♪ 44 ♪

787 94 13
                                    

- Musimy pogadać. - oznajmiła Jasmine, gdy reszta zostawiła ją sam na sam z blondynem w przestronnej sali, w której już tyle przeżyli. - Ale nie tutaj. - dodała, wstając. Złapała chłopca za rękę, ciągnąć go do wyjścia. Harry pokazał jej kciuk w górę z pokoiku, do którego przeszedł razem z Blake oraz Rossem, przez co Hemmings prychnął cicho.

- Dlaczego dowiaduje się o tym czymś, jako ostatni? - zapytał lekko zirytowany. Jasmine gładziła kciukiem wierzch jego dłoni, układając sobie wszystko w myślach. Nawet to go nie potrafiło uspokoić, a zawsze tak było. 

- Bo się bałam twojej reakcji, z resztą mogłam przewidzieć, że właśnie taka będzie. - przewróciła oczami, wychodząc na ulicę Miasta Aniołów. 

- O co chodzi? - zapytał, chcąc w końcu wiedzieć. Nie lubił, gdy ukrywano przed nim prawdę. Lepiej czuł się wiedząc, to co powinien wiedzieć. 

- Uspokój się, nie będę rozmawiać z tobą, gdy taki jesteś. Nie zrozumiesz. - rzuciła przed ramię, idąc przed siebie. Szukała wzrokiem najbliższej kawiarni, w której mogliby porozmawiać. 

- Ugh, no dobra. - westchnął cicho, podążając za nią. Znudził się jej? Miała go dość? Chciała zrobić z tego, co ich złączyło ssące friendzone? - Czy to coś poważnego? - uniósł brew, nie mając pojęcia, czego się może spodziewać. 

- Tak jakby. - podała wymijającą odpowiedź, podtrzymując jego niepewność i niewiedzę. Blondyn zacisnął usta w wąską linię, rozmyślając nad kolejnymi powodami. Te scenariusze były już nieco bardziej optymistyczne, ale daleko im było do bajek. Mogło chodzić o wszystko, albo też o nic. I tego obawiał się najbardziej. 

***

Opowiedziała mu wszystko. Rozwiniętą wersję zdarzeń, choć jego i tak obchodziła tylko część, w której rozmawiała z jury. Był w szoku, najpierw pozytywnym, że jej się udało, a potem nadszedł nowy, niczym fala, która uderza o brzeg, który już nie był taki pozytywny w odczuciu. 

- Leć. - oznajmił, opierając się o krzesło. Nie przerywał kontaktu wzrokowego, jaki złapali. - Przecież nie zostaniesz tutaj tylko i wyłącznie ze względu na mnie. - dodał, wzruszając ramionami. Choć bardzo tego pragnął, to nie mógł tak po prostu zabrać jej największych marzeń. Nie, kiedy nadarzyła się niesamowita okazja. Czułby się okropnie ze świadomością, że nie pozwolił się jej rozwijać. 

- A co będzie z nami? - zapytała cicho, obawiając się odpowiedzi. Serce biło jej w niemiłosiernie szybkim tempie, oddychała płytko, a spokój odpłynął z jej tęczówek w jednej chwili. To było pytanie, które w końcu musiało paść, ale nikt nie chciał, aby padło. 

- Nie wiem, naprawdę nie wiem. - odpowiedział szczerze, nachylając się w jej kierunku. - Albo poczekaj. - dodał. - Jeśli nikogo sobie tam nie znajdziesz, to w porządku, ja będę tu ciągle czekał, ale miej na uwadze to, że ja również mogę sobie znaleźć kogoś tutaj. - dodał chłodnym tonem. Wiedział, że przeprowadzka na drugi koniec kraju nie byłaby możliwa. Nie chciał tracić pracy, bo kumple jakoś by to zrozumieli. Spojrzał na nią ostatni raz, rzucił na stolik drobne za swój sok i wstał, przerywając kontakt wzrokowy. Tego było za dużo jak na jeden raz. Musiał to sobie przemyśleć. Postanowił, zaciskając dłonie w pięści. Potem wyszedł. 

~*~

przedostatni rozdział, nananannaa

street dancers • hemmingsWhere stories live. Discover now