Stałam teraz przy szafce kuchennej, nerwowo kończąc papierosa, odpalając już drugiego od pierwszego. Gdy się denerwowałam kopciłam jak parowóz. W sumie nie tylko, paliłam bo lubiłam to. Po za tym wiedziałam, że na raka to ja na pewno nie umrę. Czułam Jego wzrok na sobie, miałam odsłonięte ręce i część pleców, na których tatuaże kryły głębokie blizny.

***

Miała rację, miała cholerną rację. Ale co miałem jej powiedzieć. Cokolwiek by to nie było, nie zmieni mojej sytuacji. Zastanawiałem się po co w ogóle uciekam, po co chronię tak marne życie jak moje. Już chciałem wyjść, kiedy przy samych drzwiach usłyszałem:

- Wiesz, nie wierzę w przypadki. Jak mnie znalazłeś?- myślałem czy powiedzieć prawdę, nie wiedziałem czy to w ogóle coś zmieni.

- Gdy dowiedziałem się, że baza padła i jakaś jednostka najemnicza Was odbiła bałem się, że zostałyście przehandlowane gdzieś na czarny rynek. Potem jednak okazało się, że trafiłyście w dobre ręce. Poddane zostałyści terapii w ośrodku w Oslo. Zdobyłem Twoje papiery z których wynikało, że uciekłaś. Przypuszczałem już, że na pewno nie do domu, że będziesz chciała się zemścić.

- Skąd to wiedziałeś?- spojrzałem w jej chłodne oczy- Bo trochę zdążyłem Cię poznać Matyldo- chyba zmieszała się na te słowa bo na chwilę odwróciła wzrok.

- Po co mnie więc szukałeś? Bałeś się, że powiem im za dużo o Tobie?

- Po części trochę tak, a po części trochę masz rację, że ratując Cię do końca zyskam spokój ducha- zwiesiłem wzrok. Stałem się strasznie emocjonalny, wszystkie uczucia, których dotąd nie odczuwałem wracały do mnie z podwójna siłą, jakby chciały nadrobić stracony czas.

- Chcesz coś do picia?

- Co?

- Gówno! Chcesz coś do picia?- muszę przyznać, że wytrąciło mnie to pytanie ze stanu pytań egzystencjalnych narastających w mojej głowie. Wciąż potrafiła mnie zaskoczyć. Uśmiechnąłem się pod nosem

- Tak, herbatę, tylko bez trucizny proszę.

- Widzę, że jedno się nie zmieniło. Nadal próbujesz być zabawny i kompletnie Ci to nie wychodzi- Jej oblicze lekko pojaśniało ukazując Matyldę jaką poznałem. Odwróciła się i zaczęła szykować coś w kuchni. Przyznam, że moją uwagę przykuwały tatuaże pokrywające jej ciało. Nigdy specjalnie nie podobała mi się ta moda, uważałem, że tatuaże w takiej ilości szpecą bardziej niż zdobią, zwłaszcza piękne kobiety. Bo nie mogłem zaprzeczyć, że Nią była. Nie wyglądała już jak ta wychudzona, nastoletnia dziewczyna. Mimo, iż nadal była szczupła, jednak nie wychudzona, miała wyćwiczone ciało, i uwydatniające się kobiecę kształty. Nie! Dość, dość! Nie mogę myśleć o niej w taki sposób, nie po tym co przeszła.

W końcu postawiła na stole dwa parujące kubki, wyrywając mnie z nieznośnych myśli.

- Siadaj, oczywiście jeśli chcesz- ja zamiast tego przypomniałem sobie o czymś co chciałem jej dać.

- Mam coś do Ciebie- sięgnąłem po plecak leżący w rogu pokoju a Ona dziwnie się spięła. Chyba niezupełnie mi ufała.

- To chyba Twoja własność- podałem jej, już nieco zniszczoną książkę, którą dobrze oboje znaliśmy.

- Miałeś ją przez cały czas?- Jej oczy zaszkliły się, jakby hamując napływające łzy- Ale po co, przecież i tak nie umiesz jej przeczytać?- uśmiechnąłem się na te słowa.

- To nic, że nie umiem, ale mając ją i oglądając przypominałem sobie niektóre fragmenty. Wiesz, ona bardzo zapadła mi w pamięć.

- Muszę przyznać, że Ty również mnie zaskakujesz. W ciągu dwóch godzin uśmiechnąłeś się chyba ze trzy razy. To więcej niż przez dwa lata Naszej znajomości – niezmiernie ucieszyłem się, że to zauważyła.

- A teraz powiedz mi, dlaczego nie wróciłaś do domu, dlaczego uciekłaś z terapii?- Matylda odwróciła głowę w stronę okna, wpatrując się w obraz za szybą.

- Kiedy Nas uwolniono, w koło rozpętał się prawdziwy chaos. Dziewczyny były spanikowane, nie wiedziałyśmy czego możemy się spodziewać, po tych, którzy nas wyswobadzają. Nie ufałam im, myślałam, ze to inni handlarze ludźmi czy coś w tym stylu. Po tym jak dałeś mi broń czułam się inaczej, czułam się pewniej, więc chciałam chronić Rozalię, dziewczynę z mojej celi. Jeden z najemników otworzył Nam kraty i zaczął prowadzić ku wyjściu. Mnie jednak podkusiło coś, by wejść do Twojego pokoju... chciałam zabrać książkę. Odłączyłam się, obiecując, ze zaraz przyjdę. Nagle drogę zastąpił mi ten nowy sierżant, Gorelov, był ranny, a ja spojrzałam mu w oczy i władowałam w Niego cały magazynek. Poczułam ogromną ulgę i satysfakcję. Później okazało się, że ludzie, którzy Nas uratowali są dobrzy. Przewieźli Nas do Kijowa, tam zaaranżowali pierwsze spotkanie z rodzinami. Długo czekałam na tą chwilę, jednak gdy nastąpiła ja zamiast czuć się szczęśliwa, wstydziłam się do nich podejść. Czułam jakbym ich zawiodła, jakbym nie była godna wrócić do normalnego życia. Potem zaproponowano nam roczną kurację w Oslo, ponoć najlepsza klinika dla kobiet z takimi przeżyciami. Jestem i tak w szoku, że wytrzymałam tam tak długo. Przez to wysłuchiwanie wiecznych zwierzeń innych kobiet czułam się coraz bardziej upokorzona. Czułam, że to takie stanie w miejscu, że nie robię żadnych kroków naprzód. Później dowiedziałam się od Rozalii, kim są Ci, którzy nas uwolnili. To byli najemnicy, pracują za pieniądze. Ojciec Rozalii, jest dzianym biznesmenem i wynajął ich by odszukali jego córkę i uwolnili. Gdy to usłyszałam poczułam, że to chcę robić. No i tak wszystko się potoczyło- skończyła i spojrzała na mnie, niewzruszona swoim wyznaniem.

- Matyldo ale wiesz, że zemsta to nie jest najlepsze wyjście na leczenie takiej traumy.

- Najlepsze może nie, ale zawsze jakieś wyjście a nie stanie w miejscu. W sumie nie wiem czemu Ci to wszystko mówię James. To chyba również jeden z syndromu uzależnienia od swojego oprawcy...- zrobiło mi się dziwnie na te słowa, jestem jej oprawcą.

- A może po prostu dobrze jest komuś to powiedzieć. Zwłaszcza komuś kto stoi w miejscu i boi się zrobić krok do przodu...

Zawsze może być gorzejWhere stories live. Discover now