Żyje chwilą, więc zaraz pozbyłem się tych myśli i zacząłem się szykować na randkę z Carrie. Wziąłem szybki prysznic, żeby się odświeżyć. Pod prysznicem spędziłem kilka minut, myjąc też głowę. Wychodząc z kabiny zakryłem własne przyrodzenie ręcznikiem, sięgającym przed kolana. Stając przed zaparowanym lustrem, gdzie z trudem mogłem się zobaczyć sięgnąłem po pastę do zębów i nakładając właściwą ilość na szczotkę zacząłem szczotkowanie zębów. Potem biorąc na rękę odrobinę żelu ułożyłem mokre włosy. Na samym końcu ubrałem się w czarne spodnie i bordowy sweterek z naszywkami na łokciach.
-Wychodzę! -zakomunikowałem Louisowi będąc na przedpokoju, zakładając buty.
Chwilę później w korytarzu zjawił się Lou z nieruszonym jeszcze papierosem.
-Kup mi fajki -poprosił chłopak.
-Nie idę do sklepu ,Tommo. Mam randkę -podniosłem się, mając na nogach buty.
-Została mi ostatnia, zaraz nie będę miał czym się zająć -westchnął obracając w palcach białego papierosa.
-Poczęstować cię moimi? -znalazłem w kieszeni kurtki otwartą paczkę. -Proszę.
-Dzięki -powiedział Louis biorąc kilka sztuk. -Oddam później.
-Jasne -sięgnąłem z wieszaka kurtkę. -Jakieś plany na dzisiaj?
-Nie, chciałem się zobaczyć z Lily, ale jej rodzice jeszcze nie zaakceptowali naszej decyzji. Ustaliliśmy, że spotkamy się dopiero w poniedziałek, ale ja nie daję sobie rady. Tęsknię za nią.
-Tommo -poklepałem go po ramieniu -będzie dobrze. Potrzeba czasu by jej starzy pogodzili się z waszym planem na przyszłość. Wszystko się ułoży.
-Mam taką nadzieję -przyznał.
-Zajmij się czymś, postaram się szybko wrócić -rzekłem zapinając kurtkę. -Kupię ci po drodze te papierosy -dodałem wychodząc.
Na dworze było chłodno, powiewał lekki wiatr. Ruszyłem w stronę parku, gdzie umówiłem się z Carrie. Żeby droga minęła mi szybciej zapaliłem papierosa, kierując się do celu. Pogoda była idealna, jak na październik. Po czterdziestu minutach byłem już w parku. Idąc aleją dostrzegłem siedzącą na ławce blondynkę.
-Hej Cass! -przywitałem się, a ona natychmiast wstała.
-Cześć -dziewczyna przytuliła się do mnie, a ja korzystając z okazji złączyłem usta w krótkim pocałunku.
-Twoje wargi są zimne -powiedziała, gdy przestaliśmy się całować.
-Twoje też. Długo musiałaś na mnie czekać? -zapytałem
-Kilka minut, ale to moja wina, przyszłam przed czasem -powiedziała z uśmiechem.
-Zmarzłaś? -dopytałem.
-Nie, nie jest tak strasznie zimno,zimą bywa znacznie gorzej. Przejdziemy się, czy chcesz gdzieś iść?
-Obojętnie mi, wystarczy, że ty będziesz obok -Carrie ma piękne, błyszczące oczy.
-W takim razie chodźmy -złapałem dziewczynę za rękę (co nie było w moim stylu) i ruszyliśmy przed siebie.
Dobrze ci idzie, Horan. Oby tak dalej.
-Rozmawiałam wczoraj z Lily -zaczęła Carrie. -Wyciągnęła ode mnie, że jesteśmy razem. Nie pogniewasz się na mnie za to? -może to odruch, ale blondynka ścisnęła mocniej moją dłoń.
-Na ciebie nigdy, Cass. Prędzej, czy później i tak by się domyśliła. Skoro Lily wie o nas to Louis też wkrótce się dowie -stwierdziłem kopiąc kamyk.
-Przynajmniej ty się nie zdradziłeś -zauważyła. -Zresztą sama nie wiem, kiedy powiedziałam Lily o tym, że jesteś moim chłopakiem. Kiedy się zorientowałam było już za późno.
-No i fajnie, po co mamy się z tym kryć? Dobrze, że coraz więcej osób zna nasz sekret -powiedziałem dziwiąc się z słów, jakie padają z moich ust.
A co z twoimi planami by być singlem przez całe życie?
-Rodzice tak szybko się o nas nie dowiedzą, możesz być spokojny. Najpierw muszę się oswoić z tą myślą, że mam chłopaka -rzekła Carrie.
-Chcesz powiedzieć, że jestem pierwszy? -uniosłem brew.
-Tak, to mój pierwszy realny związek -przyznała.
Zaraz mi powie, że jest dziewicą.
Horan, stop.
Niejedna przeżyła ze mną swój pierwszy raz.
-Nie oczekuję, że powiesz mi, którą dziewczyną jestem. Zdaję sobie sprawę, że było ich wiele -dodała.
-Lepiej nie pytaj, bo ci szczęka opadnie -powiedziałem. -Lepiej zachowam to dla siebie, chyba, że chciałabyś wiedzieć.
-Obojętnie mi to i tak to między nami niczego nie zmieni. Chyba, że masz jakieś dziecko na boku? -Carrie zatrzymała się, puszczając również moją dłoń.
-Nie -odpowiedziałem niemal natychmiast. -Przynajmniej nikt się o alimenty nie upomina.
Ruszyliśmy dalej aleją w parku. Spacerowaliśmy jakąś dobrą godzinę. W międzyczasie wstąpiliśmy do sklepu, bym mógł kupić papierosy, które obiecałem Louisowi.
-Wejdziemy tutaj? -odezwała się Carrie, stając przed kawiarnią.
-Jasne -zgodziłem się łapiąc za klamkę.
Przepuściłem blondynkę przodem, która od razu skierowała się w stronę lady. Wnętrze lokalu wydawało się sprzyjać rozmowom. Nigdy wcześniej nie byłem w tym miejscu. Umówmy się, nie bywam w tego typu kawiarniach.
Carrie zamówiła dla nas po gorącej czekoladzie,abyśmy mogli się rozgrzać. Oprócz tego poprosiłem o kawałek ciasta, jakim okazała się szarlotka. Oczywiście dziewczyna chciała zapłacić za złożone zamówienie, ale byłem szybszy i to ja wręczyłem kobiecie,która nas obsługiwała pieniądze.
Zajęliśmy miejsce przy jednym z wolnych stolików. Kilka minut później otrzymaliśmy nasze gorące czekolady, a ja dodatkowo ciasto.
-Jesteś pewna, że nie chcesz zjeść? Zamówię ci -powiedziałem wpychając szarlotkę do buzi.
-Wystarczy mi czekolada, Niall -dziewczyna chwyciła biały kubek, popijając ciepły płyn.
-Spróbuj chociaż kawałek -zaproponowałem.
-Okej, ale tylko jeden -nabrałem na łyżeczkę porcję ciasta i włożyłem do ust blondynki.
-I co? -zapytałem po chwili.
-Pycha -Carrie się uśmiechnęła.
-Cieszę się, że ci smakuje -odwzajemniłem uśmiech.
-Niall -Cass chwyciła moją lewą dłoń, swobodnie leżącą na stoliku.
-Hmm?
-Dziękuję za to wspaniałe popołudnie. Podobała mi się nasza pierwsza randka-oznajmiła.
-Następna będzie bardziej szalona -pochyliłem się, by ponownie pocałować Carrie.
______________
YOU ARE READING
If tomorrow never comes - Niall Horan
FanfictionCarrie jest szczęśliwą osiemnastolatką. Ma kochających rodziców i wspaniałych przyjaciół. W trakcie wakacji spotyka chłopaka, na którego los postanowił ją skazać na dłuższy czas. Dziewczyna ulega wypadkowi, na szczęście nie staje jej się nic poważne...
Rozdział 20 "Myślimy o tej samej osobie."
Start from the beginning