Rozdział 7 "Pomóż mi znaleźć sprawcę mojego wypadku."

Start from the beginning
                                    

***

Parkując samochód na szkolnym parkingu zauważyłem Carrie idącą chodnikiem w towarzystwie Harry'ego i dwóch dziewczyn, które widziałem na szpitalnym korytarzu. Widać było, że rozmawiają o czymś, co ich interesowało,ponieważ uśmiech nie schodził im z twarzy.

Chyba, że byli zadowoleni z powrotu do szkoły.

Spojrzałem na wyświetlacz w komórce, by zorientować się, ile czasu zostało do dzwonka. Widząc 07:49 postanowiłem zapalić papierosa, zanim udam się pod salę języka angielskiego. Opierając się o maskę Range Rovera, wypuściłem dym z ust.

#Carrie

Zajęłam miejsce w trzecim rzędzie czteroosobowych ławek, które stały pod oknem. Razem ze mną usiadła Lily, a tuż za nami Harry z kolegami. Nauczycielka przywitała się z nami i zaczęła sprawdzać listę obecności.

-Horan Niall.

Nikt się nie odezwał, więc kobieta przeczytała kolejne nazwisko, zaznaczając mu nieobecność.

-Przepraszam za spóźnienie -wypowiedział Niall wchodząc do klasy.

-Świetnie, pierwszy dzień szkoły, a ty znów to samo. Życie cię nadal nic nie nauczyło -westchnęła kręcąc głową.

-Przeprosiłem przecież -burknął.

-Dobrze, usiądź do ławki.

Niall rozejrzał się po sali szukając wolnego miejsca w ostatnich rzędach, które były już zajęte. Zrezygnowany usiadł w ławce przede mną.

-Spears Carrie?

-Jestem -odpowiedziałam słysząc swoje nazwisko.

-Jezu, nie krzycz mi nad uchem -warknął Niall. -Ledwo wstałem.

-Akurat zajmuję to miejsce trzeci rok z rzędu i jakoś do tej pory nikomu to nie przeszkadzało. Nikt cię tu nie trzyma na siłę.

-Następnym razem odpowiadaj ciszej -szepnął, odwracając się w stronę tablicy.

-Co to było? -zainteresowała się Lily, która słyszała całą rozmowę

-A, bo ja akurat wiem. Jego zapytaj.

-Proszę, o ciszę. Wakacje się skończyły, porozmawiacie na przerwie -podniosła ton nauczycielka. -Chyba, że ktoś bardzo chce, to może porozmawiać ze mną, a ja potem postawie z tego ocenę.

-Przecież nie ma pani z czego pytać -odezwał się Harry.

-Z chęcią znajdę, jakiś zestaw maturalny - nauczycielka skrzyżowała ręce na piersi.

-Już będziemy cicho -oznajmił Harry, akcentując ostatnie słowo.

Następne lekcje minęły bardzo szybko. Może to dlatego, że każdy z nauczycieli powtarzał reguły, których my, jako uczniowie powinniśmy przestrzegać.

-Chodź ze mną do sklepu -powiedziała Lily łapiąc mnie za rękę. -Jest długa przerwa.

-Okey, chętnie się przyjdę.

Razem z przyjaciółką opuściłam teren szkoły bez żadnego problemu. Nikt nie pilnował tego, kto wchodzi i kiedy wychodzi, każdy robił to na co miał ochotę. Przeszliśmy na drugą stronę ulicy, podążając w kierunku niewielkiego parku.

-Lily, sklep jest tam -zauważyłam.

-Wiem, nie po to tu cię przyprowadziłam -przyjaciółka wyjęła z torebki paczkę papierosów. -Chcesz?

-Nie -odpowiedziałam natychmiast.

Nigdy nie ciągnęło mnie, żeby spróbować, wolałam trzymać się z daleka od takich rzeczy.

If tomorrow never comes - Niall HoranWhere stories live. Discover now