Rozdział 10

9.2K 429 6
                                    


"Wysokość to H

Określa, wyznacza - zabija,-

Przerasta, przekracza - zabija,-

Przewodzi, zawodzi - zabija,-

Zaniża, zawyża - zabija,-

Mierzy, przemierza - zabija,-

Lecz śmierć daje życie,- może!"

Tańczyłam z jakiś przypadkowym chłopakiem , którego wcześniej nigdy nie widziałam kiedy nagle zaczął dzwonić mój telefon .Wyszłam na dwór żeby odebrać , bo okazało się że to tata .

- Halo.

- Chciałem się upewnić że wszystko w porządku.

- Wydaje mi się raczej że chciałeś mnie sprawdzić – powiedziałam zrezygnowana.

- Jestem twoim ojcem wiec chyba to normalne że dzwonie jeśli moja córka została sama w domu. 

- Wszystko w porządku.

- To dobrze .Wybacz ale idziemy na kolacje i muszĘ kończyć .Powiem tylko tyle że po powrocie obejrzę dokładnie twoje nadgarstki i nie radze robić ci głupstw bo w poniedziałek odwiedza nas pani z opieki społecznej. Masz pozdrowienia od Sary.

- Dzięki też ją...- nie zdążyłam dokończyć bo się rozłączył .

Minęła mi cała ochota na zabawę a po moich policzkach spływały łzy .Jedyne co miałam w głowie to pytanie; dlaczego nie może być jak kiedyś ? .Moje życie może nie należało do jakoś nadzwyczajnie pięknych bo tata jakoś nigdy nie był szczególnie mną zainteresowany ale zawsze mogłam liczyć na mamę i na moich przyjaciół . Weszłam do domu i ustałam oparta o otwarte drzwi które prowadziły do pokoju w którym właśnie cała nasza ekipa i kilka osób a raczej dziewczyn których nie znałam grało w butelkę . Patrzyłam tak na ich uśmiech , słuchałam żartów , widziałam jak dobrze się bawili i wtedy do mnie dotarło że to już nie moja bajka . Tak bardzo chciałam poczuć się jak kiedyś że całkiem zapomniałam o tym że już nigdy tak nie będzie . Ja już tu nie pasuje , nie mogę udawać że dalej należę do ekipy i że wszystko jest po staremu bo będzie mi jeszcze ciężej ich zostawić . Oni nie mają nic do stracenia a ja owszem . Kocham ich wszystkich ale jestem też zazdrosna o to że mają siebie nawzajem . Wiem że mogę na nich zawsze liczyć ale to nie ma sensu – ja po prostu nie dam rady .

Muszę się odciąć od tego wszystkiego – od nich , czyli od ludzi których kocham , teraz mam zupełnie inne życie , jestem zupełnie kimś innym – a dokładnie muszę udawać kogoś innego ale nie mogę udawać że jest tak jak kiedyś .

- Halo chciałabym zamówić taksówkę na ulice ....- rzuciłam ostatnie spojrzenie na moich przyjaciół i na Kordiana który w tym momencie mnie zauważył i już chciałam wyjść kiedy drogę zastawiła mi Sabina.

-Sabina proszę cię daj mi przejść , nie mam ochoty na kłótnie z tobą.

- Amelia chyba nie myślisz że tak łatwo ci odpuszczę co ?

- Czego chcesz ?

-Po pierwsze odczep się od Kordiana .

- Czekaj , ja nawet nie jestem zainteresowana. To dupek.

- On też nie . Mówię tak na zapas.

- Nawet na to nie liczyłam, mogę już iść ?

- Tak szybko wychodzisz? Myślałam że raczej spędzisz z nami więcej czasu .Właśnie miałam cię namówić żebyś grała z nami w butelkę.

- Raczej nie mam ochoty.

- To nie była propozycja. Jeśli nie chcesz żeby ludzie dowiedzieli się o tym że jesteś niedoszłą samobójczynią to pójdziesz grzecznie ze mną i zagrasz z nami.

- Wiesz co ułatwię ci sprawę ...- odwróciłam się i weszłam do pokoju w którym było najwięcej ludzi , ustałam na stole na którym ekipa grała w butelkę i zignorowałam ich zdziwione spojrzenia.

- Max wyłącz muzykę na chwile – spojrzał na mnie jak na wariatkę ale posłuchał.

- Ami co chcesz zrobić ? – nagle obok mnie pojawiła się Alison z Darkiem który jak tylko mnie zobaczył uciekał spojrzeniem na wszystkie strony – ich też zignorowałam.

- SŁUCHAJCIE ! MOJA DROGA PRZYJACIÓŁKA SABINA CHCIAŁABY WAM COŚ POWIEDZIEĆ ALE SIĘ TROCHĘ BOI WIEC JĄ WYRĘCZĘ  ...

- Amelia schodź z tego stoły – zaczął przerażony Ben.

- Ami będziesz tego żałowała , zajdź z tego stołu!

-Kurwa ,Amelia bo sam cię zdejmę !

- Czekajcie – uciszyłam ich – NO WIĘC SABINA CHCIAŁABY POWIEDZIEĆ ŻE JESTEM NIEDOSZŁĄ SAMOBÓJCZYNIĄ – jeszcze nigdy nie widziałam Alison i Maxa tak przerażonych , co było nawet zabawne – JA POWIEM WAM NAWET WIĘCEJ NA TEN TEMAT : ROK TEMU JAK BYŁAM W SZPITALU TO WŁAŚNIE Z TEGO POWODU .MÓWIĄC DOKŁADNIEJ PODCIĘŁAM SOBIE ŻYŁY , TERAZ WSZYSCY MYŚLĄ ŻE TO BYŁO MOJE WOŁANIE O POMOC I DLATEGO SIĘ PRZEPROWADZIŁAM . KONIEC! – ukłoniłam się i zeszłam ze stołu , wszyscy się we mnie wpatrywali a ja starałam się powstrzymać łzy które zaczęły zbierać się w moich oczach . Podeszłam do Maxa i wzięłam pilocik od głośników które po chwili włączyłam.

- Zmieniłaś się ,kiedyś nie dałabyś jej wygrać .Zwłaszcza w taki sposób – powiedziała Ali i odeszła akurat w chwili kiedy wszystko zaczęło do mnie docierać i najbardziej na świecie potrzebowałam wsparcia przyjaciółki . Rozejrzałam się dookoła co nie było dobrym pomysłem bo to co zobaczyłam , naprawdę mną wstrząsnęło . Najbliżsi mi przyjaciele patrzyli na mnie z rezygnacją i rozczarowaniem . Jedyna myśl jaka przyszła mi do głowy to : po co ja żyje ?

Ich rozczarowanie jest najgorszą rzeczą jaka mnie mogła spotkać. Teraz chociaż mam pewność że dobrze robię odcinając się od nich.

- Przesadziłaś -jedno słowo które powiedział Ben zanim wyszedł a za nim Larry , spojrzałam zrozpaczona na Maxa który tylko pokiwał głową z rezygnacją i zrobił to co pozostali – wyszedł i zostawił mnie samą z tym wszystkim .

Stałam tak jeszcze chwile płacząc , a kiedy się trochę uspokoiłam wyszłam na dwór gdzie stała już moja taksówka. Nic więcej się nie liczyło jak tylko " ucieczka ".


Nie taka zła jak myślisz ...Where stories live. Discover now