♪ 43 ♪

801 93 4
                                    

- Coś się stało? - zapytał Harry, gdy zauważył jak Jasmine znowu zamyśla się, wyłączając tym samym z rozmowy. Pokręciła głową, otrząsając się z amoku, w jaki popadła. 

- Co? N-nie nic. - odpowiedziała szybko, nie wiedząc, jakie było pytanie. Westchnął ciężko, obracając w dłoni butelkę wypełnioną wodą. Widział, że coś ją trapi, ale nie chciał być nachalny i do tego momentu nie pytał. 

- Jasmine, przecież nie jestem ślepy. - zaczął, mierząc ją swoim spojrzeniem. Uśmiechnęła się w duchu zastawiają się, czy mówić im wszystkim, jaką szansę dostała, czy może jednak nie. Wzięła głębszy oddech, zbierając wszystkie swoje myśli. Styles stawał się powoli zirytowany, ale postanowił spokojnie zaczekać, aż przyjaciółka podejmie swoją decyzję. Nie chciał być wścibski, o nie, po prostu, najzwyczajniej w świecie się o nią martwił. 

- O co chodzi? - do pomieszczenia weszła Blake, której nie przeszkadzało to, że chyba w czymś przeszkodziła. Podeszła do Stylesa, a ten objął ją ramieniem, nie kwapiąc się, aby jej to wytłumaczyć. Potem rozległ się trzask głównych drzwi, a jasna czupryna pojawiła się w środku. Był to nie kto inny, jak Ross. 

- Czekamy. - brunet spojrzał na przyjaciółkę, a ona schowała bezradnie twarz w swoich dłoniach. 

- Musze wam o czymś powiedzieć. Sama nie wiem, co o tym sądzić, ale chyba będzie lepiej, gdy się o tym dowiecie.  - postanowiła w końcu, a potem przeszli do głównej sali, żeby móc spokojnie porozmawiać.

Dziewczyna opowiedziała im wszystko. Od momentu, aż Martin zaprosił ją na krótką rozmowę z nim i resztą jury, aż do chwili, w której wróciła do cieszących się przyjaciół. Dostała bardzo kuszącą propozycję. Taneczne stypendium w jednej z najlepszych szkół tanecznych, Wszystko było by w porządku, gdyby nie to, że szkoła mieściła się w Chicago, czyli na drugim końcu kraju. Daleko od domu, od przyjaciół, od Luke'a.

- Nie wiem, co zrobić. Naprawdę nie mam pojęcia. - przyznała po zakończeniu. Przeczesała bezradnie palcami swoje włosy, szukając w ich oczach pomocy, czy zrozumienia. Była rozdarta. Strasznie chciała się tam przenieść, zrealizować swoje marzenia, ale nie chciała ich tutaj zostawić. Z resztą California była przepięknym miastem.  

- Powinnaś pojechać. - zaczął Ross, siedział pomiędzy Blake, a Stylesem, przez co spojrzeli na niego, będąc zdziwieni. - No co?

- On ma rację, Blake. - odezwał się w końcu Harry. - Przecież możemy się odwiedzać, to nie jest znowu tak strasznie daleko, a bilety nie należą do tych strasznie drogich. - dodał trochę bardziej optymistycznie. 

- Boje się powiedzieć Luke'owi, a wątpię, żeby udało mu się tam przenieść, przecież to tak nie działa. - przyznała się do tego, co dręczyło ją najbardziej. 

- Na pewno zrozumie, ale to nie będzie fair, gdy polecisz i nic mu nie powiesz. Przecież widać, jak mu na tobie zależy. - stwierdziła Blake, a potem popatrzyła się na przyjaciółkę, która denerwowała się z każdą chwilą coraz bardziej. Niby miała ich pełne wsparcie, ale nie miała pojęcia, jak zareaguje blondyn. I to właśnie było najgorsze. Nie chciała go zranić. 

- Czego mi nie powie? - zapytał, jakby znikąd pojawiając się przy nich, przez co zamarli, jakby ktoś ich zaczarował. 

~*~

uuuu, przypał XDDDD

street dancers • hemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz