Rozdział dwudziesty dziewiąty

1K 68 3
                                    

Kiedy się obudziłam, na dworze padał deszcz. Duże krople obijały się o szybę, ale nie zwróciłam na to większej uwagi.
Nie podnosiłam się, nadal leżałam na łóżku i patrzyłam w sufit.

Louis spał, więc nie chciałam ruszyć się sama gdziekolwiek.
Nawet jeśli to moje mieszkanie, teraz okropnie bałam się najmniejszego szumu.

Nagle przy drzwiach coś się poruszyło. Podniosłam lekko głowę i mnie zamurowało. Przy drzwiach ktoś stał i patrzył na nas. Jego jasne oczy świeciły się w ciemności.

Położyłam głowę z powrotem na poduszkę. Serce zaczęło mi mocniej bić i nie wiedziałam co mam zrobić. To był na pewno on.

Słyszałam jak coś robi, jednak nie miałam pojęcia co.
Chwilę później rozległ się dźwięk mojego telefonu. Kolejny sms.

Mężczyzna wyszedł i zamknął za sobą drzwi. Jestem największym tchórzem na świecie.
Podniosłam się do pozycji siedzącej i sięgnęłam po telefon.

Moglibyście bardziej uważać na to czy zamykacie drzwi, złotko.
-N

Szturchnęłam Louis'a, nie chciałam być teraz sama. Po moich policzkach ponownie poleciały łzy, a serce nie chciało się uspokoić.

-Co się stało ? - zapytał Lou i zapalił lampkę nocną.

-Zamknąłeś drzwi ? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.

-Tak, tylko tyle chciałaś ?

-On ty był, Louis. Przed chwilą go widziałam. Patrzył na nas, później wysłał mi sms'a i tak po prostu wyszedł - powiedziałam załamana. - Ja dłużej nie dam rady - zaczęłam płakać, a Louis mnie przytulił.

-Nie martw się kochanie, niedługo będzie po wszystkim. Mój przyjaciel powiedział, że jeszcze trochę i uda mu się go zidentyfikować.

Wtuliłam się bardziej w Louis'a i zaczęłam się kołysać. Jak długo jeszcze ?

~~*~~

Żadne z nas nie mogło później zasnąć. Całą noc tylko leżeliśmy, wtuleni w siebie. Raz płakałam ja, raz Louis.

Z samego rana staraliśmy się ogarnąć to, jak wyglądaliśmy, żeby pokazać się w szpitalu.

Dzisiaj Louis miał na drugą zmianę, więc miał mnie najpierw zawieźć do Liliany, a później załatwić swoje sprawy.

-Przyjadę po ciebie po czwartej, dobrze ? - zapytał.

-Tak, możesz być nawet wcześniej. Liliana by się ucieszyła - powiedziałam. Pożegnałam się z nim i wysiadłam z samochodu. Przy szpitalu nadal krążyła policja, więc nie miałam się czego bać.

Zanim poszłam do Liliany, musiałam jej coś kupić. Na parterze weszłam do małego spożywczego sklepu i kupiłam jej pomarańcze, bo najbardziej je lubi, oraz dwie butelki wody.

~~*~~

-Wszystko w porządku ? - zapytała Lilia, kiedy się zamyśliłam.

-Uhm, tak. Po prostu jestem trochę przemęczona - powiedziałam, przecierając oczy.

-Powinnaś zostać w domu, Harry ciągle u mnie siedzi - na wspomnienie chłopaka, lekko się uśmiechnęła.

-Widzę, że coś będzie między wami - również się uśmiechnęłam.

-Jest bardzo kochany. Przynosi mi kwiaty i kłóci się z pielęgniarkami, że one dobrze na mnie działają, więc ma gdzieś, że ich tu nie może być - zaśmiałyśmy się.

-Teraz tylko musisz stąd wyjść i wszystko będzie w porządku - powiedziałam, biorąc dłoń Liliany w swoje.

-Muszą przedewszystkim złapać tamtego debila. To już będzie sukces - odparła Liliana.

-Nie chcę o to pytać, ale muszę... Co będzie z mieszkaniem ? Nie wiem czy nadal chcesz tam mieszkać.

-Rozmawiałam już z Harry'm na ten temat. Ustaliliśmy, że jak przeniesiesz się do Louis'a to kupimy coś mniejszego. Chociaż chyba zostaniemy w tamtym. Zmienimy wystrój i nie będzie śladu po napadzie.

-Jak chcesz. Ważne, żebyś ty się dobrze czuła.

-Kocham tamto mieszkanie i nie pozwolę, by tamto wydarzenie zniszczyło mi tyle pięknych wspomnień.

Liliana była naprawdę twarda. Codziennie na nowo mi to udowadniała.

Hej :)

Nie ma tego dużo, bo mam trochę nauki i wiecie :(

Mam nadzieję, że się spodoba i nie będziecie narzekać ;c

Kolejny może będzie jutro, ale nie obiecuję, bo nie chcę Was zawieść.

Jeszcze trochę i będzie 300 gwiazdek!

Nie liczyłam nawet na 30, a tu proszę <3

Dziękuję za wszystko, do następnego misie ;*

doctor // louis tomlinson (Opowieść zakończona)Where stories live. Discover now