♪ 41 ♪

928 97 5
                                    

Jury składające się z dobrych przyjaciół Martina, jak i jego samego siedziało najbliżej sceny, nie dając się ponieść przeróżnym rytmom, jakie wypełniały ogromne pomieszczenie. Publiczność za nimi rozkręcała się z każdym kolejnym występem, niekiedy dając popalić. 

Prowadzący show, który był dobrym kumplem Hemmingsa postarał się zaprezentować ich, jak najlepiej potrafił. Sam skrycie uważał, że zwycięstwo należy się właśnie im, więc postanowił im pomóc, przynajmniej w taki sposób. Był charyzmatycznym młodym mężczyzną, którego nie dało się nie lubić, przez co zjednał w sobie publikę. 

- Nie denerwuj się. - Luke przytulił do siebie brunetkę, która wyginała swoje palce w najróżniejszych kierunkach, pod najróżniejszymi kątami, a niekiedy nawet strzelała sobie kostkami. Oddychała szybko i płytko, co nie było dobre. Nie mogła sobie pozwolić na pomyłkę, na pewno nie ona, ale tego obawiała się najbardziej. 

- A co jeśli coś pójdzie nie tak? Nie chce się zbłaźnić, Luke. Naprawdę nie chce. - spojrzała w górę, w oczy chłopaka, które emanowały spokojem i opanowaniem. W środku jednak umierał ze strachu, tocząc walkę, jak żołnierz na froncie. Tylko, że jego przeciwnikiem nie była wroga armia, a nadmiar stresu. Jednak ktoś z nich musiał zostać przy zdrowych zmysłach i nie dać sobą rządzić przez jedno z wielu głupich, a czasem nawet niepotrzebnych uczuć. 

- Nie zbłaźnisz się, rozumiemy się? - odsunął się od niej na odległość ramion. Omiótł wzrokiem jej sylwetkę i przełknął szybko ślinę. - Wyjdziemy tam, damy z siebie wszystko i wrócimy. Nie ważne, czy wygramy czy nie. Ważne, że nas zauważą i może coś z tego będzie, tak? - dodał. Mówił powoli i całkiem poważnie. 

- Tak, chyba tak. - odwróciła wzrok, przeklinając się w myślach, za to, że zamieniła się w kłębek nerwów. Wzięła głębszy oddech, licząc w myślach do dziesięciu. Starała się opanować i uspokoić. - Damy radę.

- Musimy. - posłał jej pełen optymizmu uśmiech, po czym powoli ruszyli w kierunku sceny. 

*** 

Na pewno nie był to typowy i banalny układ. Pokazali kreatywność i szczyptę szaleństwa w przeciwieństwie do innych grup, które z backstagu patrzyły na nich z zazdrością. Odkąd popłynęła muzyka przestali czuć najmniejszy stres, czy jakąkolwiek presję. Bawili się tym, a ich szerokie uśmiechy były zaraźliwe. Widocznie przypadli publice do gustu, nawet jury wyraziło duże zaciekawienie. To Jasmine znalazła się w centrum ich uwagi. Szeptali coś pomiędzy sobą, niekiedy wskazując na nią długopisami. Ona sama natomiast skupiła się już na tym, aby wypaść jak najlepiej. Nie obchodziło ją nic, poza następnymi krokami, na których nie musiała się specjalnie skupiać. Tyle godzin treningów i prób się opłaciło. Mogli być z siebie dumni. I byli.

- Widzieliście ich miny?! Podobało im się to! - Ross odtańczył swoje kroki zwycięstwa zaraz po tym, gdy zeszli ze sceny, aby zrobić miejsce kolejnym. 

- Mało powiedziane, kupiliśmy ich tym. - stwierdziła Blake, rozdając każdemu po butelce zimnej wody. - Myślę, że mamy sporą szansę. - dodała, wtulając się w Harry'ego. 

- Wygramy to, nie widzę innej opcji. - powiedział, a w jego głosie przewijała się pewność siebie i zadowolenie z nich wszystkich.

- Popieram. - stwierdził blondyn, a uśmiech, który został na jego twarzy w oka mgnieniu zaraził resztę. 

~*~

spotkać dyrektora szkoły i być z nim na jednym koncercie, to trochę dziwne, ale tak, ja to zrobiłam, cri 

street dancers • hemmingsWhere stories live. Discover now