?"
„Inaczej byś mi nie uwierzył. Poza tym, ładnie tutaj wygląda," wyburczał.
„Ty to jednak jesteś głupi, Jimin."

„Pan Kim Taehyung?"
Mężczyzna w ciemnozielonym uniformie wręczył mu wielkiego kaktusa obwiązanego czerwoną wstążką, do której przyczepiona była koperta.
„Tak, to ja," odparł.
„Proszę podpisać pokwitowanie odbioru."
„Ale ja nic nie zamawiałem."
„My tylko dostarczamy, ktoś to dla pana zamówił."
Facet wzruszył ramionami i wziąwszy od niego podpisane pokwitowanie, ulotnił się, zostawiając go z kaktusem.

„Co to za kaktus," zaśmiał się Jimin, kiedy Taehyung wrócił z doniczką do salonu.
„Dostałem w prezencie," odpowiedział.
Odwiązał kopertę od wstążki i wyjął ze środka liścik:

„Chciałem cię przeprosić za tego nieudanego SMS-a oraz za to, że gdy się obudziłeś, nie było mnie obok. Uwierz mi, że nie jest to coś, czym powinieneś się martwić – ta noc była najlepszą nocą w moim życiu. Naprawdę jesteś dla mnie ważny, więc proszę: nie gniewaj się. Pomyślałem, że róże zaraz zwiędną, a kaktusy stoją latami i nie trzeba ich często podlewać. Praktyczne, co nie? Jeśli chcesz, zadzwoń do mnie po dwudziestej drugiej, bo wtedy będę wolny. Twój chłopak, Jungkook".

Taehyung uśmiechnął się od ucha do ucha i schował kartkę z powrotem do koperty. Doprawdy, skąd on brał takie pomysły?

„To jakaś aluzja, Kim? Dlaczego Jungkook przysyła ci kaktusa?" nie dawał za wygraną przyjaciel.
„To na przeprosiny. Gdy się rano obudziłem, to go nie było, bo coś mu wypadło."
„Taehyung? W końcu! Gratuluję!" rudzielec rzucił mu się na szyję, jak gdyby ten właśnie powiedział mu, że jest w ciąży. Taehyung wyswobodził się z uścisku i postawił kaktusa na środku parapetu, poprawiając wstążkę - wyglądał jak prawdziwe trofeum.

FIRE-HATER |vkook|Where stories live. Discover now