5

168 17 3
                                    

Spojrzałam na wiadro w połowie jeszcze puste. Lub pełne? Zresztą co to za różnica. Tak czy inaczej spędzę tutaj milion godzin. Okay, pewnie jeszcze około trzy ale to i tak dużo! Zwłaszcza gdy moim niekoniecznie przyjemnym zajęciem jest zbieranie śliw. Śliw! Mogę robić wszystko, mogę zbierać cokolwiek innego, porzeczki, jabłka, agrest, aronie. Ale nie śliwy! To najgorsze z tego wszystkiego głównie dlatego, że trzeba to robić dziesięć razy w tym samym miejscu. Cały proces polega na tym, że zbierasz dojrzałe śliwy które spadły na ziemię, czekasz kilka dni i robisz to znowu. I tak kilka razy. Żeby to jeszcze były nasze śliwy... Podniosłam się na chwilę spoglądając na ciocię która właśnie opowiadała coś mamie. Czyżby nowa porcja plotek? Nie zdziwiłabym się. Ciocia wie wszystko co się dzieje. WSZYSTKO! Dlatego jestem tak bardzo dumna z tego, że tak długo udało mi się ukryć przed nimi Willa. Bo jakaż by to była pikantna informacja gdyby ciocia mogła rozgłosić całej rodzinie, że mam chłopaka. No cóż, mam go już od ponad trzech miesięcy a nikt jeszcze nie wie, więc no. To całkiem w moim stylu. Ale niby dlaczego miałabym od razu przedstawiać go całej rodzinie? Gdyby dowiedziała się jedna osoba, w drugi dzień wiedzieliby już wszyscy. A mam sporą rodzinę. Bardzo sporą. I naprawdę nie chcę jeszcze do niej wprowadzać Willa. Ale on chyba myśli inaczej.

Westchnęłam myśląc o dzisiejszym wieczorze.

- Nel? Co tak wzdychasz?

- Zastanawiam się, dlaczego znowu gadacie o takich głupotach?- Nienawidziłam tego, że one musiały wszystko tak roztrząsać. Jezu, niech dadzą ludziom żyć ich życiem. A nie muszą wszystkich obgadać.

- A o czym mamy rozmawiać?- Mama się oczywiście zbulwersowała. Zresztą, nie dziwi mnie to już w ogóle. Ciągle czegoś ode mnie chce i ma o coś pretensje. Swoją drogą, powinnam zrobić jej zdjęcie i zapisać dzisiejszą datę w kalendarzu. Ona zbiera śliwy, z własnej woli!

- Mamo. - Jęknęłam. - Nie wiem, o pogodzie. – Ciocia się roześmiała a ja przewróciłam oczami wracając do zbierania. Po chwili poczułam wibrowanie w kieszeni. Najpierw pomyślałam, że to telefon mamy, który musiałam nosić bo ona nie miała kieszeni, ale po chwili zorientowałam się, że to mój. Wyciągnęłam go widząc, że obydwie mnie obserwują jak i również mój kochany, dwunastoletni kuzyn. Miałam ich gdzieś uśmiechając się na widok tego kto dzwoni. Will.

- Cześć- odezwałam się przykładając telefon do ucha.

- Cześć? A gdzie witaj mój najwspanialszy chłopaku?- wykrzywiłam usta w uśmiech słysząc jego głos.

 - Co?- parsknęłam śmiechem.- Cześć najzieleńsza z wszystkich żab.

- Prosiłem, żebyś tak nie mówiła.

- Nie obchodzi mnie to, że się wstydzisz. Jesteś żabą i tyle. Lubię tak do ciebie mówić.

- Ale żabciu? Nel, błagam, wymyśl coś innego. Albo w ogóle daj spokój, zostanę po prostu Willem.

- Po prostu Will, dobrze się czujesz? – Uniosłam jedną brew choć byłam świadoma tego że mnie nie zobaczy.

- Właściwie to tak, cieszę się na dzisiaj.

- Uhh, zastanawiałam się nad tym i stwierdziłam, że dzisiaj nie...

- Nie, nie nie! Nelly, błagam. Obiecałem mamie, że cię dziś pozna. Nie wykręcisz się. – Miałam przed oczami jego wredny uśmiech. Boże, nie przeżyję tego.

- Okay, nie będę się teraz kłócić ale nigdzie się nie wybieram. Będę brudna i śmierdząca i nie zdążę się nawet wykąpać i wyszykować.

- Zrób to teraz.- Dla niego zawsze wszystko jest takie proste.- Co właściwie robisz?

- Zbieram śliwy. – Burknęłam czekając tylko, aż zacznie się ze mnie nabijać.

Penguin & FrogWhere stories live. Discover now