Rozdział 125 - Lody

1.7K 52 94
                                    

W końcu po jakiś 30 minutach nuda zaczęła mnie łapać przez co zaczynałam zasypiać i już brakowało chwili abym znalazła się w krainy snu gdyby nie nagłe pukanie do drzwi.

W pierwszej chwili planowałam olać osobę która była po drugiej stronie drzwi jednak po chwili przypomniałam sobie że przecież nie jestem u siebie w domu tylko w willi Monetów więc rozsądnie by było gdybym otworzyła jednak drzwi. Westchnęłam i pomału zgramoliłam się z łóżka, jeszcze po drodze zakładając w ekspresowym tempie na piżamę dresy bo nie wiedziałam kto jest po drugiej stronie drzwi a jednak będzie to wyglądać lepiej jak wyjdę w dresach niż w piżamie. Podeszłam do drzwi i jeszcze szybko poprawiłam sobie włosy następnie wzięłam głęboki wdech i otworzyłam drzwi a moim oczom ukazała się...  Maya?

- O jak świetnie że jesteś! Obudziłam cię? Wiesz plotki szybko rozchodzą się w rezydencji Monetow a że tak się akurat stało że przydzielono mi opiekę nad córeczką Vincenta to pomyślałam że możesz do nas dołączyć, wiesz nikogo innego nie ma w domu no oprócz twojego męża, więc co ty na to? - powiedziała to w ekspresowym tempie moja ciocia a ja najpierw musiałam kilka razy pomrugać aby doszły do mnie jej słowa i pomału zaczęłam kiwać głową.

- Tak... Tak, tak, jasne z chęcią do was dołączę - oznajmiłam i delikatnie się uśmiechnęłam za to ciotka wyszczerzyła się szeroko.

- Świetnie! W takim razie ty idź się tam ubierz i naszykuj a jak będziesz gotowa to zejdź do salonu na pewno trafisz - powiedziała i dając mi szybkiego przytulasa zbiegła na dół zapewne do salonu.

Zamknęłam drzwi i przez chwilę zastanawiałam się jeszcze co tu się właśnie wydarzyło ale po chwili stwierdziłam że w sumie to nieważne bo nareszcie spędza czas z cudownymi dziewczynami. Miałam tylko nadzieję że mała Lissy nie będzie nic kombinować i po prostu będzie grzecznie się z nami bawić bez wygadywania przy okazji mojej prawdziwej tożsamości.
W końcu bez zbędnego tracenie czasu udałam się do garderoby w której zdjęłam wszystkie ciuchy które miałam na sobie i założyłam świeże tak jak wcześniej dresy. Postanowiłam nie bawić się w dodatki, jedynie założyłam pierścionek i zegarek. Z włosami też postanowiłam się nim bawić po prostu zostawiłam je rozpuszczone. Gotowa wzięłam telefon i dałam jeszcze całusa w czoło śpiącemu królewiczowi po czym wyszłam z pokoju.

Idąc korytarzem rozglądałam się wszędzie podziwiając nowe rzeczy. Pierwsza zmiana jaka się rzucała to bardzo dużo zdjęć i rysunków na ścianach w ramkach. Zdjęcia były różne ale wszystkie łączyła jedna rzecz, na każdym byli szczęśliwi. Widząc ich szczęście sama się uśmiechałam, na przykład zdjęcie gdzie roześmiani Dylan i Tony rzucają w siebie mąką w kuchni a niedaleko stoi mała Lissy śmiejąc się. Takich zdjęć było więcej a każde powodowało że robiło mi się ciepło na serduszku. Kiedy doszłam ze schodów zaczęłam po nich pomału schodzić cały czas oglądając otoczenie wokół przez to prawie się zabiłam na ostatnim schodku jednak w porę udało mi się złapać równowagę, potem już nie rozglądałam się tylko podeptałam do salonu gdzie czekała już na mnie Maya wraz z małą dziewczynką.

- O super że jesteś bo już miałam iść sprawdzić czy się nie zgubiłaś - zaśmiała się ciocia - wchodź, wchodź przygotowałam coś dla nas siadaj na kanapie a ja przyniosę - powiedziała a ja ledwo zdążyłam usiąść na kanapie a tej już nie było. Naprawdę ja się dziwię skąd ta kobieta bierze tyle energii. Już miałam się widać z córeczką Vincenta ale Maya Właśnie wróciła.

- Już jestem i patrzcie co mam! - krzyknęła kobieta i postawiła na stoliku tacy którą przyniosła ze sobą. To co przyniosła to głównie słodycze żelki, popcorn, pianki i inne cukiereczki do tego była butelka wina ale były... Trzy kieliszki z winem?..

- Przecież Lissy jest zdecydowanie za młoda na picie alkoholu, Vincent by cię zabił jak by się dowiedział - powiedziałam od razu a ciotka uśmiechnęła się szeroko.

- Spokojnie dla Lissy jest sok porzeczkowy - zaśmiała się a ja się uśmiechnęłam i przytaknęłam głową a tym razem ciocia odezwała się w stronę dziewczynki - Kochanie ja i ciocia Gaby na chwilę pójdziemy do kuchni po lody i za chwilkę tutaj wrócimy, a na razie możesz sobie zjeść to co tutaj mamy i oczywiście się napić okej? - dziewczynka pokiwała głową chociaż miałam wątpliwości do tego czy aby na pewno słuchałam biorąc pod uwagę jaka była pochłonięta bajką którą oglądała na telewizorze.

Nie byłam zachwycona z pomysłu zostawiania jej tutaj samej ale w końcu stwierdziłam że to Maya tutaj rządzi więc ona chyba powinna się na tym znać, zresztą tak naprawdę mała Lissy już wcale nie była taka mała.

Upewniawszy się ostatni raz że dziewczynka może zostać sama udałyśmy się do kuchni. Chciałam pomóc cioci w szykowaniu deseru jednak kiedy tylko podeszłam dostałam od niej po łapach z czego się zaśmiałam ale posłusznie usiadłam przy wyspie tak jak mi kazała.

- No to mów co u was słychać? - odezwała się kobieta nakładając lody.

- A tam nic wielkiego - machnęłam obojętnie ręką tak jakby nic to dla mnie nie znaczyło że ktoś próbuje mnie zabić.

- Jaka skromna - zaśmiała się Maya - No już gadaj bo lodów nie dostaniesz - śmiała się dalej a ja dołączyłam do niej

- O nie! tylko nie lody! - krzyknęłam teatralnie z czego znów wybuchłyśmy śmiechem.

- Dobra, dobra koniec już bo płuca wypluję.. - już widziałam że ciotka chce się odezwać ale ją wyprzedziłam - już mówię ale ty masz siedzieć cicho i robić lody - Maya wyszczerzyła się i przytaknęła głową a ja zaczęłam opowiadać.

Finalnie nie zostawiłyśmy dziewczynki na 5 minut a na 45 i z pewnością potrwałoby to dłużej gdyby nie nagły dźwięk rozbijającego się szkła..



Ocena, krytyka, błędy -->>>




Elo, sorki memorki miał być wcześniej ale nie udało mi się za to mogę wam powiedzieć że nadrobiłam spanie i jestem Happy 😃 WIDZIELIŚCIE NOWĄ OKŁADKĘ DIAMENTU 😍⁉️ jest prześliczna jednak jak dla mnie Adrien powinien mieć ciemniejsze włosy 😔 dobra kotki mam nadzieję że rozdział wam się podobał i do zobaczenia w czwartek 💗
Papatki 💗
ʕ⁠っ⁠•⁠ᴥ⁠•⁠ʔ⁠っ

Nowe życie, Nowa Hailie - Rodzina Monet Where stories live. Discover now