Rozdział 23 "Choroba to nie wszystko, co mi dolega."

1K 95 41
                                    

#Niall

Po przeczytaniu wiadomości, jaką wysłała mi Carrie natychmiast udałem się do łazienki, chcąc zatuszować ślady bójki, która miała miejsce chwilę wcześniej. Nie chciałem by się mną przejmowała, pytała, co się stało. W tym momencie ważniejsza była ona, niż moja szarpanina z Liamem. Stając przed lustrem zmyłem z twarzy ślady krwi. Wychodząc z pomieszczenia wpadłem na Louisa.

-Kiedy wrócę jego ma tu nie być -powiedziałem stanowczo. -Masz tego dopilnować.

Nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź przyjaciela, zbiegłem po schodach na dół. W pośpiechu włożyłem buty, oraz kurtkę, sprawdzając kieszenie, czy mam ze sobą dokumenty.

-Który to szpital?! -zawołałem, będąc zdenerwowany.

-Copernicus -odkrzyknął Louis, będąc na piętrze domu.

Trzaskając drzwiami wybiegłem z domu, kierując się w stronę mojego auta, zaparkowanego przed bramą. Chwilę później siedziałem za kierownicą i włączyłem się do ruchu drogowego. Na dworze było już całkiem ciemno, drogę oświetlały latarnie, stojące wzdłuż ulicy.

Jadąc, cały czas myślałem o Carrie. Bałem się o nią, w głowie zacząłem tworzyć różne scenariusze, zastanawiałem się, co się takiego stało, że wylądowała w szpitalu. Jeszcze kilka godzin temu mówiła, że czuje się lepiej, a teraz ten sms. Podróż do szpitala strasznie mi się dłużyła przez co, denerwowałem się jeszcze bardziej. Wreszcie po piętnastu minutach bez przepisowej jazdy dotarłem do celu. Zostawiając auto na pobliskim parkingu, udałem się w kierunku wejścia do budynku. Będąc wewnątrz od razu skierowałem się w stronę recepcji. Za biurkiem siedziała młoda dziewczyna, wypełniająca papiery.

-Przepraszam, gdzie znajdę moją dziewczynę? -zapytałem uprzejmie.

-Nazwisko poproszę -zakomunikowała czarnowłosa kobieta, ubrana w biały fartuszek.

-Carrie Spears -wypowiedziałem stukając nerwowo palcami o blat. -Trafiła tutaj niedawno -dodałem, bo być może dzięki temu dziewczyna odnajdzie szybciej blondynkę na liście pacjentów.

-Jest na sali segregacji -oznajmiła. -Trzeba iść prosto, z pewnością pan trafi.

-Dziękuję -odparłem posyłając jej wymuszony uśmiech.

Udałem się we wskazanym kierunku. W oddali zauważyłem rodziców dziewczyny, wyglądali na zdenerwowanych. Podszedłem do nich.

-Dobry wieczór -przywitałem się. -Wiadomo już coś?

-Witaj Niall, jak dobrze, że jesteś -powiedziała zmartwionym głosem mama dziewczyny. -Lekarze się nią zajmują, jeszcze nic nie wiadomo.

-Musimy czekać, aż ktoś raczy nas poinformować, co jej jest -dodał pan Arthur.

-Jak to się stało? -dopytałem. -Mówiła, że czuje się dobrze, gdy wychodziłem.

-Po tym, jak poszedłeś chciałam zrobić Carrie coś lekkostrawnego do jedzenia. Nie mogła przecież cały dzień tylko pić... -urwała i zaczęła płakać, chowając się w ramionach męża.

-Meg, będzie dobrze -pocieszał kobietę mężczyzna.

Kto mi powie do cholery, co się stało?!

W tym momencie z sali wyszedł jakiś lekarz.

-Przepraszam bardzo -zawołał tata Carrie -co z moją córką?

-Stwierdziliśmy u Carrie anginę, a oprócz tego u pańskiej córki doszło do odwodnienia organizmu.

-Co?! To chyba jakaś pomyłka! -odezwałem się. -Zajmowałem się Carrie przez cały dzień, dbałem o to, by co chwilę coś piła.

If tomorrow never comes - Niall HoranOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz