27

102 11 2
                                    

- Mój Boże, jak dobrze być domu!- Wypuściłam powietrze, dosłownie ciesząc się jak głupia, że przekroczyłam już próg naszego mieszkania. Może tutaj już nic nie rozwalę ani nic nie rozwali mnie. Ten dzień nie może być już gorszy. Po prostu mam dość tego wszystkiego.

- A czemu było aż tak źle?- Z kuchni wyłonił się Will, wychylając głowę zza framugi. Zmarszczyłam brwi, wnosząc zakupy do kuchni. Postawiłam jena stoliku i rozglądnęłam się po pomieszczeniu. Na kuchence gotował się jakiś sos a w drugim garnku makaron. Chciał mnie objąć w pasie ale odsunęłam się wciąż ze zmarszczonymi brwiami. – Co jest?

- Co tu robisz?

- Obiad? – Rozłożył ręce, wskazując na coś nieokreślonego. – Dla mojej zmęczonej dziewczyny?

- Chciałam zrobić sobie ryż z jabłkami.

- Ale masz spaghetti. To jakiś problem?

- Nie, ale mogłeś mnie uprzedzić!- Westchnęłam. Dlaczego do cholery on tutaj jest i dlaczego robi mi obiad? Nie żebym narzekała, ale kiedy sobie coś zaplanuję nie lubię gdy w ostatniej chwili ktoś coś zmienia. Wtedy czuję jakby coś mi ktoś zaburzył i zwykle to psuje mi humor. Dziś był już wyjątkowo zepsuty, więc nie wiem nawet jak bardzo wściekła teraz jestem. – Nie możesz tak po prostu przychodzić tutaj kiedy chcesz i robić... to co robisz!

- A co takiego robię?

- Ugh, po prostu niszczysz mi plany!

William uniósł brwi i patrzył na mnie, czekając na rozwinięcie. Ale ja jedynie bezradnie usiadłam na krześle i schowałam twarz w dłoniach. Will ukucnął przede mną i położył dłoń na moim kolanie.

- Co się stało, skarbie?

- Nie wiem, Will, po prostu ten dzień to jedno wielkie gówno.

- Na pewno nie jest tak źle.

- Jest beznadziejnie. To porażka. Rano prasowałam bluzkę i ją przypaliłam. Wykładowca wywalił mnie z wykładu bo się spóźniłam przez głupi tramwaj, który się spóźnił, zapomniałam parasola i wyglądam jak zmokła kura. A potem zadzwoniła mama i zgadnij co zrobiła? Wkurzyła mnie jeszcze bardziej.

- Przykro mi kochanie. Może poprawię ci humor?

- Nie mam ochoty na seks.- Skrzywiłam się a on się roześmiał.

- Nie miałem na myśli seksu.

Spojrzałam na niego lekko zdziwiona. Uśmiechnął się i łapiąc moją twarz w dłonie, pocałował mnie. Odsunęłam się, mrużąc oczy i wstałam z krzesła.

- Idź się ogarnąć a ja dokończę obiad hmm pingwinie?

- Niech będzie. – Zrobiłam kilka kroków w stronę drzwi, ale odwróciłam się, wróciłam do niego i objęłam go w pasie, przytulając policzek do jego pleców. Zamruczałam cicho i stanęłam na palcach całując jego policzek.

- Dziękuję.- Szepnęłam. – Przepraszam za rano, nie miałam tego na myśli.

- Więc już nie jestem upierdliwy?- Roześmiał się.

- Jesteś najlepszym chłopakiem pod słońcem. I jednym z powodów, dla których nim jesteś, jest właśnie to że jesteś upierdliwy. Jak cholera.

~

Przebrałam się w coś luźniejszego, związałam włosy i wciąż nieco wkurzona zaczęłam sprzątać sobie pokój, żeby trochę rozładować emocje. Poza tym wszędzie walały się zarówno moje, jak i rzeczy Willa. Nie wiem jak mogłabym mieszkać tylko z nim, skoro on w ogóle nie sprząta. Wszędzie zostawia tylko swoje pierdoły. A do cholery to moje mieszkanie!

Po posprzątaniu pokoju, poszłam pod prysznic, licząc na to, że woda trochę obmyje mnie ze złego humoru. Nie musiałam myć głowy, bo zrobiłam to wczoraj wieczorem. Szybko się umyłam a potem owinęłam ręcznikiem i wyszłam z łazienki. Chciałam zahaczyć o kuchnię, żeby zobaczyć, co Will robi, ale nie spodziewałam się, do jasnej cholery, gości! Nawet nie słyszałam dzwonka!

Stanęłam z moją głupią miną w wejściu do kuchni i gapiłam się na Patricka i Matta. Co oni tu robią? W moim mieszkaniu?  Jak ja wyglądam? Przecież mam na sobie tylko ręcznik, zero makijażu. A w sumie, to tylko bracia mojego chłopaka, jakoś przeżyją mój widok.

- Co tu robicie?

- Ulala, cześć bratówko.- Młodszy z braci się wyszczerzył. – Wpadliśmy na obiad.

- Mieliśmy nadzieję, że ty będziesz gotować.

- Chciałam. – Prychnęłam. – On mi nie pozwolił. – Kiwnęłam głową w stronę Willa, który się jakoś dziwnie uśmiechał.

- W sumie, dawno nic nie jedliśmy z pod ręki naszego brata.

- Więc dlaczego przyszliście tutaj a nie do mieszkania Willa?

- Bo wy tu jesteście.- Patrick wzruszył ramionami.- Poza tym chciałem złapać was na seksie, ale chyba nie trafiłem z czasem.

- Dzwoniliście do mnie, durniu.- Will parsknął śmiechem. - Myślisz, że gdy tylko odłożyłem słuchawkę, pobiegłem do Nel i zrobiliśmy to na blacie w kuchni, żebyś mógł to zobaczyć?

- A nie zrobiliście?- Uniósł brwi.

- Po prostu się spóźniłeś, ja nawet zdążyłam wziąć jeszcze prysznic.- Wyszczerzyłam się znacząco, choć przecież żadnego seksu nie było. Przynajmniej nie dzisiaj. - A teraz idę się ubrać.

- Przecież jesteś u siebie.- Zauważył jakoś bardzo entuzjastycznie Patrick. – A my chętnie popatrzymy.

Will podszedł do niego i uderzył go w głowę.

- Idź się ubierz, pingwinku. - Uśmiechnął się do mnie, wiedząc, że byle gówno może mnie dziś zdenerwować.

Bez słowa wyszłam do mojego pokoju i się przebrałam w jakieś luźne rzeczy. Dopiero wtedy wróciłam do kuchni i po prostu słuchałam gderaniny chłopaków, której, swoją drogą, kompletnie nie rozumiałam.

♥♥♥♥♥

Krótko, bo krótko, ale jest!

To może komentarze też, krótkie, bo krótkie, ale będą?

Penguin & FrogWhere stories live. Discover now