♪ 1 ♪

5.3K 390 16
                                    

Obudziła się w środku nocy w tym dużym pustostanie, który od dobrych parunastu miesięcy był dla niej domem. Pustostanem tego miejsca do końca nie dało się nazwać. Była tam ciepła i bieżąca woda, ogrzewanie oraz prąd i gaz. Wszystko, czego potrzeba do normalnego życia.

Jasmine niechętnie usiadła na materacu, który służył jej za łóżko i przetarła granatowe jak szafiry oczy chcąc pozbyć się zmęczenia. Za dużym oknem, które swoją drogą przypominało witraż robiło się już widno, a Los Angeles budziło się do życia.

Schodząc po kręconych schodach na parter posłała przelotne spojrzenie lustru, które wisiało zakurzone na ścianie odkąd tu zamieszkała. Najzwyczajniej w świecie nie miała czasu posprzątać i jakoś się tu urządzić. Praca i pasja zabierały jej większość czasu, a kiedy już ten czas miała nie myślałaby sprzątać lokum. Przestrzeń, którą dzieliła z parą kotów mieszkającą w schowku na szczotki i tak była dla niej za duża, ale nie mogła wybrzydzać. Dużo lepiej mieszać tutaj, a nie na ulicy, prawda?

***

Idąc Hollywoodzką aleją gwiazd jak zwykle zatrzymała się przy tej jedynej kładąc na zimnej, kamiennej płycie czerwoną różę. Wbiła swój granatowy wzrok w wygrawerowany w kamieniu złoty napis i jakby odcięła się od rzeczywistości.

Jackson był dla niej kimś więcej niż ulubionym piosenkarzem czy choreografem. Był jej mentorem, to on do swojej śmierci prowadził ją przez swoją ścieżką, którą teraz musiała podążać sama. Ludzie patrzyli się ze zdziwieniem na dziewczynę stojącą bez ruchu nad gwiazdą legendy pop'u. Ona jednak nie zwracała na to uwagi zatracona w swojej własnej rzeczywistości.

Mijały sekundy i minuty, a ona stała tam i stała. Nic nie było jej w stanie ruszyć. W końcu jednak ocknęła się z tego stanu i ruszyła dalej aleją w kierunku miejsca, które było dla niej drugim domem.

Wchodząc do środka do jej uszu dotarły dobrze znane jej melodie, do których układali przeróżne choreografie i występowali na ulicy.

- Cześć Minie - Brunetka odwróciła się na pięcie słysząc swoje tutejsze przezwisko - Coś długo Cię tutaj nie było - dodała Blake, bo to ona zaczepiła Jasmine.

- Cześć Blakie - Odpowiedziała - Praca - westchnęła zdejmując kurtkę - Wpadliście na coś nowego? - dodała patrząc się w stronę przyjaciółki.

- Lynch próbuje coś złożyć od kilku dni, ale marnie mu idzie - Powiedziała Stewart zgodnie z prawdą - Z resztą sama zobacz, siedzi od rana na sali - dodała zawracając w kierunku niewielkiej kuchni. Jasmine odłożyła torbę i powoli podreptała do sali, z której dało się słyszeć jakieś ciche pomrukiwanie i uderzanie o struny gitary.

- Cześć - Brunetka dała znać o swojej obecności przekraczając próg sali. Ross stał przed ścianą okrytą lustrami i próbował tańczyć, a Harry siedział na podłodze i najwidoczniej wkurzał przyjaciela swoim nędznym brzdąkaniem na gitarze.

- Minie proszę weź go ode mnie - Ross zaczął błagać dziewczynę, gdy brunet po raz kolejny wygrał zły akord.

- Styles - Dziewczyna kiwnęła głową na drzwi i założyła dłonie na piersi. Nie musiała długo czekać, bo po dwóch minutach po Harry'm nie było ani widu ani słychu w tamtym miejscu.

- Jak Ty to zrobiłaś? - Lynch popatrzył na nią zdziwiony - Ja nie mogłem go stąd przez poprzednie pięć godzin wygonić - dodał

- Ma się w sobie to coś, Lynch - Odpowiedziała Jasmine śmiejąc się cicho - A teraz pokaż, co takiego wymyśliłeś - dodała włączając muzykę.

~*~

Oficjalnie zaczynam Street Dancers! Mam nadzieje, że ogół przypadnie wam do gustu i że was nie zawiodę tym fanfiction.

Jak zapewne wiecie, albo też nie dzisiaj jest już 6 rocznica śmierci Michael'a Jackoson'a. Dla mnie jest to trudny dzień i po mimo tego, że zostałam jego fanką po śmierci boli mnie to, że odszedł tak szybko i nagle.

Dzisiaj nic nie pojawi się na moich pracach chyba, że całkiem wieczorem. Od rana chodzę przygnębiona, a nie będę pisała z tym podłym nastrojem, bo to co wystukam nie będzie nadawało do czytania.

Przepraszam.

street dancers • hemmingsWhere stories live. Discover now