Party Hard... Cz.2 - Ostra jazda!

Start from the beginning
                                    

-Jak chcecie, to możecie utworzyć playliste na przyjęcie, tylko nie wybierajcie jedynie moich piosenek! - Zaśmiałem się, one razem ze mną.

-Nie martw się, damy rade braciszku. - Zachichotała wesoło Jagoda.

-A ty powinieneś pogonić naszego pięknisia, nie wiem ile on już tam siedzi! - Poleciła mi Wika.

-Masz racje, wy lećcie na dół, wybierajcie ostre utwory na imprezę. - Mrugnąłem do nich, one pokiwały głowami z cwaniackimi uśmieszkami.

Wyszedłem z pokoju, dziewczyny za mną. Ja skręciłem w lewo, w stronę pokoju Ratliffa, a nastolatki zeszły do salonu przygotować muzykę.

*Puk* *Puk* *Puk* Zapukałem donośnie w drewniane drzwi.

-MOGĘ?! - Zapytałem głośno.

-WCHODŹ! - Usłyszałem po chwili.

Uchyliłem powoli drzwi, a za nimi stał elegancki facet, tylko gdzie się podział Tommy? Haha!

-Dzień dobry? Widział pan mojego przyjaciela? - Zażartowałem, Tommy miło się uśmiechnął.

-Bardzo śmieszne Adaś, co o tym myślisz? - Ratliff rozłożył ręce i obrócił się prezentacyjnie, przyznam, że wygląda bardzo kusząco.

-Jest bardzo dobrze, z daleka bym cię nie poznał mały. - Powiedziałem lekko uszczypliwie, ale Tommiemu to nie przeszkadzało, przynajmniej teraz. Widać, że tez nie może już się doczekać szalonych tańców i walniętych rozmów. Jak tak sobie myślę, to ja tez dawno nie imprezowałem.

-Pomożesz mi w makijażu? Zawszę lepiej to robiłeś ode mnie, a dzisiaj mam ochotę na metamorfozę. - Zapytał uśmiechnięty blondyn.

-Jasne księżniczko, gdzie masz kosmetyczkę? - Zapytałem, a Tommy usiadł na łóżku.

-Jest w czarnej torbie przy telewizorze. - Wskazał palcem dużą, wykonaną z pikowanej skóry torbę.

Otworzyłem torbę, po czym wyjąłem dość masywną kosmetyczkę basisty. Podszedłem i usiadłem obok niego na łóżku, nachyliłem się, miałem w ręku puder. Małą gąbeczką nałożyłem kosmetyk na cerę Ratliffa, nie musiałem długo tego robić, jego twarz jest bardzo jasna i gładka.

-Co dokładnie sobie życzysz? - Zapytałem po chwili kończąc nakładanie.

-To co zwykle, smoky eye jest dobre na każda okazje. - Uśmiechnął się lekko, ręką musiał przytrzymywać swoją blond grzywkę.

-Przyznaj, przed poznaniem mnie nigdy byś się tak nie umalował. - Zaśmiałem się pod nosem, on prychnął żartobliwie. Sięgnąłem do kosmetyczki po biały cień do oczu.

-No dobrze, trochę masz racji. - Przewrócił oczami, ale nadal był radośnie uśmiechnięty. Szybko zabrałem się za czarny cień, raz dwa i już mogłem brać eyeliner. No, no. Ratilff nareszcie jakoś wygląda, mogę powiedzieć, że jest nawet ładny... Eeee... Tego ostatniego nie powiedziałem. Na koniec roztarłem wszystko puszystym pędzelkiem, aby efekt był jeszcze lepszy.

-Koniec, teraz wyglądasz nawet znośnie. - Zaśmiałem się, sięgnąłem do kosmetyczki Tommiego po małe lusterko, potem podałem je przyjacielowi.

-No, no! Postarałeś się kochanie, dziękuję. - Nachylił się i pocałował mnie w policzek, na twarzy miał cwaniacki uśmieszek.

-Przestań, bo przypominają mi się czasy sprzed siedmiu lat. - Byłem na początku skołowany, ale potem również zacząłem się z tego śmiać. Tommy jest walnięty, no ale za to go najbardziej lubię.

-Haha, dobra chodźmy na dół, bo mamy jeszcze parę rzeczy do zrobienia, a zostało piętnaście minut do przyjazdu gości. - Ratliff wstał z łóżka, po czym schował swój przybornik z powrotem do czarnej torby.

Druga Szansa - Adam Lambert Story (w trakcie popraw)Where stories live. Discover now