29

94 12 4
                                    

- Hej! Oszukujesz!- Susan krzyknęła, tupiąc nogami. Zamaszystym ruchem zamachnęła włosami i odwróciła się tyłem do nas.

- Victor, nie oszukuj!- Eve krzyknęła, patrząc na swoje dzieci. Obie siedziałyśmy na zewnątrz i piłyśmy kawę a Will grał z dzieciakami w piłkę. Sądzę, że po prostu wymigał się zręcznie od rozmowy z moją ciocią. Po moich rodzicach chyba został mu jakiś uraz do poznawania moich krewnych. A przecież poznał już Eve i to dawno w dodatku od początku była dla niego bardzo miła.

- Jest całkiem niezły. - Eve spojrzała na mnie a potem na Williama. Roześmiałam się sama spoglądając na mojego chłopaka. Nie wiem skąd wytrząsnął spodenki, ale najwidoczniej musiał mieć je ze sobą w samochodzie, bo po pięciu minutach z dzieciakami zrobiło mu się tak gorąco, że musiał się przebrać. - Dzieci go lubią.

- Tak. On też lubi dzieci.

- Oh, sugerujesz coś?- Uniosła brwi, spoglądając na mój brzuch.

- Co?! Nie! Coś ty! – Zaczęłam się niemal histerycznie śmiać. My mielibyśmy mieć dziecko? Boże, to byłoby już całkowite pogrzebanie naszego związku. Jego matka wpadłaby w szał a moja pewnie w jeszcze większy.

- Dlaczego nie? Nie mów, że wy nie...

- Nie mówię, że tego nie robimy.- Wzruszyłam ramionami, ciągle obserwując mojego chłopaka. Wyglądał seksownie. Mogłam bez problemu sobie poobserwować jego nogi. No co? Tylko faceci mogą patrzeć na nogi dziewczyn? Poza tym tyłek też ma niczego sobie. Wprawdzie w tym ubraniu nie był jakoś bardzo uwidoczniony, ale doskonale pamiętam jak wygląda. No i miałabym mieć z nim dziecko? Jestem pewna, że nie jest gotowy, a ja tym bardziej nie jestem. - To o wiele za wcześnie na dziecko.

- No w sumie, powinniście się jeszcze wyszaleć.

- Też tak myślę. – Will opadł na krzesło obok nas, rzucając piłkę w stronę dzieciaków.

– Wykończą mnie dzisiaj.

- Co jest żabciu?- Uśmiechnęłam się wrednie.- Nie dajesz rady?

- Przyzwyczajaj się.- Eve parsknęła śmiechem a Will od razu pobladł. Wiem, że na razie tego nie chce, ale aż tak go przeraża perspektywa zostania ojcem? Spojrzałam na niego zaciekawiona jego reakcją. Patrzył na mnie, lustrując mnie wzrokiem.

- Faktycznie ostatnio przybyło ci trochę kilko, ale nie spodziewałem się, że jesteś w ciąży.

- Ty idioto!- Warknęłam, rzucając w niego łyżeczką, która akurat była w zasięgu mojej ręki. Zarówno on jak i Eve śmiali się z tej sytuacji, w końcu i ja się temu poddałam i do nich dołączyłam. - Głupi jesteś.

- Dzięki, miło mi. Eve, ty też tak słodzisz Adamowi?

- Will, mielibyście zbyt wybujałe ego gdybyśmy was tylko chwaliły.- Will parsknął śmiechem, spoglądając znacząco na mnie.

- No to wychodzi na to że wasze ego jest naprawdę duże. – Obie spojrzałyśmy na siebie i przewróciłyśmy oczami. Naprawdę lubiłam Eve i lubiłam ją, bo ona z jakiegoś powodu polubiła Willa. Choć czasem jest naprawdę dziwny.

Myślałam, że nasze spotkanie z babcią będzie wyglądać bardziej oficjalnie, bo ona sama suszyła mi już głowę od kiedy tylko pierwszy raz zobaczyła Williama, żebym go ze sobą kiedyś przywiozła. Nie wiedziałam czy on zechce poznać moją rodzinę, skoro rodzice raczej go do siebie nie przekonali, ale z tego co widzę jest zadowolony i inni też. Zawsze mi powtarzali, że znając mnie znajdę sobie kogoś porządnego, a nie wiem czy Willa mogę nazwać porządnym? Chyba tak, choć właściwie to nie wiem. Jest zwykłym chłopakiem. Może nie jest typowym facetem, który potrafi wszystko naprawić. On to raczej skaleczy się przy przybijaniu gwoździa, no ale cóż, nie każdy musi to umieć. Jest za to inteligentny i liczę na to, że znajdzie sobie gdzieś pracę, tak samo jak liczę na to, że moje studia wcale nie są tak bezwartościowe, jak sądzę, że są. Bo prawdopodobnie i tak one mi nic nie dadzą, pracy jak nie było tak nie będzie. Albo ewentualnie skończę gdzieś w sklepie.

Nie wiem czy mogę wybiegać w przyszłość na tyle, by móc planować ją wspólnie. Choć mój chłopak narzekał na to, że nie chcę z nim mieszkać, uważam, że dobrze zrobiliśmy. To byłoby mimo wszystko za wcześnie. No ale cieszyłabym się gdybyśmy kiedyś może razem zamieszkali, znaleźli pracę i w miarę możliwości się ustatkowali materialnie.

- Więc kiedy ta babcia wróci?

- Oh, jakbyś nie znała babci, ona nie usiedzi w miejscu, kiedy wie, że ma jakąś pracę do zrobienia.

- To zupełnie inaczej niż moja babcia.- Will prychnął.

- Ooo zdecydowanie inaczej. Ta kobieta raczej się nie przepracowała w życiu.

- Aa czyli poznałaś już rodzinę Willa?

- Byliśmy na rocznicy ślubu moich rodziców.- Wyjaśnił, choć doskonale pamiętałam jak beznadziejna okazała się to być impreza. Zwłaszcza dla Williama.

- I jak było?

- Tak jak mówiłam. Rodzice Willa wyrazili swoją opinię o mnie, a reszta rodzinki świetnie się bawiła bez nas.

- Nel.- Syknął Will. Miałam nieco rozplątany język przez wino, które piłam z Eve. A, że czułam wewnętrzną potrzebę wygadania się wreszcie komuś, co mogłam zrobić kiedy nadarzała mi się taka okazja? Miałam dość duszenia tego w sobie.

- No co? Taka prawda.

- Odnoszę wrażenie, że zarówno twoi rodzice jak i Willa nie pałają do waszego związku entuzjazmem.

- Żeby tylko. Myślę, że twoja mama Nelly mnie szczerze nienawidzi. – Tym razem Will postanowił dorzucić swoje trzy grosze.

- No to współczuję.

- Eee tam, przyzwyczailiśmy się - Will uniósł brwi, puszczając mi oczko. Wywróciłam oczami spoglądając na dzieci. Ciągle grały w piłkę co chwilę krzycząc. – I wciąż mamy to głęboko gdzieś.

Penguin & FrogWhere stories live. Discover now