Rozdział 123 - Czy to ona?

1.8K 63 153
                                    

ᕦ⁠ʕ⁠ ⁠•⁠ᴥ⁠•⁠ʔ⁠ᕤ


- Co to miało być. - odezwał się lodowato Vincent do swojego młodszego rodzeństwa.

Po zaprowadzeniu nowy gości pod pokój i zamienieniu słówka ze swoim wspólnikiem odniósł swojego syna do jego pokoju po czym upewniawszy się że śpi on dobrze udał się do gabinetu w którym czekało na niego jego rodzeństwo wraz ze śpiącą córką. Zanim zaczął rozmowę przeniósł córkę do jej pokoju o dziwo nie zwracając uwagi na to że cała jest brudna i że cała kołdra również będzie brudna, jedyne co zrobił to zdjął kamizelkę którą miał na sobie bo była cała się pobrudziła i powiesił ją na wieszaku. Później już wrócił do rodzeństwa, siadając przy biurku i zaszczycając wszystkich lodowatym spojrzeniem.

- Gdzie jest Anja, Martina i Maya? - spytał lodowato a młodsze rodzeństwo uśmiechnęło się głupio.

- Wysłaliśmy je na całodobowy odpoczynek od mężczyzn - odpowiedział uśmiechnięty od ucha do ucha Dylan a Vincent westchnął i przetarł dłonią twarz.

- A Will? - kiedy najstarszy brat o to zapytał jego rodzeństwo wybuchło jeszcze większym śmiechem.

- Śpi - powiedział krótko Shane wycierając łzy ze śmiechu.

- Śpi? - spytał już zupełnie załamany Vincent na co rodzeństwo się uśmiechnęło.

- Wiesz, kiedy już się pozbyliśmy dziewczyn to Will zaczął coś tam mamrotać że musimy porozmawiać bla bla bla że będziemy mieć gości bla bla bla no to wiesz Dylan wziął zrobił mu herbatkę no i wziął w kimę - parsknął śmiechem Tony a Vincent po raz kolejny podczas tej rozmowy westchnął i przetarł sobie twarz dłonią.

- Co mu dosypaliście? -

- Nic mocnego - machną ręką Dylan - po śpi sobie z 12 godzin a potem wstanie i będzie się czuł jak młody bóg luzik nic mu nie będzie - wyszczerzył się Dylan a Vincent już tego nie skomentował.

- No dobrze chciałem tą rozmowę przeprowadzić z wami wszystkimi ale z Willem porozmawiam na spokojnie jak się obudzi. Więc jak mogliście zauważyć lub nie, mamy gości i to nie byle jakich gości. Santan i jego żona zamieszkają u nas na nieokreślony czas. - skończył Vincent a młodszemu rodzeństwu opadły szczęki.

- Co kurwa?! - krzyknął jako pierwszy Tony.

- To są jakieś kurwa żarty?! - krzyknął następny Dylan.

Shane za to nie odezwał się ani słowem tylko zacisnął mocno szczękę i pięści. Widać było że jest wściekły ale również skupiony, tak jakby nad czymś myślał, analizował.

- Santanowie mają problem z pewną osobą która zagraża ich życiu a jako że jesteśmy wspólnikami zaproponowałem pomoc w szukaniu tej osoby. - skończył tłumaczyć Vincent.

- Czy ciebie już do reszty popierdzieliło na stare lata?! Gościu dosłownie zagraża ich życiu i są 24/7 na czyimś celowniku a ty ich jeszcze kurwa zapraszasz do nas do domu?! - wykrzyczał gotujący się ze złości Dylany i wymachując wszędzie rękoma w tym raz powodując uderzeniem Tony'ego w twarz. Oczywiście nie skończyło się na samym uderzeniu bo młodszy z bliźniaków nie mógł tego tak po prostu zostawić i teraz oboje się turlali po ziemi w gabinecie Vincenta bijąc się ile wlezie. Jedynie Shane był jakiś nieobecny i przez cały czas siedział cicho pogrążony w swoich myślach co wróciło uwagę Vincenta.

- Shane nad czym tak myślisz? - spytał Vincent ignorując bijącą się dwójkę rodzeństwa a starszy bliźniak natychmiast się ożywił.

- Co? A, o tej Pani Santanowej - pomasował się po skroni a najstarszy brat zmarszczył brwi.

- Coś się dzieje? - zapytał dalej z zmarszczonymi brwiami.

- Nie nic po prostu ta dziewczyna kogoś mi przypomina ale po pierwsze to niemożliwe a po drugie.. nie.. wiesz co nieważne.. - Shane pokręcił głową a Vincent spojrzał na dwóch bijących się braci.

- A temu co wsypaliście? - zapytał na co starszy bliźniak spojrzał na niego ze zmarszczonymi brwiami a Dylan ciągle nie przerywając odpowiedział.

- Nie wiem możliwe że coś tam mi się sypnęło do tych jego kurczaków! - odkrzyknął i kontynuował bitwę a Vincent westchnął.

- Dobra koniec tego, nie wytrzymam już dłużej tu z wami możecie iść a jeszcze pamiętajcie że zasada nietykalności dalej obowiązuje - westchną przecierając skroń za to bracia szybko się zebrali chichocząc udali do wyjścia


Ocena, krytyka, błędy -->>>



Elo, trochę późno ale jest rozdział i miałam coś wam powiedzieć ale jak na złość teraz zapomniałam. No trudno życie może sobie kiedyś przypomnę dobra w takim razie mam nadzieję że rozdział wam się podobał i życzę miłego życia ( No chyba że ktoś nie żyje no to miłego nieżycia) 💗
Do zobaczenia 💗
ʕ⁠っ⁠•⁠ᴥ⁠•⁠ʔ⁠っ

Nowe życie, Nowa Hailie - Rodzina Monet Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz